#w4aKY
Oddaliłam się od brzegu już dobre 10-13 metrów. Byłam już jakiś czas w wodzie i zaczęłam odczuwać zmęczenie. Normalna decyzja, wracam. Chcę zawracać, ale poczułam, że coś otarło się o zewnętrzną stronę mojej łydki. Nie przejęłam się specjalnie, stwierdziłam, iż to pewnie ryba albo jakiś glon. Już chcę zacząć płynąć w stronę brzegu i znowu coś dotknęło mojej nogi, tym razem uda. Popatrzyłam w dół i ujrzałam najpierw jasną masę, sekundę później zaczęłam dostrzegać szczegóły, mój mózg przeanalizował to, co zobaczył – to był topielec.
Do tej pory pamiętam, jak bardzo chciałam wtedy krzyczeć, ale nie mogłam, słyszałam łomot własnego serca i pot oblewający moje ciało. Zaczęłam płynąć tak szybko, jak tylko mogłam. Na brzegu od razu pobiegłam do rodziców, byłam wręcz w histerii. Szybko zrobiło się małe zbiorowisko gapiów, a ja starałam się uspokoić i wytłumaczyć ratownikowi, co zobaczyłam.
Nurkowie wyciągnęli ciało po 5 godzinach, żona topielca zgłosiła jego zaginięcie niecałą godzinę przed tym, jak weszłam do wody.
To było lata temu, pamiętam z tego dnia każdy szczegół, ten obraz lekko mętnej wody, przez które prześwituje ludzkie ciało.
Cytując tu pewne wyznanie: „ludzie toną w ciszy”.
Dla Ciebie przerażające przeżycie. Dla żony tragedia, ale gdyby nie Ty nie wiadomo jak długo szukalaby ciała męża. Współczuję doświadczenia.
Moja mama często wakacje spędzała nad zalewem. Zdarzenie miało miejsce ponad 30 lat temu, ale to raczej nie ma znaczenia. Mama szybko zaprzyjaźniała się z innymi dzieciakami. Ze swoją koleżanką zaprzyjaźniła się z dwoma chłopcami. Byli braćmi, a ich rodzice prowadzili knajpkę na plaży, więc mogli sobie hasać nad wodą ile chcieli. Moja mama spędziła z nimi cały dzień, gdy był zachód słońca z poszła na chwilę z koleżanką do domku. Gdy wróciły na plaży przebywało już mało osób, ratownicy też się zmyli. Nagle podeszło do nich roztrzęsione małżeństwo i wypytywali o dwóch chłopców. Tak, tych z którymi się bawiły. Chłopcy gdzieś zniknęli i nie wracali, mama szczerze odpowiedziała, że bawiła się z nimi jeszcze jakiś czas temu. Trochę się zmartwiły, ale były dobrej myśli, że się niedługo znajdą i pochodziły jeszcze po plaży. Miały racje, znaleźli się nad ranem, jednakże martwi w wodzie.
*wypytywało
Poszli popływać i się utopili obaj czy jak to się stało?
Kładka się pod nimi załamała.
A ja przeżywałam kiedy znalazłam zmumifikowane zwłoki kota w piwnicy o_O Rany, współczuję i podziwiam, że nie wpadłas w totalną histerię..
trauma do końca życia :O
Czytając anonimowe stwierdzam ze w moim
zyciu ic sie strazneg nie stalo..
Nie chciałabym przeżyć tego co ty autorko ale współczuje też żonie topielca bo te 5 godzin musiały być dla niej męką D:
Mnie by chyba musieli zamknąć w psychiatryku jakbym takie coś zobaczyła
Straszne, bardzo wspólłczuję, ja zapewne straciłabym nad sobą panowanie.
Przerażające...
Straszne 😱