#t9Xrv
W dniu pogrzebu nikt nie jechał za trumną, i tak było daleko, a ostatnie pożegnanie już za nami. Wszystko umówione, dopięte na ostatni guzik - ludzie zjeżdżają się pod kościół. A wujaszka jak nie było, tak nie ma... Okazało się, że panowie z zakładu pogrzebowego wyjechali troszkę za późno i żeby nadrobić czas, postanowili pojechać skrótem... "Co się może stać, przecież mamy GPS"...
No właśnie, zasięg niestety padł w środku pola...
Koniec końców, wujek spóźnił się na własny pogrzeb.
I taki temat w Teleexpressie"spóźnił się na własny pogrzeb"
Albo przynajmniej w gazecie lokalnej, nagłówek na pierwszą stronę
Chyba w Superexpresie :-D
Chyba w Fakcie
Haha, spóźnialski do końca :D
Dokładnie!
Do końca i kilka dni później
Ja się na własny porod spoznilam 2 tygodnie... Co będzie na końcu, to już się boje....
Ty na poród, ja na swoje narodziny spóźniłam się 2 tygodnie :-)
Nie spodobało mi się i od tego czasu jestem bardzo punktualna.
Właśnie o to chodzi ze to ja się rodziłam...
@FoxyLadie co ty nie powiesz xd jakby to nie bylo to samo…
Ja tez odebralam to jak Foxadie ("na wlasny porod" w sensie ze przyszla do szpitala urodzic dziecko ale przyszla 2 tyg za pozno)
Skoro został skremowany, to nie mogło być żadnej trumny, tylko urna.
Pewno cała rodzina mu powtarzała ty Wujek ty to się na własny pogrzeb spóźnisz. No i się spóźnił.
spóźnić się na własny pogrzeb... ale jak zawsze i wszędzie to zawsze i wszędzie :)
O kurczę :')
To nic ja się spóźniłem na swoje narodziny, urodziny ( czyli rozpoczęcie roku jestem z 1 września) szkoły nie spóźniam raz w tygodniu