#oAyJY
Na pytanie kuzyna, którego nie widziałem od 10 lat albo dłużej, czy chciałbym zostać chrzestnym jego syna (byłby bogaty wujek, nie?), powiedziałem, że nie. Wierzący nie jestem, do kościoła nie chodzę, dla mnie to bez sensu. Dziewczyna kuzyna chciała wjechać mi na poczucie winy i powiedziała, że jak tak mogę, przecież dzieciom się nie odmawia. Odpowiedziałem, że jak mnie ich syn zapyta, to mu nie odmówię.
Ich miny wyglądały, jakbym im całą rodzinę skarpetkami wytruł. Dopili kawę i wyszli bez słowa :)
Bo bycie ojcem/matką chrzestną to same problemy i żadnych korzyści. Rodzice gówniaka traktują chrzestnych, jak bankomat, a potem dziwne że nikt nie chce zostać chrzestnym.
nie zeby cos, ale bycie rodzicem chrzestnym polega na pomocy lub przejeciu na siebie obowiazku wychowania dziecka w wierze, a nie byciu bankonatem
bardzo dobrze zrobiles, tez tak kiedys komus powiedzialam
W teorii, bazienka, tylko w teorii. Teraz wielu ludzi chrzci dzieciaki, bo "co ludzie powiedzą", "prezenty", "wszyscy tak robią".
@elbatory
Czyli wymyśliłaś sobie swoją całkowicie błędną definicję chrzestnego? To nie jest tradycja tylko funkcja osadzona w religii chrześcijańskiej i ta religia zgodnie ze swoimi zasadami nakłada na chrzestnego konkretne obowiązki.
@elbatory a na opisywane przez Ciebie stanowisko nie mówi się "przyjaciel rodziny"?
Eldingar, wiem, ze w teorii, niestety, a komunia to nie spotkanie z Jezusem, tylko impreza i prezenty
nie rozumiem, po co to dziecku fundowac, samemu nie wierzac i/lub nie chodzac do kosciola (do wierzacych nic nie mam, to normalne, ze chca przekazac wartosci dzieciom, ale osoby pojawiajace sie w kosciele tylko na cudzych slubach czy pogrzebach?)
@elbatory
Mówimy o Polsce, więc zagraniczne definicje nie mają żadnego znaczenia ;)
Hm, ja by się cieszył z bycia chrzestnym. Kupowałbym mądre prezenty - rozwijające zabawki, a potem książki, nauczyłbym odmawiać świecki brewiarz, zabierałbym na roraty, drogi krzyżowe, majowe, czerwcowe, październikowy różaniec... Jako przykładny chrzestny.
Wkońcu to ja decyduję jakie daję prezenty, a rodzice dziecka sami zaprosili mnie do wychowywania chrześniaka.
Ja zostałam poproszona o bycie chrzestną. Nie wierzę, ślub mam cywilny, dzieci nie ochrzczone... Nie rozumiem, jak można było wpaść na to, żeby poprosić taką osobę. W dodatku nie pracuję.
Na szczęście problemu odmowy pozbawił mnie ksiądz, który stwierdził, że rodzic chrzestny musi mieć ślub kościelny, więc odpadłam.
Co to za bzdura? Nie musisz mieć ślubu, żeby być chrzestną, możesz być singlem, stan cywilny nie ma tutaj nic do rzeczy :)
Jeśli żyję z mężczyzną, to ślub kościelny muszę mieć. A że miejscowość mała, to wszyscy wiedzą, kto z kim i kiedy. Ja ze swoim już prawie 10 lat, więc dowiedzieć się zdążyli, a ksiądz się trafił taki z powołania.
Kacper chodziło o to, że ma ślub cywilny więc z punktu widzenia kościoła grzeszy ^^
Chyba trzy razy już odmawiałam. Za każdym razem stawiałam na prawdę i mówiłam, że przecież wiedzą, że nie lubię dzieci i nie, ich dziecko nie stanowi wyjątku xD
W sumie plus.
No i bardzo dobrze