W przedszkolu, do którego chodziłam, do toalety można było iść tylko jeśli się najpierw zapytało przedszkolanki o pozwolenie. Któregoś dnia źle się czułam i chciałam pójść do kibelka kulturalnie sobie zwymiotować, ale w pobliżu nie było żadnej opiekunki.
Zwymiotowałam na podłogę, a opiekunka później miała pretensje, czemu nie poszłam do łazienki i że w takiej sytuacji mogłam iść bez pytania.
No, kurczę, jak nie wolno, to nie wolno :)
Dodaj anonimowe wyznanie
Daje zakaz a potem ma pretensje!
U mnie w przedszkolu panowały te same zasady. Ja jako dziecko bardzo często miałam przeziębiony pęcherz. Sytuacja dokładnie jak w wyznaniu, tylko zamiast wymiotów na podłodze mocz, a później pani, która mówi: -Przecież tobie wolno wychodzić bez pytania, bo tatuś powiedział, że jesteś chora.... Szkoda, że mi nikt tego nie powiedział :")
U mnie w przedszkolu też trzeba było pytać o pozwolenie. A ja, jako grzeczne dziecko, gdy zachciało mi się sikać chciałam zapytać o pozwolenie opiekunkę, ale akurat żadnej nie było w pobliżu (kojarzę, że wtedy coś się stało jakiemuś innemu dziecku). A więc tak właśnie w wieku 5 lat zesikałam się, a później musiałam chodzić w ubraniach jakiegoś chłopca 😕
Grzeczne dziecko!
Ja kiedyś bardzo źle się czułem, i wyprowadzała mnie przedszkolanka z nowa sukienką w kolorze żółtym, mój żołądek stwierdził, że ta kompozycja jest passe i jednym sprawnym ruchem dodałem do niej wiele zielonych odcieni
To jest upokarzające, aby dziecko musiało pytać o pozwolenie na wyjście do wc. A co to przedszkolanki konstruowały organizmy tych dzieci aby miały decydować czy mogą w danej chwili iść się załatwić? Może jeszcze dzieci mają pytać czy oddychać mogą?Jak uważają, że pytanie o takie rzeczy jest fajne to jak się którejś przedszkolance zachce wypuścić świstaka z nory albo odcedzić kartofle to niech pytają dzieci o pozwolenie.
To oczywiste że nie wolno. Dzieci potrzebują jasnych reguł, i jak je dostaną to się ich trzymają. Przedszkolanka powinna to wiedzieć.