#c7M4L

Nie ruszają mnie ludzie, którzy żebrzą na Piotrkowskiej albo pod Katedrą.
Nie ruszają mnie apele o przelewy dla fundacji na leczenie chorych dzieci.
Nie ruszają mnie zdjęcia zwierzaków na łańcuchach i w klatkach, które wzrokiem błagają o adopcję.

Są w moim mieście starsi ludzie, którzy przeżyli już niejedno. Samotni, biedni, z kilkoma złotymi emerytury albo renty. Nic mnie tak nie dotyka, jak widok starszej pani, która sprzedaje swoje drobiazgi, biżuterię, ubrania. Albo pana, który struga w drewnie zwierzątka i sprzedaje za parę groszy. To takie przykre, że zamiast spokojnie żyć, relaksować się przed telewizorem, w sanatorium albo sadząc kwiatki na działce pod miastem, wiekowe panie muszą ciułać każdy grosz, żeby było je stać na rachunki i wykupienie leków.

Mieszkam w akademiku, pod pobliskim sklepem z owadem w logo czasem siedzi starsza pani i namawia studentów do kupowania różnych produktów. Tej jesieni miała orzechy, zaczepiła mnie, kiedy wchodziłam do sklepu. Spieszyłam się, był koniec miesiąca, jeszcze przed wypłatą i chciałam ją spławić mówiąc, że nie mam gotówki, bo zawsze płacę kartą. Ona na to: "nie szkodzi, to kup mi dziecko dwa kilo cukru, przecież co za różnica, czy sama pójdę do sklepu, czy ty mi kupisz". Weszłam do sklepu ze łzami w oczach, kupiłam jej te dwa kilo cukru i kilka innych rzeczy, spłukałam się doszczętnie do końca tamtego miesiąca, ale wzięłam orzechy, które całą zimę leżały na blacie, bo nie potrzebowałam ich i tak naprawdę wcale nie lubię orzechów.

Kilka dni temu znowu ją spotkałam. Miała konwalie, powiedziała, że nazrywała w lesie, bo darmowo, a one tak pięknie pachną i że na pewno studentkom będzie w pokojach też pięknie pachniało, że Dzień Matki niedługo, że można mamie dać, bo na pewno wytrzymają. Zapytałam ją o cenę, powiedziała ''3 złote za bukiecik''. Więc poprosiłam ją o 10 bukiecików, zrobiła wielkie oczy, odliczyła, zapłaciłam, przewiązała mi je ładnie wstążką. Po wyjściu ze sklepu wręczyłam jej jeszcze dwa kilo cukru i poszłam z tymi konwaliami do siebie.

Wypłata w przyszły czwartek, konwalie pachną, niczego nie żałuję.
Może oprócz tego, że ona musi sprzedawać te kwiatki i orzechy.
I że tak mało jest osób, które od niej głupi bukiecik kupią za kilo cukru.
Krolilsia Odpowiedz

A mnie na szczęście nikt i nic nie wzbudza litości i wszystkie zarobione pieniądze mam dla siebie. Nienawidzę pracować, więc nie będę się tym dzielić.

Megg16

Brzmi to niezbyt sympatycznie, ale jednak zazdroszczę. Mnie też nie ruszają chore dzieci, samotne matki, niepełnosprawni itd itd, ale starsi ludzie i zwierzęta owszem. Zdarza mi się popłakać w pracy bo scrollując fejsa mignie mi biedny piesek/kotek, co miesiąc przeznaczam na wsparcie fundacji które takowym pomagają jakąś kasę (akurat stać mnie i lubię swoją pracę więc co mi tam) ale i tak do końca dnia czuję się później źle i nie daje mi to spokoju. Chciałabym być wolna od tego uczucia.

Selevan1

Ja się czuję źle jeżeli nie pomogę tym zwierzakom raz na jakiś czas.

Kartobia Odpowiedz

Mam dla ciebie informację prosto z miasta Łodzi, niektóre te babcie pracują na "etacie". "Zatrudnione" przez swoje dzieci , wnuków czy innych cwaniaczków. Na ładne oczy sprzedają towar który nie jest wart ceny oraz liczą że ktoś sypnie więcej. Jeśli ktoś zrobi zakupy to młodziaki chodzą po kamienicach i sprzedają zakupy, a cukier idzie na bimber. Często babci ktoś zapłaci za bukiecik stówę czy dwie. Ceny są często celowo zaniżone ale gdzieś niedaleko jest Sebek co sprzedaje fajki i babcie pilnuje która często ma te fajki pod kocem/kartonem. Z rana jedzie bus który wysadza te babcie przed Biedronkami czy Bałuckim. To popularny przekręt tam. A towar "hand made" jest z Alliexpress. Tak samo czy zrobi mi Pan/Pani zakupy. A potem ludzie kamienicy kupują torbę tych zakupów za grosze i więcej kasy jest na chlanie. I jeśli jest nowa w Łodzi to jest jeszce przekręt że menele na kurs językowy/bilet do Anglii zbierają bo tam mieszka ich córka lub wnuczka(co nie umie po polsku)

Stone86 Odpowiedz

Oczywiście nie należy generalizować, ale zwróć uwagę,że kij ma dwa końce. Ja również znam kilka takich starszych osób. Niskie emerytury nie są u nich bez powodu. Z trudem przepracowały w życiu zaledwie kilka lub kilkanaście lat. Nie rwały się do pracy lub też w przypadku pań mialy one bogatych mężów, którzy utrzymywali je oraz dom. Po latach nie myślenia o przyszłości nagle przy przechodzeniu na emeryturę okazało się,że świadczenie jest niskie i był dramat, a zdrowie już nie to,żeby iść na etat. Dodam, że moja mama przepracowała w życiu 42 lata. Przechodząc na emeryturę otrzymała godne świadczenie na tyle,że jest w stanie sama się utrzymać. Nie robiła nie wiadomo czego, była zwykłym pracownikiem średniego szczebla. Nie jest mi szkoda osób, które nie ubrudzily sobie rąk żadnym zawodowym zajęciem i jeszcze narzekają, że teraz ledwo żyją za niskie świadczenie. Jak sobie poscielisz, tak się wyśpisz.

Krolilsia

Masz rację, dlatego właśnie nie pomagam starym babciom.A jeśli chodzi mi o pomoc dzieciom to niby im się nie odmawia, bo to dzieci, ale cały czas mam w głowie, że takie dziecko potem dorasta i będzie terroryzować ludzi razem z innymi rówieśnikami. Wiem, że w tej chwili to tylko biedne niewinne dziecko, ale jak się bylejak udzieli pomocy, to potem wyrasta na patologię, to ja już wolę żeby takiego dziecka nie było. Drażni mnie strasznie moje myślenie,bo jest całkowicie sprzeczne z byciem dobrym człowiekiem, ale właśnie to takie dzieci imigrantów gwałcą potem białe kobiety i dokonują rozbojów. A im też się cały czas pomaga.

Selevan1

Mnie najbardziej irytuje zbieranie forsy na biedne dzieci z tysiacem wad genetycznych.

Takich, których nie dało się przeoczyć nawet we wcześniej fazie ciąży. Bardzo często jest to drugie czy trzecie takie dziecko, bo skoro dwa były pokręcone to trzecie na pewno będzie git! A tu klops.

akuratakurat Odpowiedz

A mnie najbardziej ruszają skrzywdzone zwierzęta, bo wiem, że są całkowicie pozostawione same sobie i uważane za rzeczy, a ich ból i strach są prawdziwe, do tego naprawdę nie są w stanie sobie pomóc. Ludzie akurat wcale mnie nie wzruszają, włącznie z dziećmi. Wychodzę z założenia, że jeśli ktoś nie umiera na pustyni bezludnej, to zawsze jest jakieś wyjście z sytuacji, ewentualnie sytuacja może być zła, ale nie koszmarna. Natomiast poraniony kot pod blokiem, który nikogo nie obchodzi, właśnie przeżywa prawdziwe piekło/agonię i sam sobie nie poradzi, a bardzo łatwo przecież można mu pomóc. Tak po prostu mam. Z konformizmu, nie mówię o tym młodym matkom :D

Selevan1

Też tak mam. Dlatego całe życie pomagam zwierzętom, daje forsę, byłem w wolontariatach, i wziąłem parę mocno starczych lub/i schorowanych kotów ze schronisk, aby miały choć kilka fajnych lat pod koniec.

MaryL Odpowiedz

Dziwna jesteś. Nie wzruszają cię dręczone zwierzęta i chore dzieci, które niczym sobie na swój los nie zasłużyły i nie mają mocy go zmienić. Ale wzruszają cię ludzie, którzy teoretycznie mieli całe życie, żeby się "ustawić" i ogólnie więcej sprawczosci. Historie są różne, oczywiście wszystkim należy się współczucie. Ale zestawienie co do zasady jest dziwne.

Nie rozumiem też w czym oglądanie telewizji jest lepsze od zbierania kwiatów, owoców czy dziergania. Coś w życiu trzeba robić. Czy sprzedają, bo by nie przeżyli, czy dlatego, bo mają taką chęć sobie dorobić, tego nie wiesz i nic ci do tego. Uszanuj ich pomysł na siebie i kup te kwiatki bez żadnych cyrków.

Dodaj anonimowe wyznanie