#L9JCk
W pracy są tylko jedne damskie toalety, podczas gdy męskie można znaleźć w każdej części budynku. Cierpiałam wtedy na dziwne i zupełnie dla mnie nietypowe zaparcia. Pamiętam, że było to późnym popołudniem (zmiana do 22, ok. 3-4 kobiet w pracy w tych godzinach). Po kilku dniach ociężałego i bolącego brzucha wreszcie poczułam potrzebę pójścia na tron. Jeszcze w drodze na posiedzenie nie zdawałam sobie sprawy, że zaraz będę o 5 kg lżejsza.... Tak się stało! Misja zakończyła się sukcesem i myślałam, że zaraz uniosę się w nieco zagęszczonym powietrzu. Z jednej strony wielka radość, a z drugiej... łatwy do przewidzenia problem. Nie dam rady tego spłukać! Toaleta wypełniła się już do krytycznego punktu i poziom jej zawartości bardzo opornie opadał. Chciałam po sobie zostawić porządek, ale z drugiej strony musiałam wracać do pracy. Wewnętrzne rozdarcie, szybki rzut oka na dostępne narzędzia: niestety, brak przepychaczki! Radioaktywne odpadki z mojej osobistej fabryki energii nieco opadły, spuściłam wodę ponownie z nadzieją, że nabierze rozpędu i poniesie ładunek w siną dal kanału. Niestety. Uzupełniłam jedynie zawartość toalety... Nie miałam już czasu czekać aż opadnie. Opuściłam klapę i miałam nadzieję, że ewentualne użytkowniczki wybiorą inną kabinę (są 4). Wróciłam do pracy.
Następnego dnia koleżanka opowiadała, że weszła rano do toalety, a tam nasz konserwator powierzchni poziomych i pionowych, wraz z dwoma sprzątaczami, majstrują coś w jednej z kabin. Na jej pytanie, co robią w damskiej toalecie, odpowiedzieli, że jakaś dama uwolniła największą orkę, jaką w życiu widzieli! Oczywiście wykazałam niebotyczne zdumienie i ze spokojem wysłuchiwałam typowań koleżanki, któż to mógł być sprawcą tego nikczemnego czynu...