#CQhrL

Moja mama uwielbia oglądać filmy katastroficzne. Klęski żywiołowe, tragedie, a najlepiej KONIEC ŚWIATA.

W 2009 roku wszedł do kin film o bardzo sugestywnym tytule "2012". Moja mama oczywiście pomaszerowała do kina. Jako że miałam wtedy 9 lat i nie interesowało mnie wiele więcej niż gra w pet party, zostałam w domu.

Moja mama wróciła z seansu zachwycona. Do tej pory "2012" to jeden z jej ulubionych filmów (nie oceniajcie). A skoro jej się tak spodobał, rzuciła hasło, żeby kiedyś owe dzieło obejrzeć. Nie wiedziałam o czym konkretnie opowiada film, więc raczej się nie zainteresowałam.

Jakby ktoś nie oglądał, film opowiada o końcu świata 21.12.2012. Ziemia się nagrzewa, skorupa ziemska pęka, naszą planetę zalewa woda- ale na szczęście głównemu bohaterowi udaje się przeżyć, mianowicie udaje mu się ustali, że rządy budują w Himalajach arki (bilet kosztuje 1 milion euro) i raczej mało kto poza Billem Gatesem i Obamą może pozwolić sobie na "wykupienie" życia.

Wracając do wyznania. Jakiś rok później mama zdobyła ten film na DVD i nadszedł czas, by go obejrzeć. Ułożyłyśmy się na kanapie i zaczęłyśmy seans.

Pierwszy raz zdarzyło się, żeby film tak zmienił się moje życie.

Zaszokowana tym co zobaczyłam płakałam cały wieczór. Mama uświadomiła mnie, że naprawdę istnieje taka teoria o końcu świata, a potem opowiadała mi o Majach. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że taki mądry lud raczej nie powinien się mylić.
Wieczorem patrzyłam przez okno na moją huśtawkę i bałam się, że już niedługo to wszystko, co znam, znajdzie się pod wodą, a co gorsza umrę ja i moje zabawki.

W każdym razie film mnie zszokował. Najbardziej bałam się momentu nadejścia "fali", która przykryje całą ziemię. Moment śmierci z braku tlenu był dla mojego 10-letniego móżdżka wręcz niewyobrażalnym powodem do strachu.

Mimo to uznaję, że wcale nie byłam takim głupim dzieckiem, jak mogłoby się wydawać. Na drugi dzień rozpoczęłam reaserch i, jak dowiedziałam się z Wikipedii, ta data miała być nie końcem świata, tylko końcem tablicy kalendarza Majów.

Mimo to postanowiłam dmuchać na zimne. Nie pozostało mi nic innego, niż zacząć zbierać pieniądze na bilet na arkę.

Możecie sobie wyobrazić jaki szok przeżyłam, gdy odkryłam że:
1) 1 milion euro to 4 miliony złotych!
2) potrzebuję 4 bilety, bo mamę tatę i siostrę też wypadałoby wziąć. Policzyłam, ile razy musiałabym wygrać w totolotka, żebym chociaż ja mogła przeżyć.
Lecz kilka godzin później zdałam sobie sprawę, że nie nazbieram takich pieniędzy. Wtedy poszłam do sklepu i kupiłam sobie ciastka. Nie będę umierać głodna, a zresztą miałam jeszcze dwa lata.

Jak możecie się domyślać nie udało mi się kupić biletu na arkę. Ale koniec świata chyba ominął moją huśtawkę, no i miałam ciastka :D
karlitoska Odpowiedz

Dzieciaki lat 90tych pewnie pamiętają mrożącego krew w żyłach Sylwestra 99/20, wtedy też miał się skończyć świat :D

MaryL2 Odpowiedz

Bardzo fajnie się to czytało ☺️ zastanawia mnie tylko jedna rzecz zawsze w takich wyznaniach. Padają zwroty „mój dziecięcy móżdżek, umrą moje zabawki, zbieranie 16 milionów złotych na bilety…”. Naprawdę w tym wieku (10 lat to 4-5 klasa) jest się aż tak bardzo infantylnym? Ja mam wspomnienia z tamtego okresu, że już byłam dość świadoma. To trend dzisiejszych czasów, że się trochę za bardzo zdziecinnia dzieci, czy raczej ja mam zakrzywiony obraz rzeczywistości?

Dragomir

Matka jej powiedziała że to tylko teoria, więc to raczej ty w to uwierzyłoś. Bez zaimków, póki nie wyjawisz płci Onanxxx.

An0n

Mam nadzieję, że nikt nie będzie mylić tego użytkownika ze mną

MaryL2

Znaczy to że autorka uwierzyła, że w 2012 roku będzie jakaś katastrofa to mnie nie razi. Dużo ludzi, nawet dorosłych w to wierzyło. Albo chociaż odczuwało lekki niepokój. Bo na dobrą sprawę żeby podważyć taką teorię potrzeba sporej wiedzy - jaki Majowie mieli sprzęt, czy mogli wyliczyć jakąś trajektorię asteroidy itp. Chodzi mi bardziej o to ratowanie zabawek, huśtawkę itp. W tym wieku powoli człowiek wyrasta z zabawek, na pewno nie jest to pierwsza rzecz którą by się przejmował w razie kataklizmu. I chyba ma już się wtedy poczucie wartości pieniądza, żeby wiedzieć, że z kieszonkowego milionów się nie uzbiera. Takie od czapy przemyślenie

nevada36 Odpowiedz

Będziesz mogła pochwalić się wnukom, że przeżyłaś niedoszły koniec świata.

gomezAddams Odpowiedz

Bilet kosztował MILIARD, a nie milion :-)

Dodaj anonimowe wyznanie