#MgeSQ

Doskonale zdaję sobie sprawę z sytuacji materialnej własnej rodziny. Żadnych problemów finansowych, dobrze prosperująca firma. Od kiedy pamiętam rodzice dawali mi możliwość edukacji w każdym kierunku, za co jestem im bardzo wdzięczna. Wszystko zawsze z najlepszych firm żeby „w byle czym” nie chodzić czy „byle czego” nie mieć. Ale mam szacunek do pieniądza, sezonowo chodzę do pracy, od rodziców na własne pierdoły biorę tylko w wyjątkowych sytuacjach.

I wiecie co jest najgorsze? Przekonanie wszystkich, że skoro moi rodzice mają spory dostęp do pieniędzy, to ja też to mam. Teksty w stylu „dla ciebie to nic, rodzice i tak na wszystko ci dają” to norma. Jak byłam dzieckiem, to niektórzy rówieśnicy mnie unikali, bo pewnie jestem rozpuszczoną egoistką (ktoś im musiał tak mówić, bo nie wierzę, że 8-letnie dzieci by na to patrzyły). Niedawno na spotkaniu ze znajomymi koleżanka rozwaliła szafkę w kuchni i bez żadnych przeprosin powiedziała: „A, to nic, stać was na kilkanaście takich”. No szlag trafia... Również prośby o pożyczki to tradycja. „Rodzice ci dadzą”, „Oni ci kupią”, „I tak wszystko dostajesz”.

Nie. Posiadanie pieniędzy to jedno, a rozrzutność na pierdołach i zerowy poziom kontroli wydatków to drugie.
sensibility Odpowiedz

Moja mama miała tak samo. Dziadek miał bardzo dobrze prosperujący zakład oprawy obrazów i tym podobne. Kupa kasy. I wszyscy do mamy "ty to córka prywaciarza, to masz kasę", i nie docierało że to jej tata ma pieniądze, nie ona.

karolyfel

Shaquille O’Neal - amerykański były koszykarz i multimilioner w wielu wywiadach podkreślał, że swoim dzieciom uświadamia: to nie MY jesteśmy bogaci, to JA jestem bogaty. Dalej dodaje, że jeśli ktoś z jego rodziny ma racjonalny pomysł na biznes, to on chętnie zainwestuje, ale to co innego niż sypanie kasy dla samego sypania kasy. Lubię to jego podejście do tematu.

F9T Odpowiedz

Znam osobę, która tak jak ty ma rodziców, którzy dobrze zarabiają, ale w przeciwieństwie do Ciebie ona chwali się tym jakby to ona do wszystkiego doszła, a nie oni. Chore to.

Selevan1

Najczęściej niestety takie osoby zachowują się właśnie w sposób jaki opisałeś.

karolyfel Odpowiedz

Podoba mi się podejście autorki do pieniędzy, w tym jej podejście do pieniędzy JEJ RODZICÓW. Co jednak ważne: każdy, kto ma pieniądze (również dziecko majętnych ludzi) musi nauczyć się asertywności, w tym odmawiania - pożyczek, sponsorowania itp.
Niestety musi też przywyknąć do takiego traktowania, że niby wszystko samo spada z nieba . Tego nie da się ludziom wytłumaczyć, a przynajmniej jest to bardzo trudne, że majętni rodzice nie zawsze swoim dzieciom sypią kasę bez limitu.
Jest też jeszcze jedna strona takiej sytuacji: wszyscy chętnie widzą, że ktoś "ma pieniądze" czy "jest bogaty". Prawie nikt nie widzi, jaką ten ktoś zapłacił cenę za swoją dobrą sytuację materialną: ile pracy to kosztowało, ile zachodu, ile ściskania pasa na początku, ile stresu i nerwów, ile wyrzeczeń, jak wielkie ryzyko ktoś poniósł, jak musiał być odważny w tym, co robi, jak boleśnie musiał się oddalić od swojej "strefy komfortu". Większość ludzi chciałaby zostać milionerami pracując u kogoś na etacie od 8:00 d0 16:00.

GieniaMalinowska Odpowiedz

No cóż, jak mówi przysłowie bogaty nie zrozumie biednego. Ludziom z lepszych domów wydaje się, że pieniądze to tylko to co w gotówce i na koncie. Nie zauważają, że ich stan zdrowia jest całkiem ok, bo rodzice chodzili z nimi do lekarza, bo nie byli np. pogrążeni w marazmie przez bezrobocie. Nie zauważają, że tak naprawdę nie znają poczucia głodu. Nie zauważają, że zakup książek do szkoły to nie był żaden problem. Nie zauważają, że było dla nich oczywiste móc studiować. Nie zauważają, że mają zęby w dobrym stanie, bo mamusia zaprowadzała do dobrego stomatologa. Nie zauważają, że nigdy nie obudzili się w lodowatym domu. A już codziennego budzenia się w takich warunkach w ogóle sobie nie są w stanie wyobrazić. Nie zauważają, że ich ubrania pachną proszkiem, a nie stęchlizną. Przecież każdy tak ma ! No dobra, może nie każdy, ale 99 proc. społeczeństwa, a ten 1 proc. to błąd statystyczny. Dla osób z lepszych domów, to są warunki zastane, status quo. Oni tego nie widzą, że to wszystko to konsekwencja pieniędzy. Niestety, ale jak masz 19 lat i dosłownie nic, poza lekko śmierdzącymi ciuchami na sobie, bo nie stać cię na proszek, zachrypniętym głosem od zimna i wilgoci oraz lekkim bólem głowy od hipoglikemii, to po prostu idziesz na taśmę do fabryki, żeby po prostu przeżyć. A przecież wiadomo, że robol na zmiany ma ogrom czasu i energii na kontynuację nauki i świetlaną przyszłość !
XD

akuratakurat Odpowiedz

Hmmm, wiesz, to jest tak, że tym osobom też w sumie nie chodzi o pieniądze, tylko o poczucie bezpieczeństwa, takiej poduszki w razie życiowego potknięcia. Ja wychowywałam się w biedzie, i w sumie dzieciństwo było ok, bo nie byłam za bardzo świadoma fatalnej sytuacji, ale za to wczesną młodość miałam koszmarną - głód, przepracowanie, nerwowość, generalnie walka o przetrwanie. Teraz mam pieniądze. Nie jakieś duże, ale po prostu zarabiam 4 tys. zł na rękę i dla mnie to bardzo dużo, bo zawsze miałam kiepsko. Pieniądze to nie zakupy, ale poczucie bezpieczeństwa i sprawczości. Mam znajomych z bogatych domów i rzeczywiście często sami są bardzo pracowici, a do tego nie sfrustrowani, w porównaniu do znajomych że słabszego środowiska, ale szczerze mówiąc to ci znajomi z bogatszych rodzin nie są sami w stanie ocenić tego, że to jak wygląda ich życie jest tak naprawdę w 90 proc. wynikiem urodzenia się w dobrze sytuowanej rodzinie. Nie mam nic do bogatych, bardzo często są mniej zawistni niż szaraki :), ale szczerze mówiąc ludzie z bogatych rodzin mają o niebo łatwiej w życiu. Wystarczy, że sami od siebie coś dają i już wszechświat podaje im rękę:) U ludzi biednych niestety tak to nie wygląda :(

karolyfel

Zawsze możesz być tym pierwszym pokoleniem, które dorobiło się bogactwa. Wtedy - tak jak piszesz - twoim dzieciom będzie sto razy łatwiej.
Trzymam kciuki!

Megg16 Odpowiedz

Nawet gdyby to były Twoje pieniądze, nawet gdybyś miała je z wygranej w lotto a nie musiała na nie pracować, to nadal nie upoważnia to nikogo do nie szanowania Twoich rzeczy i odcinałabym się od takich znajomych. Brak szacunku do Twojego mienia to też brak szacunku do Ciebie. Również mam wokół siebie ludzi o bardzo wysokim statusie materialnym i w życiu nie przyszłoby mi do głowy, że mogę niszczyć ich rzeczy bo ich stać. Wręcz przeciwnie, jeśli np mogę coś od nich pożyczyć (np samochód) ale jego wartość sprawia że na samą myśl o płaceniu za szkody włosy stają mi dęba, to nie pożyczam, nie dotykam a nawet nie prowadzę w ich obecności - nie stać mnie na pokrycie szkody, to robię tak, żeby nie musieć jej pokrywać. Nawet jeśli sami mi to proponują. Tej koleżanki od zniszczonej szafki więcej nie zapraszaj, a w razie pytania dlaczego jej nie zaprosiłaś nie miej najmniejszych oporów odpowiedzieć zgodnie z prawdą.

niebieskieokulary Odpowiedz

To jest najgorsze i dlatego nie przyznaję się zwykle do ilości pieniędzy rodziców - bardzo dziwnie się czuję, kiedy ktoś mówi np. "Ty masz taki wielki dom, zaraz się zgubię"

MaryL

No tak, już o wszystko się obrażajmy.

wolnyloginwolny Odpowiedz

Ludzie niestety uwielbiają myśleć schematami i generalizować.
Jeśli jesteś szczupła - na pewno się głodzisz
jeśli gruba - na pewno żresz jak świnia w McDonaldzie
jeśli ładna - na pewno wszystko załatwiałaś sobie przez łóżko, przykładów można dać chyba 1500.

PeggyBrown2022 Odpowiedz

Miałam podobnie, bo w małej miejscowości, w której mieszkałam, niewiele dzieci miało pracujących OBOJE rodziców. W dodatku mój ojciec pracował za granicą. Ludzie uważali nas za bogatych, nawet bardzo. W dzieciństwie czułam się w pewien sposób winna, że inni, czy to moi rówieśnicy, czy niektórzy krewni, są biedni. Moja ciotka robiła z siebie biedną, pomimo tego, że ona i jej mąż zawsze pracowali. Nie pili, mieli dwójkę dzieci, a potrafili nie dać im nic na Święta, bo nie mają kasy. Gdyby oboje nie palili papierosów, może znalazłyby się pieniądze na jednego batonika albo czekoladę pod choinkę, zawsze to dzieciom miło. Moi rodzice nie palili, byli oszczędni, nie wydawali pieniędzy na głupoty. Nigdy nie obnosiłam się z pieniędzmi. Wiedziałam, że to nie jest moja zasługa, tylko moich rodziców, że je mają. Mama się wykształciła, choć nie miała łatwo. Jej rodzina była biedna, ale moja babcia zawsze zachęcała dzieci do nauki, żeby miały lepsze życie. Ojciec sam nauczył się języka i pracuje fizycznie. Inni też mogli. Ale nie, lepiej zazdrościć. Zawsze miałam szacunek do pieniądza i doszło do tego, że byłam bardziej oszczędna od osób, które miały mniej. Nigdy nie rozumiałam podejścia osób takich jak moja znajoma - która miała około 7 rodzeństwa - kiedyś powiedziała, że "kupi sobie coś w sklepiku, bo zostało jej 2 zł". Wyglądało to tak, jakby szczególnie nie potrzebowała tej przekąski. Widocznie nie nauczono jej, że można zaoszczędzić. To były czasy przed "500 plus", a ta rodzina była naprawdę biedna. Pracował na nich wszystkich chyba tylko ojciec, albo i nie. Podsumowując, uważam, że powinnaś się otaczać ludźmi życzliwymi, znającymi wartość pieniądza, którzy poszanują własność, nawet kogoś, kto w ich oczach jest bogaty.

GieniaMalinowska

Mogę powiedzieć z własnego doświadczenia, że tak działa ludzka psychika, że jak się nie może czegoś zrobić, to bardziej ma się na to ochotę. Poza tym, dla osób, które nie kupują sobie rzeczy na co dzień, zakupy same w sobie są przyjemnością, bo oznaczają jakaś zmianę w stagnacji. Takie zakupy to takie święto i poczucie przynależności do społeczeństwa. Bardzo ważna potrzeba, u podstaw piramidy Maslowa. Dlatego twoja koleżanka wydała ostatnie 2 zł. Właśnie ludzie, którzy mają pieniądze, tego nie rozumieją, bo nie potrafią się wczuć w cudzą sytuację, tylko cały czas poruszają się na swojej mapie ,, kupuję, jak potrzebuję skonsumować", a nie ,, kupuję, bo przez chwilę poczuję się jak człowiek/ mam okazję coś kupić - nie wiadomo kiedy powtórzy się ponowna sytuacja". A jeśli miała 2 zł i była to rzadka sytuacja, to proszę Cię, ile by mogła mniej więcej zaoszczędź przez rok ? 50 zł ? :D Wbrew pozorom wydanie ostatnich 2 zł jest bardzo racjonalne, warto zrobić sobie małą przyjemność raz na miesiąc ( mniej więcej taka jest częstotliwość u biedniejszych)

PeggyBrown2022

Dzieci z tej rodziny pewnie nie odebrały edukacji finansowej. Nie wiem, jak oni wszyscy żyli, ale moja znajoma dosyć często miała drobniaki na rzeczy ze sklepiku. Nieraz myślałam, że gdyby zaczęła to oszczędzać, mogłaby sobie kupić jakąś rzecz do ubrania. Ona i jej rodzeństwo byli - w moim odczuciu - bardzo biednie ubrani, a przecież nawet w lumpeksie da się znaleźć coś, co wygląda dobrze. Ta dziewczyna miała kilka sióstr w podobnym wieku i mogłyby się wymieniać ubraniami. Mam taki pogląd, bo mojej mamy też nikt nie uczył, a sama wiedziała, co robić, żeby było dobrze. Była z bardzo biednej rodziny. Nie miała nawet apelowych ubrań. Było jej wstyd, że na szkolne uroczystości przychodzi zwyczajnie ubrana i się wyróżnia. I wiecie co? Zbierała szklane butelki, żeby za grosze sprzedawać je w skupie. Uzbierała sobie na materiał, kupiła i poprosiła swoją mamę o uszycie spódnicy. I miała wymarzone ubranie. Od dziecka zarabiała, na czym tylko mogła. Moja babcia dorabiała sobie do wypłaty, robiąc na drutach między innymi swetry. Moja mama robiła wykończenia i ozdoby do nich, to dostawała za to kieszonkowe. Potem wykształciła się. W pracy brała nadgodziny, bo to taka branża, w której się da. Dorobiła się m.in. nowego samochodu z salonu i nieruchomości (bez kredytu). Teraz ja pracuję tyle, ile się da. Jestem co najmniej trzecim pokoleniem pracowitych kobiet. Ale wiem, że osób takich jak moja mama być może nie ma dużo.

ThisLove Odpowiedz

Mi zawsze tak mówili ludzie, co wydawali pieniądze na pierdoły typu: buty za 600 zł, torebeczka Michael Kors, Iphone musi być dla szpanu, a potem marudzą, że nie mają na wakacje, wyjście do kina.... Jak ja bym sobie kupiła to by mnie zjechali, bo jestem bogata. Nigdy nie chodziłam w firmowych rzeczach, ubierałam się w sieciówkach, moi rodzice dobrze zarabiają, mają duży dom, ale nie jest jakiś super nowoczesny, do 18 roku zycia kasę dostawałam tylko na urodizny i święta, jeżdżę 11 letnim samochodem. I wiecie co? I tak mnie krytykują, bo wyobrażają sobie, że kąpię się ze sztabkami złota. Całe życie tak mam,wszędzie słyszę, że śpię na pieniądzach. Zawsze zazdrość wszystkich zżerała nie wiem o co. Jak nie o pieniądze to o urodę. I wyprowadziłam się do jednego z największych polskich miast i czuję się normalnie, bo wokół pełno bogaczy przy których jestem biedakiem. Mogę sobie kupić coś bez bycia obgadanym.

Zobacz więcej komentarzy (7)
Dodaj anonimowe wyznanie