#ppASz
To było paręnaście lat temu, jechałam ze studiów do domu, ponad 6 godzin podróży. Pech chciał, że zachciało mi się siku, ale tak, że zaraz zrobię pod siebie (początki zapalenia pęcherza, w dodatku była zima, z ogrzewaniem w pociągu było różnie). Przeszłam cały pociąg wzdłuż – ani jednej otwartej toalety. Co zrobić, zaciskam zwieracz, uda, pięści i „trzymam”. Przyszedł moment krytyczny... nie miałam niestety żadnego kubka, butelki itp. Poszłam więc do jednego z pustych przedziałów i nasikałam na podłogę (nie było jeszcze „miejscówek”, więc na szczęście ludzie mogli omijać akurat ten przedział).
Do dziś mi głupio i serdecznie przepraszam ekipę sprzątającą.
Co jak co, ale to jest prawdziwe anonimowe!
Brakuje mi tych historii, które były na początku istnienia strony. Do tego masa komentarzy pod każdym wyznaniem, merytoryczne dyskusje, bez wyzwisk.
Auć, tego typu wspomnienia palą znacznie bardziej niż konieczność wymycia plamy moczu, a przecież i to jest bardzo nieprzyjemne.
Może małe, ale na pocieszenie powiem, że kiedyś korzystając z WC w pociągu, zatrzęsło wagonem i mój mocz poleciał w całości na podłogę. Zaraz po wyjściu minęłam się z inną pasażerka i tylko ją ostrzegam, że "ktoś" obsikał całą podłogę, żeby poszła do następnego WC
Między wagonami się nie dało?
Między wagonami to by ją ktoś zobaczył.