Lata temu zerwał ze mną chłopak, którego kochałam. Kocham go do dziś, ale przecież nie zmuszę nikogo, żeby chciał ze mną być. Trzeba było to przeboleć i jakoś żyć dalej. Do dziś nie wiem, co się z tym człowiekiem dzieje. Śledzenie jego życiorysu sprawiłoby mi jeszcze większy ból. Po kilku latach od rozstania poznałam faceta, wyszłam za niego za mąż. Nie przeszkadzało mu to, że nadal mam w głowie innego człowieka (chciałam być z nim od początku szczera), pojawiły się dzieci itd.
Kilka dni temu spotkałam się na wino z koleżanką, z którą znam się od wielu lat. Gadamy tak o jej życiu, o moim życiu i nagle słyszę: „Odkąd rozstałaś się z Hubertem, nieraz zastanawiałam się, jak by wyglądało wasze życie, gdybyście nadal byli razem, bo wiesz, on się przyznał, że żałował tego rozstania, ale nie wiedział, jak to naprawić”. Któryś już dzień chodzę jak nieprzytomna i płaczę w poduszkę, przypominając sobie te słowa…
Dodaj anonimowe wyznanie
Żałował, ale nie wiedział co zrobić... Daj spokój. Jakby mu zależało, to by chociaż spróbował. Albo odezwał się po jakimś czasie.
Polemizowałbym z tym stwierdzeniem. Żyje już trochę na tym świecie i niestety miałem okazje się przekonać, że to tak prosto nie wygląda. Świat nie jest niestety zerojedynkowy. Gdyby tak było, żyłoby się nam o wiele prościej.
Z perspektywy czasu wiem, że lepiej w takiej sytuacji (osoby żałującej) jednak podjąć jakiekolwiek działanie, nawet jeśli spotka się ono z odrzuceniem. Inaczej przez resztę, życia będzie się żałować własnego tchórzostwa i bezczynności. A zachowanie dumy w takim przypadku nie jest warte swojej ceny.
Bajro pierdolenie takie to jest. Ludzie jak chcą potrafią rzucić ciężkie nałogi z dnia na dzień. Trzeba chcieć i już. Czasem wystarczy nawet pokazanie tego tak jak w tym przypadku. Też żyłami w takiej bańce aż odcięłam się w pełni i wiem że niektórzy zawsze mają wymowiki na wszystko.
Jedni potrafią rzucić nałogi, innym się nie udaje. Jedni potrafią się przełamać i o coś zawalczyć, inni zostawią tak jak jest bo nie wierzą, że jakiekolwiek działanie zmieni rzeczywistość. Ludzie nie są tacy sami.
A wyszłaś za mąż za kogoś, kogo nie kochasz bo? Wiesz, można chodzić do pracy której się nie lubi, bo trzeba coś jeść, mieszkać w kiepskim mieszkaniu, bo nie stać na inne, a gdzieś mieszkać trzeba. Ale w dzisiejszych czasach nie musisz wychodzić za mąż żeby przeżyć
Niektóre kobiety wychodzą za mąż za kogoś, kogo nie kochają, bo boją się samotności, obawiają się, że już nikt inny ich nie zechce, chciałyby mieć chociaż namiastkę tej wizji szczęśliwej rodziny: dom, mąż, dzieci. Chociaż w głębi siebie nie będą tak szczęśliwe jak być by chciały.
Tak było bardzo często. Teraz raczej rzadziej.
Że kocha tamtego faceta, nie znaczy że nie kocha męża. Zakładała że tamten już nie wróci i że z czasem o nim zapomni.
Osoba w marzeniach zawsze będzie lepsza niż ta obecna.
I osób z którymi byśmy mogli sobie ułożyć szczęśliwe życie jest tysiące. To nie jest tak, że ja trafiłem na moją żonę i idealniejszej kobiety nie ma na całym świecie. Tym bardziej jak się starzejemy, zaczynamy chorować.
Ale związek to nie wybór samochodu że szukamy czegoś na bieżące potrzeby i zmieniamy kiedy tylko nas na to stać, a jak jeden nie wystarcza to kupujemy drugi.
Tak więc idź i sobie przepracuj na terapii, i zacznij się cieszyć życiem które masz. Bo masz dobre i szczęśliwe życie, męża i dzieci. Masz jakiś znajomych. W tych warunkach nietrudno zorganizować swoje życie aby być szczęśliwym
A wracając do dawnej miłości. Przecież to nie jest tak że nie próbowałaś związku z Hubertem. Próbowałaś i się rozstaliście. I niezależnie czy to było z powodu błachego czy grubego to jednak nie zeszliście się ponownie. A że ktoś żałuje to wiesz... Ja żałuje że nie zacząłem ćwiczyć parę lat temu bo bym miał świetną sylwetkę. Tylko sprawa jest taka że gdyby mi naprawdę zależało, to bym zaczął ćwiczyć i znalazł na to czas.
I gdyby naprawdę zależało to by się odezwał. A tak skoro do teraz nie wszedł w żaden związek to myśli że i Ty nie byłaś taka zła. Bo co? Nie wiedział co czujesz? Nie napisał? Tak ma wyglądać Twój idealny mąż?
Zakończ ten etap. Masz dobre życie. nie potrzebujesz myśleć co by było gdyby.
Co za słodko pierdzące dyrdymały. Szkoda tylko że nie sprawdzają się w życiu w każdym przypadku. Ale taka gadka jest dobra dla tych, co chcą mimo wszystko oszukiwać siebie samych i jakoś tam żyć pozornie szczęśliwie. Jak tu ktoś wcześniejszych napisał:,, świat nie jest zerojedynkowy,, Niestety…P.S. ”Kilkanaście lat temu zapytano poetę, Czesława Miłosza, w wywiadzie z okazji 90. urodzin czy miał udane życie. Kto jak nie on? Laureat nagrody Nobla. Pojechał do USA i zrobił tam karierę. Wykładowca najlepszych amerykańskich uczelni. Zarobił gruby hajs. Był więc z wieloma kobietami, z pierwszą z nich – kiedy miał 15 lat. Czyli nie tylko piórem potrafił machać. Hołubiony, czczony, nie że światowo rozpoznawalny na każdym rogu, ale generalnie niejedna redaktorka literackiego czasopisma miała mokro.
Miłosz usłyszał pytanie i długo milczał. Aż w końcu powiedział: „Nie…”
No właśnie. Wywijał kiełbasą a i tak nie znalazł szczęścia. Dziwne, nie? Czyli sam potwierdziłeś komentarz @Cionaka, choć chciałeś zaprzeczyć.
@Dragomir No właśnie. Znalazła sobie męża, ma dzieci pewnie też znajomych a i tak nie zaznała szczęścia. Dziwne, nie? Według google Miłosz tez miał rodzinę, w ch...j znajomych i pewnie jeszcze więcej kasy i niewiele mu to pomogło.
W sumie to zastanawiające, że ktoś taki jak Czesław Miłosz, twierdzi ze nie miał udanego żucia. Czy u niego była to kwestia niedosytu, jak opisał to elbatory, czy zupełnie czegoś innego? Ja nie umiałabym się przyznac do czegoś takiego przed samą sobą, a co dopiero przed innym człowiekiem.
@MalaBuleczka, wydaje mi się, że każdy z nas ma swoją interpretację "udanego życia". Dla jednego to będzie sukces za sukcesem, dużo zarobionych pieniędzy, pokaźny dom, dla innego doświadczanie różnych rzeczy (poznawanie kultur, smaków, zapachów, podróżowanie), a dla kogoś innego: proste życie i święty spokój.
@Donau Czyli jak widać sukces zawodowy, ogólne poważanie społeczne, powodzenie u kobiet oraz rozwiązłe życie nie jest gwarantem szczęścia i zadowolenia z życia.
Tylko co chcesz tym jednostkowymn przykładem udowodnić i jak to się w ogóle odnosi do historii oraz mojego komentarza? Że nic nie zagwarantuje CI szczęścia? No to prawda, tylko co z tego? Trzeba jakoś żyć i poznawać siebie i wtedy w końcu szczęście znajdziesz. Warto w tym zakresie parzeć co dawało szczęście innym przez ostatnie tysiąclecia. I jak pokazuje praktyka ludzie z wyżyn rzadko to szczęście odnajdywali. Natomiast mnóstwo wśród ludzi z klasy średniej było już zgoła inaczej.
nie jest powiedziane, ze by wam bylo dobrze albo, ze byscie sie nie rozstali kolejny raz
pamiec plata taki figiel, ze po czasie pamieta sie glownie te dobre rzeczy,a to wyobrazenie o czlowieku, a nie jego prawdziwe oblicze
Równie dobrze można napisać, że nie jest powiedziane, że nie byłoby im znowu dobrze, jeśli przepracowaliby wspólnie błędy, które wtedy popełnili, albo partner coś zrozumiał i stał się lepszym człowiekiem niż wcześniej. Jak widać gówno warte jest takie gdybanie w jedna i druga stronę i niczego nie wnosi,a już na pewno nie przybliża nas do prawdy, czasami nawet tej najgorszej, ale jednak przynoszącej spokój.
Tak, tak... Teraz to niech spierdziela.
Pani "Nie Do Ruchana Przez Byłego"...
Spotkaj się z nim, tylko dzieci zostaw mężowi i płac regularnie alimenty. Winę za rozwód weź na z godnością na siebie.
Żyjesz fantazjami i wspomnieniami o facecie ze szkoły, który już nic, a nic nie jest osobą którą tak nadal kochasz. Ale seks z tą adrenalinka ze oszukujesz męża, że robisz coś złego będzie na pewno nieziemksi i najlepszy w Twoim życiu. Powodzenia.
Stary a głupi...
"Cap Nie Zdojony Przez Nikogo" już się poznał na autorce po dwóch zdaniach. Musk.
Dragomir, szczym ryj gówniarzu, nie rozmawiasz z ojcem
Ssij cuckoldowcowi.
Jeny, przecież skoro tego nie naprawił to nie żałował. Daj spokój