#bB6ib

Mam 37 lat. Ostatnio słyszałem w TV pytanie: „Masz przycisk, który cię zabija. A następnie powstaje wierna kopia ciebie – fizycznie, psychicznie, ale to już nie jesteś jednak ty, tylko kopia ciebie – i ta kopia dostaje milion złotych. Przyciskasz przycisk?”. Ja byłem zainteresowany już przy: „Masz przycisk, który cię zabija”... Coraz częściej jadąc autem, mam ochotę przyspieszyć i zjechać z mostu, uderzyć w drzewo czy wjechać w TIR-a, który jedzie z naprzeciwka. Boję się tylko, że coś pójdzie nie tak i narobię sobie jeszcze większych problemów, zostanę niepełnosprawny lub coś w ten deseń.Przegrałem w życie. Niby mam pracę – dobrze wykonuję swoje obowiązki, jestem doceniany, osiągam sukcesy. Lubię ją. Zarabiam całkiem OK. Jednak moje życie osobiste to jedna wielka porażka – no może oprócz córki, która jest moim oczkiem w głowie.
Nie kocham swojej żony. Kiedyś kochałem, najmocniej na świecie, jednak nie potrafię już z nią żyć. Nie potrafię z nią rozmawiać. Nie chcę nawet. Jedyne co słyszę z jej strony, to pretensje, uwagi czy docinki. Mogę wrócić z pracy, opróżnić zmywarkę, wytrzeć pozostałe naczynia, ogarnąć psa, złożyć pranie, a jedyne co usłyszę po jej przyjściu do domu, to że krzywo buty na dywanie postawiłem. Wszytko wie najlepiej i nie ma opcji, by było inaczej, niż ona uważa. Kiedyś po przeprowadzce do domu na mega drogich meblach kuchennych pojawiała się rysa niebieska, a ja miałem niebieskie laczki... Kilka dni cały czas słuchałem, jak nie potrafię szanować rzeczy, nie uważam itp. Jak miałem czas, pojechałem po denaturat, umyłem meble w 5 minut – wtedy przyznała się, że to ona paznokciem pomalowanym zrobiła tę rysę... A mnie kilka dni dręczyła, że to moja wina. Jak jej spadnie łyżka na płytki, to przypadek, każdemu się zdarza – jak mi spada, to nic nie szanuję i tylko niszczę. Ciągle ogląda ludzi z Insta i mimo że sama dużo nie zarabia, to chce wszytko kupować, choć na większość rzeczy nas nie stać. Przez budowę domu weszliśmy w taki kredyt, że mamy teraz trudności ze spłatą. Wszystko musiało być takie, jak sobie wymarzyła albo u kogoś widziała – a że nas na to nie stać, to nie jej problem. Problemem dla niej jest to, że nie jeździmy na wakacje, choć rata kredytu za dom jest większa niż jej miesięczne zarobki.
Gotuje obiady czy nam, czy córeczce takie, aby były zdrowe – nie przyprawia, nie dodaje wszystkich składników z przepisów i jeść tego także nie idzie. Postoi kilka dni w lodówce i do wyrzucenia. Ilość jedzenia, jaka się marnuje, to dramat.
Żony nie pocałowałem od lat. Ostatnie zbliżenie mieliśmy jeszcze przed urodzinami córki – czyli ponad 4 lata temu. Niby próbowałem nawiązać jakiś kontakt, ale zawsze odrzucony byłem. Tak naprawdę już nawet nie potrzebuję jej bliskości.
Nie szukam rady. Może jak przeczytam to, co napisałem, w końcu się zdecyduję. Zadziałam.
Anonimowe6669 Odpowiedz

Idźcie na terapie małżeńską i jeśli nie da się tego przepracować, rozwiedź się z nią. Dzieci rozwiedzionych rodziców są szczęśliwsze, niż dzieci żyjące z rodzicami, którzy się nienawidzą i ze sobą walczą. Znam ludzi, którzy w Twoim wieku albo i później podejmowali takie decyzje i zaczynali od nowa i teraz są szczęśliwi. Nie przegrałeś w życie - przegrałeś w małżeństwo, niekoniecznie z własnej winy, może źle wybrałeś na początku, może po drodze coś poszło nie tak. To nie jest powód żeby się zabijać, to powód żeby coś z tym zrobić, postawić granice i jeśli to nie zadziała, odejść. Pomyśl - to jest tylko jeden aspekt Twojego życia, który możesz zmienić. Jeśli powodem który Cię powstrzymuje przed zmianą jest córka, to pomyśl jak się będzie czuła jak się zabijesz, zamiast się rozwieść.

Dantavo

Jest tylko jeden mały problem, po rozwodzie z taką kobieta, facet może już nigdy nie zobaczyć dziecka.

upadlygzyms

Może tak, może nie a jeśli się zabije, dziecka na pewno nie zobaczy.

Dantavo

Oczywiście, że tak, samobójstwo nie jest dobrym rozwiązaniem. Chciałem tylko zwrócić uwagę, że sprawa wcale nie jest taka prosta, jak się niektórym wydaje. Gdy następuje rozwód i są dzieci, to faceci są po prostu na przegranej pozycji.

imtoooldforthisshirt Odpowiedz

Jesli dobrze zrozumialem to co opisujesz, to nie wiem co tam jeszcze robisz. Ty wykonujesz wiekszosc obowiazkow domowych, Ty bierzesz na siebie wiekszosc wychowania corki i na Ciebie spada wiekszosc odpowiedzialnosci za pupila. Do tego wszystkiego jestes glownym zywicielem rodziny. Twoja zona natomiast jest zlosliwa manipulatorka i glownie zajmuje sie marnowaniem kasy. Podejrzewam, ze to czepianie sie z jej strony to sposob na kontrolowanie sytuacji - ulegasz jej w imie swietego spokoju, a ona przesuwa granice coraz dalej.

Msciwoj82

Należałoby się zastanowić, co z kredytem w przypadku rozwodu. Dom prawdopodobnie trzeba będzie sprzedać.

No i co z córką. Bo wiadomo, jak działają sądy rodzinne.

Postac Odpowiedz

Zapytaj żony, czy ona Cię kocha. Czy warto się tak czepiać o wszystko. Czy równo ułożone buty są ważniejsze od dobrej atmosfery w domu. Najlepiej to do niej napisz, to może lepiej zadziałać niż powiedziane w złości słowa.
Jak ja mam ochotę się zacząć czepiać, to zadaję sobie te pytania. I pomaga, przemilczę.

Czaroit Odpowiedz

Kolejny, który jęczy, jak to mu z żoną źle. Ale nic z tym nie robi, bo po co? Lepiej się zabić i zafundować traumę swojej córce, ponoć "oczku w głowie". Niech ma dzieciak przekichane od małego - taki "dar miłości" od "kochającego" i "dbającego" tatusia. Kilkanaście lat psychoterapii i wreszcie się z tym dziewczyna upora.

Chłopie, przestań pieprzyć i szukać wymówek jak gówniarz, tylko pogrzeb we własnych gaciach, może znajdziesz tam jeszcze jaja. Niestety, Twoja żona jest toksyczna, skoro oskarża Cię i truje Ci dupę o własne przewinienia. Zatem postaw sprawę jasno - albo psychoterapia dla par albo rozwód.

Jednak wpierw polecam iść na konsultację do prawnika. Musisz wiedzieć na czym stoisz, jakie dowody musisz zebrać, jak załatwić sprawę z domem i kredytem. Musisz być psychicznie przygotowany na to, że ona wybierze rozwód, i mieć już gotowy plan działania.

Jeśli nic z tym nie zrobisz, to masz jak w banku, że z każdym rokiem będzie gorzej. Żona nie zacznie Cię szanować, skoro TY SAM nie szanujesz siebie na tyle, by o siebie zawalczyć! Utyjesz albo zaczniesz chorować, w domu będą nieustanne awantury o wszystko, a ze słodkiej córeczki wyrośnie mała jędza albo zastraszona, przerażona życiem ofiara.

Wybieraj. Albo domowe piekło i wieczne użalanie się nad sobą, albo wzięcie się w garść i dorosłe rozwiązanie problemu. Możesz też przywalić w drzewo, skoro to dla Ciebie łatwiejsze. To rozwiązanie chętnie wybierają tchórze.

JodiPicoult Odpowiedz

Masz tak naprawde nieudane malzenstwo i tyle. Zawsze istnieje rozwod.
Masz prace, ktora lubisz, masz corke, ktora kochasz, nie mialbys jedynie zony, ktorej nawet nie lubisz. Ba, mógłbys nawet poznac kogos nowego po czasie.
To naprawde nie jest takie skomplikowane.

aleextra Odpowiedz

Kurde, mam to samo. Wyprowadziłem się na jakiś czas i się polepszyło. Ale to praca z dwóch stron, nie ma lekko. Pamiętaj nie warto dla niektórych się poświęcać, przykro mi, że jesteś uwalony w taki kredyt, uciekaj.

aleextra

Czytam ano od wielu lat, czytając posta widziałem siebie sprzed 4 lat, dlatego założyłem konto, żeby napisać odpowiedź. Twoje życie jest więcej warte niż śmierć i odszkodowanie dla Twojej żony, córce na 100% nic z tego nie zostanie. Zawalcz o siebie - czy to terapia, czy rozwód. I zbieraj dowody na przypadek sprawy rozwodowej, ona na pewno to robi.

Lunathiel

@aleextra - Ej, gratuluję, że tobie się udało o siebie zawalczyć. Mam nadzieję, że jakoś się układa już teraz.

A co do ostatniego zdania - po przeczytaniu komentarzy chciałam dokładnie to samo zasugerować: autorze, nazbieraj trochę dowodów na swoją korzyść, zanim wyłożysz karty na stół i powiesz żonie co myślisz. I wiem, że to nie będzie łatwe, bo prawie na pewno masz depresję i nie masz siły nic zmieniać, ale warto chociaż spróbować - jeśli nie tylko dla ciebie, to dla córki (żeby w razie rozstania mogła normalnie widywać tatę). Poza tym - twoja żona może wcale nie chcieć rozwodu, nawet jeśli jest tak samo nieszczęśliwa, bo też ma na głowie kredyt, a wnioskuję, że zarabia gorzej. I jeśli tak, to błagam, idźcie na terapię i nie męczcie się ze sobą w takim stanie. Sam zdecydujesz, co zrobicie, ale proszę, spróbuj jeszcze czegoś innego, zanim podejmiesz tą nieodwracalną decyzję. To się serio może poprawić. Małżeństwo to tylko jeden aspekt twojego życia.

CentralnyMan Odpowiedz

Ćhcesz działać to zrób tak źeby pomóc córce i sobie

MalinoweGofry Odpowiedz

Ja tak tylko w kwestii technicznej. W razie czego to nie rób traumy drugiemu człowiekowi. Z TIRem oczywiście nie masz szans ale kierowca będzie musiał żyć z tym, że w wyniku wypadku z jego udziałem zginął człowiek. A to co ci teraz jest potrzebne to terapia. Niekoniecznie małżeńska. Żeby mieć siły ratować relację musisz najpierw uratować siebie.

Ciomak Odpowiedz

W związkach najważniejsze jest rozmawianie NA BIEZĄCO.

Wtedy masz kłótnie że ostatni miesiąc był kiepski. W gorszym przypadku dwa czy trzy miesiące. A Ciebie czeka rozmowa że ostatnie 4 lata jest chu***.

No nic czeka Cię po prostu rozmowa z żoną. Warto naprawde pomyśleć nad specjalistą od terapii małżeńskich żeby to jakoś poprowadził. Skoro jak widac nie umiecie rozmawiać i nawet 4 lata życia obok siebie was do tej rozmowy nie zmusiło.

AvusAlgor Odpowiedz

Nie nauczyłeś się stawiać kobiecie granic, więc nic dziwnego, że wlazła wszędzie i robi wszystko by jej było dobrze. To jest naturalne.
Podszkol się z asertywności i może coś z tego jeszcze będzie. Ona nie widzi już w tobie sprawczego faceta, tylko kogoś, kogo dawno usidliła i teraz się nudzi.

Zobacz więcej komentarzy (3)
Dodaj anonimowe wyznanie