#pNvGW

Czuję, że rodzice mnie nie słuchają. Moi rodzice są po rozwodzie od kiedy pamiętam. Na co dzień mieszkam z mamą, ojczymem (mam z nim dobrą relację) i z siostrą. Do taty jeżdżę w co drugi weekend, wakacje na 2 tygodnie każdego miesiąca, tydzień ferii i niektóre święta. Ostatnio zaczęło do mnie docierać, że moi rodzice mnie nie słuchają (może nie chcą, nie potrafią?)

Ojciec - od niego zacznę, bo u niego zauważyłam to wcześniej. Kiedy mnie odbiera i wsiadam do auta, czasami podczas drogi rozmawiam z nim o szkole, znajomych, życiu. Czuję, że powinnam rozmawiać z nim o tym. On, zamiast angażować się w rozmowę ze mną, niby słucha, ale wylatuje mu to drugim uchem, bo potem jakby zapomina o mojej rozmowie, bo zaczyna gadać o sobie. Jak tak robi, to się angażuję w tą rozmowę o jego życiu. Potrafię mówić mu o moich znajomych, np. że Bartek to, Bartek tamto, po czym dojeżdżamy do domu/rozmawiam z nim na drugi dzień, pyta "Kim jest Bartek?". Starałam się mówić mu o moich problemach, trudnościach, itp., lecz on albo nie słucha, albo je bagatelizuje, lub po prostu zwala to na nastoletni wiek, hormony. Nie mam w nim wsparcia, nie potrafi mi pomóc. Ku mojemu zdziwieniu, kiedy nic nie gadam, on prosi mnie, żebym z nim rozmawiała. Kiedy pada pytanie w stylu "Co tam?" - odpowiadam, że "nic", na co mój tata się denerwuje, bo "jak odpowiadasz nic na moje pytanie, to nie ma to logicznego sensu" - jakoś tak to mówi.
Mama - kiedyś rozmawiałam z nią więcej o życiu, ale teraz trochę mniej rozmawiamy, bo jest przytłoczona pracą. Podobnie jak ojciec, bagatelizuje moje problemy, zwala na hormony, nastoletni wiek, lub mówi, żebym się tak nie zachowywała, bo to nienormalne i skończę w psychiatryku. Kilkukrotnie prosiłam ją, by umówiła mnie do psychologa, słyszałam, że powinnam zmienić nastawienie, że mi przejdzie i w ogóle to ja bzdury wygaduję. Kiedy rozmawiamy to rozumiem, że może nie podzielać mojego entuzjazmu na temat niektórych rzeczy, ale chociaż mogłaby przez chwilę o nich posłuchać, a nie przerywać mi w połowie słowa, mówiąc, że mam zająć się czymś normalnym. Często komentuje mój wygląd w niemiły sposób.

Czy to ja jestem złą córką, że chcę podzielić się z rodzicami tym, co mnie trapi, męczy, co mi się nie podoba, tym co mnie cieszy, sprawia mi radość, tym jakich mam fajnych znajomych? Może robię to w nieodpowiedni sposób? Może powinnam mówić mniej? Jedynymi osobami, które chcą jeszcze słuchać są babcie (chociaż ta druga zachowuje się czasem trochę jak tata), i niektórzy znajomi.
Mnbvcxzasd Odpowiedz

To chyba normalne.
Moi rodzice też mnie nie słuchali, nawet mówili, że gówniara nie może mieć problemów, żyje jak pączek w maśle a my to w dzieciństwie krowy wyprowadzaliśmy na pole.
Teraz jestem rodzicem i staram się słuchać dziecka. Staram się. Jednak mam głowę pełną problemów, zmartwień, stresu i sprawy dziecka wydają mi się głupie. Wiem, że dla dziecka są ważne i staram się je traktować poważnie, ale gdzieś tam w głowie" dziecko, ty to jeszcze nie znasz życia".

emilyana Odpowiedz

Nie wyobrażam sobie nie słuchać swojego dziecka. Owszem, można sie czasem rozproszyć, można nie być w nastroju. Ale to zawsze można przeprosić, wytłumaczyć czy wrócić do rozmowy innym razem. Zabrać dzieciaka na jakiś wypad choćby miesiąc później i nadrobić to, na co nie bylo czasu z powodu natłoku obowiązków.

Nie rozumiem też podejścia, że problemy dzieci czy nastolatków są głupie. Nasze (dorosłych ludzi) problemy też są tak naprawdę w skali świata idiotyczne. Nie rozumiem, po co ludzie robią sobie dzieci, jeśli irytuje ich słuchanie o dziecięcych problemach czy jeśli praktycznie nigdy nie mają na swoje dzieci czasu i sił.
Dla mnie to, co mówi Ci mama (komentarze o psychiatryku) to patologia i obrzydza mnie to, że większość komentujących stanęła po stronie rodziców.

Sama miałam podobne relacje w rodzinie i dopiero po poznaniu męża i jego relacji z rodzicami zaczęłam tak naprawdę rozumieć, że moi rodzice byli beznadziejni. Mam z nimi kontakt, ale nie dzielę sie już z nimi niczym dla mnie ważnym, nie liczę na nich ani tez nie staram się być w ich życiu więcej niz wypada. Dobra wiadomość jest taka, że Ty też juz niedługo możesz się wyprowadzić i olać ich tak, jak oni olewają Ciebie. Najważniejsze, to żebyś nie brała tego do siebie i zaakceptowala, że masz po prostu rodziców, którzy są do bani. W żadnym wypadku nie myśl, że to z Tobą coś jest nie tak!

Aha, no i założyłam, że próbowałaś już o tym z nimi poważnie, na spokojnie porozmawiać. Jeśli nie to zdecydowanie powinnaś to zrobić. Może oni sami nie do końca zauważają, co Ci robią.

Dantavo

A nie przyszło Ci do głowy z że po prostu autorka wybiera sobie beznadziejny moment na rozmowę o problemach? Są ludzie z którzy, gdy jadą samochodem nie mogą się w 100% skupić na rozmowie.

Risha Odpowiedz

Może zamiast rozpraszać ojca podczas jazdy autem ,porozmawiaj z nim w domu na spokojnie.

szarymysz

Ale "kiedy nic nie gadam, on prosi mnie, żebym z nim rozmawiała."
Czyli - rozmowa o jej problemach rozprasza go, ale np. gadanie o bzdetach już nie?

Dantavo

Dokładnie tak. Na gadaniu o bzdetach nie musisz się tak skupiać. A gadanie o problemach wymaga więcej uwagi. Sam znam wiele osób, które jak jadą samochodem muszą być bardzo skupione na jeździe, ale gadanie o bzdurach im nie przeszkadza.

Dantavo Odpowiedz

Oczywiście, że rodzice powinni słuchać co dzieci mówią, ale staraj się też być wyrozumiała. Dorośli mają często głowę pełną problemów i bardzo ciężko jest im skupić się na rozmowie. A podczas jazdy samochodem to już w ogóle wiele ludzi ka problem, by się skupić na rozmowie. Nie oznacza to oczywiście, że mogą cię olewać.

TakaOna100 Odpowiedz

Powiedz szczerze tacie i mamie to, co nam napisałaś. Jak nie umiesz to napisz/nagraj im wiadomość, będą mogli na spokojnie ją sobie odczytać/odsłuchać i może się zastanowią

Takich Odpowiedz

Pamiętam, że nie jesteś od spełniania oczekiwań swoich rodziców. Dobrze że walczysz o swoje

Istotna Odpowiedz

Żesz cholera jasna!
"Uwielbiam" podejście, że nastolatki mają głupie problemiki, naprawdę.
A tak na poważnie... To są ogromne problemy człowieka, który dopiero dorasta, dla którego te problemy są całym światem, który nie wie jak rozwiązać niektóre sytuacje, nie wie jak może podejść do danej sprawy. I to, żeby taką nastolatkę wysłuchać i wesprzeć jest cholernie istotne. Zresztą, nie tylko to. Jak córka opowiada Ci co u niej jako ważna osoba w jej życiu rodzic powinien się tym zainteresować. Dlaczego? Bo to znaczy, że interesujemy się sprawami kogoś, kto jest dla nas ważny. Ignorowanie zarówno ważnych jak i mniej ważnych jest ignorowaniem całości tej istoty. A rozmawianie czy to z dzieckiem czy nastolatką, czy nawet dorosłym dzieckiem pozwala nawiązać relację, której każdy z nas potrzebuje. Wyśmiewanie zainteresowań? Brak reakcji na sytuację, w której nastolatka rzeczywiście wprost prosi o pomoc psychologa? No dajcie spokój!

A konkretnie do Autorki:
Masz słabych rodziców. Może nikt nie nauczył ich rozmawiać, może nie wiedzą, jak to powinno wyglądać. Ale to nie jest dla nich wytłumaczeniem. Po prostu, ich zachowanie nie jest okey. Ale wierzę i z całego serca życzę Ci, żebyś znalazła w swoim życiu kogoś, kto naprawdę zainteresuje się tym, co dla Ciebie ważne, dla kogo będziesz ważna i kto będzie Cię tak po prostu wspierał. Pamiętaj, że rodzinę można sobie "wybrać". Że nie muszą Was łączyć geny, żebyś poczuła, że to są ludzie dla których jesteś ważna. Tak po prostu ❤

Postac Odpowiedz

Może powinnaś mówić mniej. Czasem potrzeba ciszy. Ty pewnie też nie jesteś ciekawa wszystkich szczegółów z życia Twoich rodziców.

halbsoschlimm Odpowiedz

Nie obraź się, ale problemy nastolatków są zwykle dla dorosłych niczym więcej jak głupawymi problemikami. Ja też nie mogę słuchać rozmów młodzieży (przykładowo, gdy przypadkowo jestem świadkiem rozmowy), nuda, dno i wodorosty.

coztegoze2

Jako dorosła osoba mogę Ci napisać, że Twój komentarz to dno. Wiesz, nie obraź się ;)

Każdy z nas ma jakieś problemy i dla innej osoby dana sytuacja może nie wyglądać na problem, może być sytuacją łatwą do rozwiązania. Kwestia perspektywy. Ale to nie znaczy, że należy drugiego człowieka ignorować, gnoić czy umniejszać jego problemom. Można go wysłuchać i mu próbować pomóc jeśli ta osoba tego chce.

A tym bardziej od tego są rodzice żeby swoje dzieci wspierali. Tym bardziej, że oni przez okres dojrzewania już przeszli i swoim dzieciom mogliby doradzić. Także zachowanie rodziców tutaj opisane jak najbardziej normalne nie jest.

szarymysz

"problemy nastolatków są zwykle dla dorosłych niczym więcej jak głupawymi problemikami."

I takie podejście to jest właśnie duży problem... dorosłych.
Wiecie dlaczego problemy nastolatków są o wiele poważniejsze od naszych, dorosłych? Właśnie dlatego, że są problemami _nastolatków_ . Czyli młodych ludzi, którzy w wieku dojrzewania najczęściej nie chcą lub nie potrafią zrozumieć, że podobne problemy ma pół świata i jakoś z nimi żyje i je rozwiązuje. Oni żyją pod ogromną presją grupy rówieśniczej i porównują się z tą grupą, a nie np. z rodzicami. Dla dojrzewającej dziewczyny pryszcz, który wyskoczył na nosie na dzień przed ważną randką jest najpoważniejszym problemem na świecie, bo _każda_ randka jest najważniejsza, a świat często jest czarno-biały (przy czym "czarno" to my, rodzice czy nauczyciele a "biało" to oczywiście młodzież) i nieważne, że rodzice mają na głowie zarabianie na rodzinę i czasem pomaganie swoim rodzicom. Tak było, jest i raczej będzie.

My, dorośli potrafimy sobie przetłumaczyć, że problem pryszcza jest mały w porównaniu np. do perspektywy utraty pracy, z której utrzymujemy siebie i rodzinę. Ale nie próbuj przekonywać o tym dorastającej córki... Mission Impossible. :)

Może i masz rację co do głupawych problemików, o których nastolatki rozmawiają _między_sobą_ . Ale jeżeli syn czy córka przychodzi _do_ciebie_ z problemem, nawet błahym, to jest on dla niego/niej ważny więc nie umniejszaj jego wagi tylko powiedz "No dobra, rozumiem, że dla ciebie to bardzo ważne, więc może zrób tak albo tak. Zawsze masz moje wsparcie". I ciesz się, że w ogóle przyszedł/przyszła z tym do ciebie, bo to znaczy, że twoja opinia (jeszcze) jest dla pociechy ważna. A jeżeli będziemy ciągle spławiać nasze pociechy tekstami "Młody/a jesteś, nie znasz życia, to ma być problem?" gdy będą chciały naszej rady czy wsparcia, to za parę lat sobie pójdą na drugi koniec świata i kto nam na starość poda... smartfona? :)

Dodaj anonimowe wyznanie