#auaCr
Rozmowa ze starszym bratem, który mieszka z nimi? Nic nie da - chodzi na paluszkach, żeby tylko nie wywołać rodzicielskiej wściekłości i stara się tak chyłkiem dotrwać do osiemnastki.
Rozmowa z rodzicami powoduje tylko, że wszyscy domownicy słuchają wrzasków ojca przez kolejny tydzień, jak to wszyscy robią mu na złość, nikt nie docenia, a dzieci najgorsze. Matka w takich sytuacjach magicznie znika w kurniku, chlewiku czy innych miejscach, w których rolnik może sobie zniknąć.
Rozmowa z częścią rodziny, która mieszka bliżej? Nie widzą problemu i/lub nie chcą się wtrącać.
Donos do opieki społecznej? Efekt taki jak powyżej - ojciec drze się tydzień, matka się ulatnia, żeby tego nie słuchać. Ludzie z opieki zażądali wprawdzie konkretnych działań, ale nie zjawili się sprawdzić, czy zostały podjęte. Kolejny donos, że nic się nie zmieniło został zignorowany.
Szkoła? Nie mamy kontaktu bezpośrednio do wychowawcy, pedagoga ani dyrektora. Jest tylko numer do sekretariatu, w którym pracuje sąsiadka, serdeczna przyjaciółka rodziców. Kategorycznie odmawia przekazania sprawy dalej i przełączenia rozmowy do dyrektora, podania maila do pedagoga lub dyrektora, bo "szkoła nie może się mieszać w rodzinne sprawy"... a potem biegnie do mojej teściowej wszystko opowiedzieć, co wywołuje kolejną sytuację jak wyżej.
Dzieciak błaga już przy każdej okazji, żeby przyjechać i ją zabić, żona płacze z bezradności, a ja mam ochotę pojechać tam i pozabijać pół wsi.
Nie wiem co możemy zrobić, jak pomóc. Jakieś dobre rady, które nie spowodują, że zgniję w więzieniu?
Szanuję Cie, że nie olałeś sprawy, tylko starasz się pomóc
Ja bym zrobiła tak: najpierw twarde dowody, nagrania Waszych rozmów, niech dzieci zrobią też z domu, cokolwiek sąd może uznać za dowód na znęcanie się nad rodziną. Potem do prokuratury, łącznie z potwierdzeniem zgłoszeń do opieki. Może się zgłosi jakiś ekspert, to wtedy oczywiście zignoruj ten kom ;)
Ja bym jeszcze dodała zabranie Młodej do psychologa, żeby wystawił stosowną opinie na temat jej stanu. Jeśli dziesięcioletnie dziecko mówi, że się chce zabić, to średnio rozgarnięty psycholog ogarnie co jest na rzeczy.
Właśnie. Zebrać jak najwięcej dowodów i zabrać im młodą. A jeżeli pomoc społeczna i szkoła nie reaguje (sekretarkę to powiesiłbym na latarni za tekst "szkoła nie może ingerować w sprawy rodzinne") zostaje jeszcze poproszenie o pomoc czwartej władzy.
Zbieraj wszystkie dowody jakie tylko uda Ci się zdobyć, słowa tej dziewczynki, nagrania drącego się ojca i składaj zawiadomienie o przestępstwie bo zaniedbanie dziecka i przemoc psychiczna podpada pod artykuł. Nie w tej wiosce tylko w najbliższym okolicznym mieście, uwzględnij dlaczego tu a nie tam. Jak dobrze pójdzie to dacie radę z żoną załatwić jej opiekę prawną żeby się wyrwała z tego środowiska.
Swoją drogą chciałbym za 10 lat przeczytać wyznanie dziewczyny która ułożyła sobie życie dzięki szwagrowi który zareagował w porę jak tylko mógł ze wszystkich swoich sił. Zróbcie to dla mnie :)
Zabierzcie ją do psychologa, powiedzcie że ma myśli samobójcze i ma powody(jeśli traficie na idiotę to po prostu powie że 10 letnie dziecko nie jest poważne), nie wyjdzie to do kolejnego.
dziecko z myslami s podpada pod hospitalizacje w osrodku
nie mogą jej wziąć do psychologa bo nie są jej prawnymi opiekunami. A psycholog nie może przeprowadzić rozmowy z dzieckiem bez pozwolenia prawnych opiekunów
bazienka, w calej Polsce nie ma miejsc na oddzialach dzieciecych i mlodziezowych. Jeżeli ją przyjmą, to za poł roku...
Jest jeszcze jedna opcja, w każdej szkole jest psycholog. Namówcie młodą aby sama do niego poszła i opowiedziała o wszystkim , wówczas to on podejmie całą procedurę i jego obowiązkiem będzie rozmowa z dyrekcją itd. Jeśli jest zagrożenie życia i nic nie zrobi to grozi mu odpowiedzialność karna więc powinno zadziałać :)
Myślę że zabranie dziewczyny do was na jakieś wakacje/ ferie mogło by choć na którą metę pomoc jej. O ile macie taką możliwość.
To może tego ojca jebnijcie w łeb? Dorośli ludzie, a nie wiedzą co robić. Istnieją inne instytucje niż opieka społeczna i szkoła. Chociażby kuratorium, policja - pozew za nękanie psychiczne (nagrywać wszystkie agresywne wypowiedzi, groźby), ogólnie można zgłosić wszędzie, gdzie się tylko da. Nie ma co rąk rozkładać, tylko zacząć działać, bo dziewczynka się zmarnuje
Tam było coś o metodach pozwalających nie zgnić w więzieniu...
Skoro tak Ci na niej zależy, to czemu nie przyjedziesz do jej szkoły i nie pogadasz z dyrekcją osobiście? Dlaczego Twoja żona jako jej siostra nie przyjedzie na tydzień czy dwa do domu rodzinnego? Te tysiąc kilometrów nie powinno być problemem jeśli aż tak Ci na niej zależy.
Mam kilka propozycji odpowiedzi na twoje pytania, które mogą (acz nie muszą, bo przecież nie siedzimy w cudzych głowach) być prawdziwe:
1. Żona mu zabrania jechać tam i ujawniać, że to oni piszą donosy, bo sama nadal boi się rodziców i właśnie dlatego mieszka 1000 km od nich.
2. Dziecko samo nie chce jakichkolwiek interwencji, bo się boi rodziców, że trafi do domu dziecka, że będzie musiało zmienić szkołę, że w ogóle świat się zawali.
3. Z jakiegoś powodu fizycznie nie są w stanie tam pojechać lub są w stanie pojechać np. tylko w wakacje, jak szkoła nie funkcjonuje.
4. Biorąc pod uwagę dotychczasowy rozwój sprawy, to każda ingerencja tylko pogarsza sytuację. Może nie chcą pogarszać bardziej, próbując kolejnych niepewnych środków i szukają czegoś, co załatwi sprawę szybko i skutecznie.
5. Pójście do dyrektora też wiąże się z koniecznością przebrnięcia przez sekretarkę.
6. Boi się, że nikt nie weźmie go na poważnie, bo co to za rodzina taki szwagier z końca świata.
7. Średni brat kategorycznie im zabrania robić cokolwiek, bo się boi i chciałby nadal "chyłkiem dotrwać do osiemnastki".
8. Boi się, że jak dziewczyna trafi do domu dziecka, to wcale nie okaże się on lepszym miejscem niż dom rodzinny.
W odpowiedzi na Twoje wnioski:
1. Skoro własna siostra się boi coś zrobić, to po co mąci mąż? Zresztą, mówimy o dorosłej kobiecie, która ma obok siebie dorosłego chłopa i nie musi się bać.
2. Dziecko nie chce interwencji, ale co i rusz zgłasza rodziców do szwagra? No i jeśli nie chce, to po pierwszej "akcji" mogło zakomunikować to wprost szwagrowi.
3. Fizyczny powôd? Ale że rękę ucieło czy nogę? Urlopy w pracy, urlop na żądanie, a pks czy pkp nie kursują raz na rok.
4. Tak, bo pewnym środkiem są anonimy lub telefony z odległości.
5. A nie, niekoniecznie. Poza tym, może się przedstawić jako ktoś z kuratorium, inny rodzic czy skłamać, że dyrektor zaprosił.
6. No tak, co to za rodzina. Ale już anonimowy telefon czy anonimowy donos to pełna weryfikacja, tak?
7. Dziecko im każe. Serio?
8. Boi się domu dziecka, ale zawiadamia opiekę społeczną?
Autor może coś zrobić ponad anonimy czy telefony. Realnie zrobić. Pojechać, porozmawiać. W ostateczności nawet zostać na tydzień czy dwa, by obadać sytuację czy wbić do głowy rodzicom.
No chyba, że przejmuje się losem szwagierki w tak straszny sposób, że stać go tylko na anonimy, donosy i wyznanie w internecie.
Ale czekaj...autor jest dorosły, tak?
Jeśli chcesz pomóc, to zmień ton na mniej agresywny. Jeśli chcesz się wyżyć na kimś, to trenuj boks. Ja nie wiem o co chodzi, ja tylko sobie wyobrażam jakie są możliwe scenariusze. Tak, faktycznie mogło komuś rękę lub nogę uciąć - takie sytuacje się zdarzają. A co do nr 4, to zauważ, że pisałam, że ma dość środków niepewnych i szuka czegoś pewnego. Nie rozumiem dlaczego zarzucasz mi, że napisałam, że anonimy są pewnymi środkami. Poza tym, zauważ, że to nie były tylko anonimy, bo przecież były też rozmowy z różnymi członkami rodziny. Nie postrzegaj świata tak czarno-biało i z taką wrogością, a na pewno wpłynie to pozytywnie na twój stan zdrowia.
Zzzz, czy gdziekolwiek napisałam, że Ty twierdzisz coś o anonimach? Nie? Ach, pewnie dlatego, że autor sam o tym wspomniał w wyznaniu.
Moje zdrowie ma się naprawdę dobrze, a jeśli widzisz agresję w tonie faktów, to jak sobie radzisz z prawdziwą agresją? Serio, pokolenie snowflakes nie powinno korzystać z internetu, jeśli razi je każda wypowiedź.
A co do pomocy- nie pomogę autorowi, podobnie jak nikt z tej strony. Działania może podjąć jedynie autor i to do niego należy "moc sprawcza". ;)
Zadzwońcie po prostu na policję, ze zgłoszeniem przemocy psychicznej w domu. To podchodzi pod prokuraturę. Jeśli dzieci są małe to wątpię aby zebrały dowody. Sugeruję powiedzieć o myślach samobójczych dziecka i realnym zagrożeniu życia, w tej sytuacji mają obowiązek interwencji. Jeśli mówi tak przez telefon to nagrać, albo pokazać smsy jeśli takie są, po prostu złożyć pełne zeznania. Dziecko powinno zostać wówczas przesłuchane przez psychologa policyjnego i powinien zacząć się proces. Co prawda zapewne zostanie przyznany im kurator ale lepsze to niż biernie czekać.
Na policji od razu poproś o założenie niebieskiej karty.
art 207 kk dlugotrwale znecanie sie
macie dowody w postaci sms, przedstawcie policji
ale to chyba trzeba do PL zjechac
najlepiej jakby mloda nagrywala to, jak sie do niej zwracaja, im wiecej twardych dowodow, tym lepiej
Wyznanie na plus, ale za każdym razem jak słyszę/czytam "opieka społeczna" to dostaję wylewu. W mediach też ciągle to samo. Pomoc społeczna, proszę, niech chociaż kilka osób zapamięta... Sorry, musiałam.