#O8Mp3

Miałam kiedyś koleżankę. Uśmiechnięta, spontaniczna i pewna siebie, oczywiście nie bez wad. Traktowała relacje z ludźmi dość lekko i ogółem miała wszystko w głębokim poważaniu. W mojej ocenie nie nadawała się na przyjaciółkę, słuchanie nie było jej mocną stroną, ale na koleżankę "do pogadania" była jak znalazł. Poznałam ją w drugiej gimnazjum, i nasza znajomość opierała się na rozmawianiu na przerwach, czasami gdzieś wyszłyśmy, ot, taka sobie relacja na krótki okres, gdyż zbyt się od siebie różniłyśmy, żeby było z tego coś większego.

Po gimnazjum kontakt utrzymywałyśmy tylko przez Facebooka. Ja znalazłam sobie towarzystwo w mojej humanistycznej klasie licealnej, ona swoje w szkole zawodowej, i obie byłyśmy szczęśliwe.

Gdzieś na początku kwietnia następnego roku ujrzałam w internecie ogłoszenie o jej zaginięciu. Nie zdziwiłam się, ponieważ już nie raz zdarzało jej się uciekać i nikt nie robił afery. Wtedy zazwyczaj przebywała u swojego chłopaka, którego poznała w internecie i z którym była od trzech lat. Dlatego właśnie gdy zaginęła od razu pomyślałam, że była u Patryka, a jej babcia nie wiedząc o tym zgłosiła zaginięcie. Z czystej ciekawości napisałam do niej co ona odwala, bo pewnie rodzina się martwi itd. Gdy nie otrzymałam odpowiedzi, na którą oczekiwałam przez 2 dni, napisałam do jej chłopaka. Od niego wiadomość dostałam od razu. Na moje pytanie "Czy ona jest u ciebie?" odpisał, że nie, i że zerwali ze sobą około miesiąc temu.
Wtedy naprawdę zaczęłam się bać. Mimo że nie łączyło mnie z nią nic specjalnego, to coś dla mnie znaczyła, i wolałam, żeby nie odwalała głupot.
Przez następne dni uważnie śledziłam miejscowe media i wypytywałam naszych wspólnych znajomych, jednak nikt nic nie wiedział.
Wieści nie nadchodziły, ale nadal uważano, że ona wróci, że to na pewno kolejne głupie żarty, że pewnie pojechała na wycieczkę z znajomymi z stolicy i cały czas trzyma ją kac morderca (co już się jej zdarzało, nawet nie raz).
Dopiero po dwóch tygodniach rozpoczęto poważne poszukiwania, bo z racji jej opinii w małym miasteczku, gdzie wszyscy się znają, nikt nie widział takiej potrzeby.

Znaleziono ją prawie miesiąc po zaginięciu. Jej ciało w stanie zaawansowanego rozkładu leżało prawie 150 km od miejsca zamieszkania, odnaleziono je pod mostem przy lesie. Według śledczych zmarła około tydzień po zaginięciu, ciało miało ślady gwałtu, a powodem śmierci okazało się uduszenie. Było w aż tak złym stanie, że rodzina miała problem z identyfikacją, w wszystkim najbardziej pomogły rzeczy osobiste, które przy niej znaleziono.

Proszę was, nie ignorujcie ucieczek i takich występków! Uwierzcie mi, to może uratować komuś życie. Minęło już ponad 5 lat, a sprawca nadal pozostaje nieznany, jestem ciekawa, kiedy  (i czy w ogóle) się dowiemy, kto odebrał jej życie...
zoltybanan Odpowiedz

I to jest najgorsze, jak ktoś sobie ucieka od tak, dla wygłupu. Potem jeśli na serio coś się stanie nikt nie zwróci na to uwagi, a jak już ktoś zacznie się na poważnie martwić, jest po prostu za późno.

jankostanko33

Jak gówniarz ucieka z domu dla wygłupu, albo dlatego, że mu starzy nowego srajfona nie kupili, to też może mu się stać coś złego, bo nigdy nie wiadomo kogo spotka podczas takiej eskapady.

nata

Jak w tej historii o pastuszku.

aceofspades Odpowiedz

No niestety, sporo w tym jej winy, że jej sprawa nie została potraktowana poważnie.
Często gdy ktoś ginie, to w poszukiwaniach bierze udział nie tylko policja, ale i znajomi zaginionego, wolontariusze, organizowane są akcje poszukiwawcze i to nie przez służby specjalne, a zwyczajnych ludzi. Może i w jej przypadku by tak było, gdyby ucieczki nie zdarzały jej się już wcześniej.
Myślę, że apel powinien brzmieć: dzieciaki, nie róbcie sobie żartów z zaginięć, nie uciekajcie dla zabawy, czy dla chwilowego poczucia wolności, bo gdy naprawdę będziecie w potrzebie, to nikt wam nie pomoże.

Kotkot Odpowiedz

Nie zeby coś ale jak została zgwałcona i zamordowana to raczej poszukiwania by jej nie uratowały. Nawet jeśli ja ktoś porwał i przetrzymywał to myśle, że raczej trzymał ja w trudnym to odnalezienia miejscu. Ale raczej podejrzewam, że została zgwałcona a potem zabita zaraz po a tuż przed tym wszystkim pewnie jeszcze miała kontakt z ludzmi przez telefon itd

HollywoodUndead4Ever

Ale gdyby zaczęli jej szukać dzień po dostaniu zgłoszenia byłaby szansa na znalezienie jej żywej, przeciez zmarła tydzień po zaginięciu

Niezywa Odpowiedz

Ten apel na końcu bez sensu. Skoro była takim lekkim duchem i ciągle gdzieś znikała to nie dziwota że nikt nie wziął tego na poważnie. Przecież nikt nie będzie jej trzymał za rączkę przez całe życie. Sprawa przykra mimo wszystko.

Mojacytrynka Odpowiedz

Trochę się nie dziwię takiej reakcji. Skoro wcześniej odwalała takie akcje to można było sobie pomyśleć że i tym razem sama uciekła. Aczkolwiek przykra sytuacja. Współczuję rodzinie bo pewnie żyją w poczuciu winy że mogli wcześniej zgłosić jej zaginięcie i może wtedy dało by się ją uratować.

Herasiv Odpowiedz

Ja sie zastanawiam czy to prawda. Po prawie miesiącu w wilgotnym srodowisko raczej niemożliwe jest stwierdzenie przyczyny smierci czy tez czy doszlo do gwaltu.

ToTaPostrzelona Odpowiedz

Jak Ci zaginie jakiś znajomy to za bardzo nic z tym nie zrobisz, jeśli nie jesteś detektywem czy nie masz powiązań z policją.

Remirelka Odpowiedz

Historia bardzo smutna, ale litości - autorka jest w klasie humanistycznej i robi takie błędy w pisowni (np. "z stolicy", "w wszystkim")

WielkieGie2

Bo dziś humanista to osoba, która nie umie matematyki.

AleksanderHam

Od kiedy bycie na humanie oznacza że trzeba być hiper poprawnym gramatycznie? Szczególnie że mówimy o głupiej klasie w liceum. Przecież na profilach matematycznych też nie ma samych geniuszy z tego przedmiotu xD

bobylon89 Odpowiedz

"wycieczkę z znajomymi z stolicy"- na pewno to był profil humanistyczny?

DarkPsychopathII Odpowiedz

Skoro umarła od razu, a tak zapewne było, to co to za różnica? No niestety takie życie, jak ktoś jest lekkoduszny i ryzykuje to raz pije szampana na salonach, raz śpi pod mostem, a raz dostaje nożem w brzuch. Takie stabilne przywiązanie do miejsca to domena naszych czasów, dokumentów, zamkniętych granic. Kiedyś jak ktoś wyjeżdżał z domu to nikt go już nie widział. Lubie migrowali, żyli to tu to tam, po całym kraju i kontynencie, była wolność. Często znajomi z Paryża czy Warszawy widzieli Cie raz na 20 lat, jak przyjechałes i ich spotkałeś, bo tak już było. Znajomych ze studiów, nie zobaczyłeś najpewniej nigdy więcej. Więc to przejmowanie się uważam za zbędne. Są ludzie osiadli, a są osoby zmieniające lokum jak rękawiczki. Ilu waszych znajomych wyjechało do holandii czy francji do pracy lata temu i nic o nich nie wiecie? Uważam, że zadręczanie się nie ma sensu. Każdy jest odpowiedzialny za siebie. Jakby nie zachowywała się tak jak się zachowywała to może by żyła. Nie mówię, że jej wina, ale dziewczyna, która obraca się w podejrzanym towarzystwie ma większe ryzyko bycia zgwałcona czy zabitą niż przeciętna osoba. To są fakty.

RudyKot11

Jak to umarła od razu? „Według śledczych zmarła około tydzień po zaginięciu„

DarkPsychopathII

Tydzień po zaginięciu, a nie tydzień po zgwałceniu... Więc najpewniej uciekła i dopiero po tygodniu balowania to wszystko się jej przytrafiło.

Dodaj anonimowe wyznanie