#rZTY7
Nagle podszedł do mnie pan wodzirej całej imprezy, przyłożył mi mikrofon do ust i zapytał "Jak masz na imię, dziewczynko?". Odpowiedziałam, że Ania. "Aniu, masz decydujący głos, powiedz, która drużyna wygrała?" Ja zmieszana, zawstydzona, przestraszona, bo przecież nie przyglądałam się szczególnie poczynaniom drużyn, ale powiedziałam "Niebiescy" (tylko dlatego, że lubiłam kolor niebieski).
Niebiescy oczywiście okrzyki radości. Spora część widowni niby klaskała, ale słyszałam pojedyncze głosy "Cooo? Byli najgorsi!", "Ślepa ta gówniara?", "Powinni wygrać czerwoni", kilka osób gwizdało, ale wodzirej imprezy jak to wodzirej "Super, bawimy się, brawo dla zwycięzców, gratulacje"...
I na tym mogłoby się to zakończyć, gdyby nie fakt, że czułam się z tym wszystkim bardzo źle.
Resztę czasu na festynie byłam przybita, miałam poczucie, że może wyrządziłam krzywdę innym uczestnikom, może będą mieć do mnie pretensje oni i inni ludzie z widowni. Bałam się nawet patrzeć na tych ludzi. Marudziłam rodzicom, żeby wracać już do domu, ale oni chcieli jeszcze zostać.
Kulminacją był moment, gdy do taty podszedł pan z zielonej drużyny. W myślach widziałam jak wyrzuca mi niesprawiedliwy werdykt, już prawie się rozpłakałam, ale okazał się on być kolegą taty z pracy, więc chwilę pogadali i poszedł sobie jak gdyby nic.
Dziś nawet się z tego śmieję, bo wiem, że której z drużyn bym nie wybrała, zawsze pojawiłyby się w tłumie głosy niezadowolonych, ale wtedy dla mnie była to bardzo trudna sytuacja bo (w moim poczuciu) miałam decydować o czyimś życiu i śmierci, niosłam ciężar strachu, niepewność, czy to była dobra decyzja, czy nikt mnie teraz nie zlinczuje, czy nikt publicznie nie powie "to przez ciebie przegraliśmy". Ech... co te dzieci mają w głowach ;)
Niby śmieszne i mało istotne wydarzenie z życia małego człowieka, ale właśnie takie drobnostki kształtują późniejszy charakter.
Nie do końca rozumiem, po co zrzucać taką odpowiedzialność na dziecko
I oczywiście nikt nie punktował poszczególnych konkurencji by potem dowolnie wybrane dziecko z publiczności, bez względu jak długo oglądało konkursy (i czy wszystkie) wskazało zwycięzcę. 😂
A gdyby nie wychowywać dziewczynek na grzeczne i miłe, Ania powiedziałaby: nie wiem, bo nie oglądałam. Niech pan zapyta kogoś innego.
Skąd wiesz, jak była wychowywana autorka?
Wygrali niebiescy, przegrali czerwoni, do starego podszedł zawodnik zielonych. Uhm.
Ktoś ma chyba problemy z czytaniem ze zrozumieniem... 😇