#rZTY7

Mając jakieś 5 lat, byłam z rodzicami na festynie w naszej miejscowości. Odbywała się tam konkurencja 3 drużyn: czerwonej, zielonej i niebieskiej. Zawodnicy biegali, coś przenosili na czas, była konkurencja ze skakanką. Mimo że stałam z rodzicami z przodu widowni, nie skupiłam się na tym, co się działo na boisku. Skupiłam się natomiast na ślicznej cekinowej torebce, mieniącej się wszystkimi kolorami tęczy, należącej do pani, która stała obok.
Nagle podszedł do mnie pan wodzirej całej imprezy, przyłożył mi mikrofon do ust i zapytał "Jak masz na imię, dziewczynko?". Odpowiedziałam, że Ania. "Aniu, masz decydujący głos, powiedz, która drużyna wygrała?" Ja zmieszana, zawstydzona, przestraszona, bo przecież nie przyglądałam się szczególnie poczynaniom drużyn, ale powiedziałam "Niebiescy" (tylko dlatego, że lubiłam kolor niebieski).

Niebiescy oczywiście okrzyki radości. Spora część widowni niby klaskała, ale słyszałam pojedyncze głosy "Cooo? Byli najgorsi!", "Ślepa ta gówniara?", "Powinni wygrać czerwoni", kilka osób gwizdało, ale wodzirej imprezy jak to wodzirej "Super, bawimy się, brawo dla zwycięzców, gratulacje"...

I na tym mogłoby się to zakończyć, gdyby nie fakt, że czułam się z tym wszystkim bardzo źle.
Resztę czasu na festynie byłam przybita, miałam poczucie, że może wyrządziłam krzywdę innym uczestnikom, może będą mieć do mnie pretensje oni i inni ludzie z widowni. Bałam się nawet patrzeć na tych ludzi. Marudziłam rodzicom, żeby wracać już do domu, ale oni chcieli jeszcze zostać.
Kulminacją był moment, gdy do taty podszedł pan z zielonej drużyny. W myślach widziałam jak wyrzuca mi niesprawiedliwy werdykt, już prawie się rozpłakałam, ale okazał się on być kolegą taty z pracy, więc chwilę pogadali i poszedł sobie jak gdyby nic.

Dziś nawet się z tego śmieję, bo wiem, że której z drużyn bym nie wybrała, zawsze pojawiłyby się w tłumie głosy niezadowolonych, ale wtedy dla mnie była to bardzo trudna sytuacja bo (w moim poczuciu) miałam decydować o czyimś życiu i śmierci, niosłam ciężar strachu, niepewność, czy to była dobra decyzja, czy nikt mnie teraz nie zlinczuje, czy nikt publicznie nie powie "to przez ciebie przegraliśmy". Ech... co te dzieci mają w głowach ;)
Jestlipaxd Odpowiedz

Niby śmieszne i mało istotne wydarzenie z życia małego człowieka, ale właśnie takie drobnostki kształtują późniejszy charakter.

Slivkaa Odpowiedz

Nie do końca rozumiem, po co zrzucać taką odpowiedzialność na dziecko

bylylektor

I oczywiście nikt nie punktował poszczególnych konkurencji by potem dowolnie wybrane dziecko z publiczności, bez względu jak długo oglądało konkursy (i czy wszystkie) wskazało zwycięzcę. 😂

bialamurzynka Odpowiedz

A gdyby nie wychowywać dziewczynek na grzeczne i miłe, Ania powiedziałaby: nie wiem, bo nie oglądałam. Niech pan zapyta kogoś innego.

Imaginarium

Skąd wiesz, jak była wychowywana autorka?

monstrancja Odpowiedz

Wygrali niebiescy, przegrali czerwoni, do starego podszedł zawodnik zielonych. Uhm.

niewychowanysmarkacz

Ktoś ma chyba problemy z czytaniem ze zrozumieniem... 😇

Dodaj anonimowe wyznanie