#vRZgf
Siedząc na ławce podeszła do mnie jakaś organizacja pozarządowa, a mając kilka drobnych postanowiłem je wpłacić. Wchodzę na dworzec zaglądam do portfela, a bilet zniknął. Zaczynam szukać wszędzie ale nie ma, wtedy zaczyna się nerwówka - podchodzę do kilku ludzi o prosząc o pomoc, ale każdy zbywa. Zmarnowany i wściekły na siebie uświadamiam sobie, że koszt biletu był taki sam jak darowizna na organizację.
Zniechęcony, w ostatniej chwili widząc że podjeżdża na dworzec centralny pociąg, proszę jakiegoś chłopaka czy kupi mi bilet. Ku mojemu zdziwieniu robi to, mogłem wrócić w spokoju do domu, nigdy nikomu tego nie powiedziałem. Chciałem przesłać mu pieniądze, podziękowanie, ale on nic nie chciał, dlatego dając mi bilet z całego serca go przytuliłem.
Po kilku latach przeprowadziłem się do stolicy. Zrządzenie losu spowodowało, iż czekam na peronie na swój pociąg, gdy podchodzi do mnie chłopak w wieku 22-28 i prosi o pieniądze na pociąg. Wierząc, że sytuacja zatacza swe koło, dałem mu pieniądze. Po kilku dniach spotykam tego samego faceta proszącego znowu o pieniądze na ten sam pociąg, z tą samą śpiewką.
Bilet z tamtej podróży mam cały czas w portfelu, przypominający o bezinteresownej dobroci człowieka. Oby więcej takich osób.
Chyba nawet wiem o jakiej osobie piszesz. Ten chłopak kręci się po warszawskich dworcach cały czas. Pewnie sporo dniówki wyciągnie, bo biednie i mizernie wyglada, a osoby, które są przejazdem lub rzadko pojawiają się na dworu go nie pamiętają. Przez prawie dwa lata jeździłam do pracy poniedziałek-piątek i widywałam go średnio raz na tydzień. Ba, był pierwszą „znajomą” twarzą, którą zobaczyłam po przyjeździe z zagranicznych wakacji (spotkanie miało miejsce na dworcu wschodnim). Raz jak znowu mnie zaczepił, spytałam dlaczego nadal zbiera pieniądze i czemu jeszcze nie wrócił do domu - takiej nienawiści w oczach nigdy wcześniej nie widziałam, myślałam, że coś mi zrobi, ale było dużo osób i odszedł. Uważaj na niego.
Też wiem o kim mowa, zawsze zbiera na bilet do Krakowa. Może kiedyś pojedzie w końcu ;)
Poznań główny też ma/miał swojego „biednego studenta” , pierwszy raz go spotkałam, gdy zaczynałam studia, dwa lata po ich zakończeniu, dalej nie miał wystarczająco pieniędzy na bilet :)
Krakowiaka też kilka razy spotkałam. Nawet zwracałam ludziom uwagę, że to oszust ale mało kto mi wierzył.
we Wrocławiu też jest taki jeden, za każdym razem jak tam jestem to go spotykam
Dawno temu mieszkałam we Wrocławiu i co weekend jak jechałam do domu ten sam facet na spiewke o kradzieży portfela wyłudzał pieniądze. Z 2 zęby, smród żula na kilometr, a ludzie wierzyli, że jest studentem politechniki. Za którymś razem zapytałam czemu tak długo na ten bilet zbiera i już kilka tygodni temu go nie kupił to myślałam, że mnie pobije w pociągu. Od tamtej pory jak tylko mnie widział na peronie to nie wchodził do tego samego pociągu
Jeżeli masz dobre serce i chcesz pomóc, to powiedz że kupisz już w pociągu u konduktora, to dopłata tylko chyba 7zł. Przynajmniej oszustów spławisz.
Pod warunkiem, że jechaliby tym samym pociągiem.
A widzisz różnicę między "daj mi pieniądze na bilet" a "kup mi bilet".
"Siedząc na ławce podeszła do mnie jakaś organizacja pozarządowa"... To zdanie jest tak niepoprawnie napisane, że aż absurdalne xD
Jeśli lubisz używać imiesłowów, to musisz wiedzieć, że musi być zachowana zgodność podmiotu w obu członach takiego zdania.
Np. nie można napisać "Siedząc na ławce, podeszła do mnie... " - bo to Ty jesteś jednym podmiotem, a organizacja drugim. Dlatego jedyny poprawny zapis to "Kiedy siedziałem na ławce, podeszła do mnie... ".
"Będąc młodą lekarką, przyszedł raz do mojej przychodni pacjent...":P
Tak mi się skojarzyło...
I tak, wiem, powtarzam się.;]
W okolicach Rynku w Krakowie też chodził taki artysta. Kiedyś zaczął rozmowę ze mną od „dzień dobry, czy pamięta mnie pani?” i dalej prośba o pieniądze na bilet
To nic takiego, ale kilka lat temu byłam z kuzynkami na koncercie Dody. Oczywiście nie miałyśmy biletów, ale przed bramkami jakiś przypadkowy gość dał (a raczej wcisnął) nam po 50 złotych. Byłam ja i 3 moje kuzynki. Szczęśliwe kupiliśmy bilety. Z perspektywy czasu to były najgorsze wydane pieniądze od jakiegoś nieznajomego typa.
Bo! Kupiłysmy bilet jakieś 20minut przed zakończeniem koncertu, zza bramki idealnie było wszystko widać i słychać. Doda na koniec obraziła tłum i "wiochę". Ale krolową warto było zobaczyć z bliska :D
Jejku, ja ostatnio dorzuciłam jakiejś dziewczynie 2 zł do biletu, bo było mi jej szkoda. Już mam pisać wyznanie?
A broni ci ktoś?
Po prostu nie uważam, że to materiał na wyznanie. Po co z każdym aktem dobroci lecieć na Anonimowe?