Matylda jest moim pierwszym dzieckiem. Urodziła się 12 lat temu, a zajście w ciążę nie stanowiło problemu i nie trwało długo. Od zawsze marzyłam o dwójce dzieci, więc po 2 latach zaczęliśmy z mężem starania o drugie dziecko. Niestety trwało to o wiele dłużej niż w przypadku Matyldy, a ani ja, ani mój mąż nie wiedzieliśmy co jest grane. Poszłam więc do lekarza, który to oznajmił, że przy pierwszej ciąży były pewne komplikacje, o których nawet nie wiedziałam, które nie stanowiły zagrożenia dla pierwszej ciąży, ale uniemożliwiają zajście w kolejne. Moje serce pękło na 1000 kawałków. Byłam bardzo zrozpaczona. Po kilku miesiącach doszliśmy z mężem do wniosku, że zaadoptujemy dziecko. Zdecydowaliśmy się na to dopiero wtedy, gdy oboje byliśmy w 100% pewni, że tego chcemy.
Krzyś ma obecnie 10 lat. Jest niesamowicie kulturalnym, ambitnym i skromnym chłopcem. No lubię dzieciaka. Problem w tym, że nie potrafię go kochać… Po prostu nie umiem kochać zaadoptowanego dziecka. Staram się tego nie pokazywać (i póki co mi się to udaje), ale w głębi duszy nie umiem go kochać. Uwielbiam dzieciaka, nie wyobrażam sobie bez niego życia, jesteśmy bardzo zżyci i uwielbiamy spędzać ze sobą czas. Ja po prostu nie potrafię go kochać. Nie czuję do niego tej samej miłości co do Matyldy, pomimo tego, że traktuję ich równo. Nie umiem.
Dodaj anonimowe wyznanie
Każde dziecko kocha się inaczej. Nie będziesz czuła tego samego do dwóch różnych osób. Skoro nie wyobrażasz sobie życia bez tego chłopca, to jednak coś do niego czujesz.
Kochasz go. Tylko inaczej. Potrafię kochać mojego męża, moje dzieci, moją przyjaciółķę, mamę, brata, bratową i najlepszego kumpla. Nie wyobrażam sobie życia bez nich. A to właśnie jest miłość. Jeśli nie chcesz żyć bez kogoś - kochasz go. I nie ma co się spinać i mieć wyrzuty sumienia. Matyldę kochasz inaczej i...już. Mam 2 dzieci i oboje kocham w inny sposób. To normalne.
Brzmi, jakbyś go kochała, tylko inaczej niż Matyldę i dlatego wydaje Ci się, że to nie jest miłość. Jak posłuchasz biologicznych rodziców to też większość mówi, że kocha dzieci inaczej, bo i dzieci są po prostu inne. Nie wyobrażasz sobie życia bez niego, co to jest, jak nie miłość?
Nie brzmisz jakbyś go nie kochała. Brzmisz jakby twój plemienny instynkt traktował go jako obcego, ale miłego.
Ja myślę, że za dużo rozkminiasz :) jeśli masz z nim dobry kontakt, dbasz, lubisz go a on Ciebie, chłopak się czuje u Ciebie dobrze, to po co się doszukiwać? Tak jak inni piszą, to są 2 różne osoby, chłopiec i dziewczynka, jedno znasz od niemowlaka, drugie poznalas później, nie wytworzyły się hormony, jest dużo powodów, dla których ta miłość wygląda inaczej :) jeśli będzie Cie to męczyć, to idź do psychologa, żeby nie wpłynęło to na synka przypadkiem. Ale zastanowiłabym się, czy nie doszukujesz się na siłę ;P
Dzieci są różne, więc każde kocha się inaczej, również jeśli obydwoje są biologicznie nasze.
MIŁOŚĆ TO NIE UCZUCIE!!!!!
milość to czyny:) drobrze przysługi, bycie z kimś, wysłuchanie, drobne prezenty, zwracanie uwagi na potrzeby i rozmowa.
Jakim cudem udo ci się zaadoptować zdrowe dziecko jeśli masz już jedno? Nic nie wspominasz o jego upośledzonych więc zakładam , że zdrowe. W Polsce w kraju gdzie na dziecko czekają tłumy gdzie w domach dziecka są dzieci z nie uregulowaną sytuacja prawna , dzieci upośledzone i nastolatki. Ty posiadaczka córeczki, adoptujesz małe , zdrowe dziecko. Na jedno takie dziecko oczekuje pomiędzy 2400 na niemowlę a 800 na starsze dziecko. W innych krajach zachodu przez popularność aborcji takich dzieci jest jeszcze mniej. Jako , że znam temat jako matka zdrowego dziecka wiem, że jeśli chciałabym adoptować zdrowe małe dziecko to jedyna opcja to adopcja rodzeństwa i to najczęściej wielodzietnego.
I to jest właśnie powód, dla którego nigdy bym nie adoptowała dziecka: bo WIEM, że nigdy bym go nie pokochała "jak swojego".
Mam 2 dzieci, wiem, że każde kocha się inaczej, bo są innymi ludźmi, ale w moim odczuciu to zupełnie inne sytuacje.
I ludzie, którzy adoptują i kochają dzieci "jak swoje", zasługują na ogromny szacunek.