#zLLNf
Kiedy wysiadłem, nigdzie nie było widać mojej siostry, toteż wyciągnąłem moją cegłę i zadzwoniłem. Ta, ku mojemu przerażeniu, powiedziała żebym wsiadł w autobus jadący na Kurdwanów i wysiadł na końcu. Nie miałem wyboru. Kiedy wsiadłem, postanowiłem postarać się o bilet, jednak miałem tylko całe 20 zł. Automat nie przyjmie, kierowca nie sprzeda. Odważnie przystąpiłem do pytania pasażerów, czy czasem nie mają rozmienić. Niestety nikt w całym autobusie nie miał, albo wszyscy bali się mojej rudej czupryny. Z rezygnacją usiadłem na wolnym miejscu i jechałem dalej osrany, bo bez biletu.
Po 2 przystankach podeszła do mnie jakaś starsza pani, wręczyła mi swój bilet ze słowami "Ja już wysiadam, lecz mój bilet jest nadal ważny, trzymaj, może ci się przydać". Podziękowałem, i zrobiłem pełną wdzięczności minę, jakby mi życie uratowała. I uratowała, bo na następnym przystanku wsiadł miły pan "proszę bileciki do kontroli".
Nadal jestem wdzięczny za ten akt dobroci dla bezbronnego rudego chłopczyka.
Też tak parę razy zrobiłem, dałem bilet komuś kto wsiadał kiedy ja już wysiadałem.
Twoja historia tu nie pasuje, tutaj jest sporo wyznań o wstrętnych starych babach, a TY o jakiejś starszej pani, która ludzki gest okazała młodemu :).