#VUt1c

Było to bardzo dawno temu. Miałem jakieś 8 lat. Jak to w tamtych czasach, najwięcej rozrywki było na podwórku, więc razem z kolegą włóczyliśmy się po okolicy. Jedynym „ale” mojej mamy było to, żebyśmy nie włazili na teren pobliskich prac rozbiórkowych. 

Niestety siłą rzeczy w pewnym momencie rozrywki po prostu się skończyły, zostawiając nam tylko wyżej wymienioną atrakcję w postaci stosu cegieł, drutów i innych typowych dla ruin przedmiotów. Znaleźliśmy dziurę w siatce i weszliśmy na teren rozbiórek. 

Po paru minutach łażenia po gruzach potknąłem się i lecąc na pysk, zahaczyłem policzkiem o wystający pręt. Mina kolegi, gdy mnie zobaczył, ból i krew na łapach powiedziała wszystko – trzeba stąd spier...lać i wracać do domu.

Oczywiście pierwszym pytaniem mamy było, co się stało. Nie chcąc dostać po d... za złamanie zakazu, wpadłem na „genialny” pomysł i powiedziałem, że zostałem zaatakowany drutem kolczastym przez jednego gnojka z osiedla. Usłyszał to starszy brat, który zaczął dopytywać o konkrety, czyli kto dokładnie, gdzie i kiedy. Był wówczas jeden chachar na osiedlu, więc zwaliłem na niego, dodając całej historii prawdopodobieństwa. 

Mama wsadziła mnie do auta i pojechaliśmy do szpitala na szycie. W tym czasie brat udał się na osiedle, namierzył gościa i wymierzył mu sprawiedliwość, spuszczając klasyczny wpier...ol. Oczywiście nie dawał wiary wyjaśnieniom „zbira”, wybijając mu z głowy przemoc. 

Dziś mam 34 lata, bliznę na policzku, a prawdziwa wersja tej historii wciąż pozostaje moją tajemnicą.
vylarr Odpowiedz

Możesz mieć teraz ksywę "Joker"

Dragomir Odpowiedz

I tak się kręci to życie patusów.

Dodaj anonimowe wyznanie