#KBgT1
Wczesnego ranka jak zwykle idę wokół ogrodzenia, spokojny spacerek. Nagle zaczynam słyszeć jakieś podejrzane jęki. Pierwsza myśl, że to dzikie zwierzęta albo w najgorszym wypadku coś zaplątało się w mój płot. Podchodzę bliżej i moim oczom ukazuje się taki widok: jakieś człekokształtne stworzenie leży i wije się w bagnie, przeraźliwie przy tym jęcząc.
W pierwszej chwili zacząłem uciekać. Widok naprawdę mnie przeraził. Dopiero po kilku minutach, gdy emocje lekko mi opadły, a instynkt przetrwania się uspokoił, postanowiłem wrócić na miejsce i sprawdzić co to jest.
Owym zombie okazał się stary pijaczek, który łaził po tym lesie i dostał jakiegoś ataku bólu brzucha, więc przewrócił się w bagnie, tarzał i jęczał, bo nie mógł wydusić z siebie słowa ani nawet wstać. Gdy był już całkowicie umorusany w błocie i roślinności, naprawdę wyglądał jak jakiś potwór z bagna. Zresztą musiał leżeć tam dosyć długo, sądząc po tym, jak bardzo jego ciało było brudne, a błoto na twarzy i głowie zaschnięte.
Ostatecznie zawiadomiłem karetkę i szybko go zabrali. Niestety dowiedziałem się, że później zmarł, ale winny temu był po prostu alkohol.
Biedny ten pijaczek ☹️ ale historia ciekawa, szkoda tylko, że tak smutno chłopina skończył
Prawdopodobnie na własne życzenie.
Może tak a może nie ale można się ugryźć w język zanim zacznie się tak o czyjejś śmierci pisać, nie znając szczegół
Ciekawe przeżycie, ale raczej do opowiedzenia przy kawie czy piwie. Mało anonimowe.
Bardzo anonimowe, nie ma w tym wyznaniu danych pozwalających zidentyfikować tożsamość autora wyznania.
Takie łażenie bez psa nie jest zbyt bezpieczne. W bagnie lubią tarzać się dziki i potrafią też rozerwać ogrodzenie z siatki szczególnie jak się spłozą.
1. Autor nie musi posiadać psa.
2. Dziki nie polują na ludzi.
No I?