#yajqu
Od kiedy pamiętam, mama dawała mi i mojemu bratu witaminę C. Któregoś dnia, po raz setny oglądając na video „Króla Lwa”, wsadziłam sobie tabletkę do ucha...
Wyobraźcie sobie minę mojej mamy, jak widzi swoje dziecko wydłubujące sobie witaminę C z ucha łyżeczką do herbaty.
Mi się nie udało, to mama postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i wymieniła moją łyżeczkę na malutką pęsetę. Kiedy i to nie zadziałało (bo mama bała się, że wpakuje mi tabletkę głębiej), wsadziła mnie do samochodu i zawiozła do przychodni, gdzie pani pielęgniarka wzięła jeszcze większą pęsetę i usiłowała ją wepchnąć do małego uszka trzylatki... :)
W końcu wypłukano mi nieszczęsną witaminkę strzykawką z wodą i historia dobrze się skończyła. :D
Ale tylko ja wiem, że wsadziłam tabletkę do ucha, bo myślałam, że będę miała dzięki temu zdrowsze uszy i wtedy będę lepiej słyszała... :-)
Moja siostra w nie wiadomy sposób wsadziła sobie do ucha czerwony koralik. Wyciągali go jej w szpitalu. Miała jakieś 4 lata.
Mogłaś po prostu pogłośnić telewizor jak za słabo slyszałaś :)
Ja sobie kiedyś wsadziłam tic-taca do nosa i nie mogłam wyjąć :)
Moja mama wsadzila sobie guzik do nosa jak była mała:) teraz ma ciagle problemy z nosem...
Przynajmniej miałaś dokładnie wyczyszczone uszy :D Jest jakiś plusik ;)
Mojemu wujkowi napęczniała fasola w nosie ;)
Mój brat (w wieku 4 lat) też wylądował w szpitalu z kiełkującą w nosie fasolą. Na szczęście obyło się bez komplikacji.