#uwLmo

Gdy byłam małym smrodem, uwielbiałam bajki. Moja biedna matula musiała ciągle wymyślać nowe i nowe historie, bo bez nich nie mogłam zasnąć.

Jako że jest ona farmaceutką, często opowiadała mi o swoich wymyślonych (wtedy byłam przekonana, że prawdziwych) klientach. Jednym z nich była Pani Pieskowa.
Była to suka, kundel, ale wilczur. Miała ona 5 małych piesków, dla których kupowała lekarstwa, lecz one nie chciały jej słuchać i np. wypijały od razu całą butelkę syropu i zmieniały kolory.

Pewnego dnia musiałam zostać u mamy w pracy, bo moja niania wyjechała. Siedziałam zazwyczaj na zapleczu i kolorowałam... jednak nagle zachciałam popatrzeć, jak mama pracuje. Tak że poszłam do przodu i usiadłam sobie na krzesełku. Wtem zobaczyłam, że przed apteką pewna pani przywiązała wilczura w różowej obroży do słupka (drzwi do apteki były szklane). To wydawało się dla mnie oczywiste - toż to Pani Pieskowa, która nie może przez okropne babsko kupić medykamentów dla swych dzieci!
Krzyknęłam do mamy, że idę na dwór, po czym wyskoczyłam i dopadłam do psa. Szybko odczepiłam psa od smyczy i ciągnąc za obrożę wtargałam do apteki z okrzykiem:
- Mamo, ta okropna pani - tu wskazując na panią, którą mama obsługiwała - chciała, żeby dzieci Pani Pieskowej zdechły! Przywiązała ją, o tam, tam, tak mocno! Dzwoń na policję!
Po czym ze zdezorientowanym psiskiem próbowałam wepchnąć się na zaplecze, jednak przed tym powstrzymała mnie matula i przepraszając klientkę wyprowadziła razem z psem na zewnątrz, po czym przypięła go z powrotem. Ta "okropna pani" okazała się być całkiem w porządku, nie była zła, a na poprawę mojego humoru kupiła mi lizaka :)
Kokospol Odpowiedz

To poczekaj na Pana Pieskowa, ten to dopiero

elszkieletor Odpowiedz

Smiechowe ;)

Dodaj anonimowe wyznanie