#ovcBM
Gdy straciliśmy oboje pracę, to tak sobie żyliśmy biednie z oszczędzonych pieniędzy, aby na jak najdłużej starczyły, bo wtedy nikt się nie odzywał mimo setek złożonych CV. W tamtym czasie spóźniał mi się okres 4 tygodnie, zaczynałam panikować. Nic nie mówiłam dla narzeczonego, nie chciałam go martwić, i tak mieliśmy dużo problemów. Wiecie co zrobiłam? Napiłam się wtedy do nieprzytomności, nie wiem co się ze mną wtedy stało, ale chyba to mnie przerosło. I wiecie co wydarzyło się później? Okres pojawił się dwa dni po tym moim napiciu się, ale był inny, o wiele mocniejszy, myślałam dosłownie, że umrę.
Możecie mnie zjechać i zwyzywać, ale cieszę się, że tak się stało, nie chciałam dziecka i na pewno nie w tamtym czasie, nie byłam psychicznie na to gotowa. Teraz rok później zastanawiam się, co by było gdyby, nie robiłam testu, miałam tylko podejrzenia, ale potem wszystko wróciło do normy.
Nigdy się nie przyznam nikomu w oczy, że cieszę się, że tak się stało, mimo że nie miałam nawet pewności...
A w cywilizowanych krajach wystarczy pójść do lekarza i nie ryzykować poważnych wad rozwojowych jeśli aborcja zawiedzie...
W poważnych cywilizowanych krajach można sobie zabić dziecko, fajnie mają.
SokoliWzrok
W powaznych, cywilizowanych krajach liczy sie kobieta.
Tak, liczy się, żeby biedna nieodpowiedzialna dziewczynka, mogła zabić dziecko, bo taki ma kaprys.
Tak, liczy sie jej zdanie i nikt nie wymaga od niej bycia inkubatorem, ktorym byc nie chce.
Czasami 'odpowiedzialnosc' zawodzi i wtedy ten cywilizowany krja pozwala usunac plod.
Tak, można zabić dziecko, bo jest niewygodne, no super sprawa.
Dziecka zabic nie wolno. Usunac plod juz tak.
Kwestia nazwa, tak jak np. rozwiązanie kwestii żydowskiej.
Dopiero po 4 tygodniach zaczęłaś panikować?
Szczerze ja bym się bała upić. Bo jakbym jednak była w ciąży i nie poroniła, to urodziłam chore dziecko. A wolę dzieci nie mieć niż mieć takie, które nigdy nie będą samodzielne.
Na początku ciąży prawdopodobieństwo szkód jest stosunkowo niskie. Później mocno rośnie. Choć oczywiście picie alkoholu w ciąży jest zawsze złe.
@upadlygzyms o, widzisz, wydawało mi się zawsze, ze odwrotnie - na początku powinno być większe ryzyko. Ale dzięki za wyjaśnienie, bo zawsze mnie to intrygowało jak to jest, jak ludzie wpadają, dowiadują się po miesiącu albo dwóch i przecież piją normalnie w tym czasie (w sensie tak jak zwykle, wiec jakaś impreza się może zdarzyć np) i nic się nie dzieje z płodem.
Trzeba się upijać w ciąży żeby doszło od FAS. Picie niewielkich ilości alkoholu przez całą ciążę nie ma dużego wpływu na dziecko, jedynie zwiększa ryzyko poronienia, przedwczesnego urodzenia i wad płodowych. Ale to nie znaczy, że je powodu tylko istnieje większe ryzyko ich wystąpienia.
W wielu krajach normalnym było pić wino rozcieńczone wodą w ciąży, na naszych terenach piło się alkohol niskoprocentowy zamiast wody. W wodzie stojącej łatwo rozwijają się bakterię, również jeśli pozyskuje się wodę z rzeki to może być zanieczyszczona od poprzedniej wioski. Za to przefermentowany roztwór nie posiada już bakterii, co jest bezpieczniejsze dla ludzi a zwłaszcza kobiety w ciąży.
Ckawka weź nie opowiadaj takich szkodliwych bzdur. Nawet niewielka ilość alkoholu w ciąży może doprowadzić do Fas u dziecka !! Rozumiesz ? NAWET NIEWIELKA ILOŚĆ
@Ckawka @upadlygzyms podsyłam lekturę
https://www.google.com/url?sa=t&source=web&rct=j&opi=89978449&url=https://www.ciazabezalkoholu.pl/images/file/parpa_informator.pdf&ved=2ahUKEwjexY2_t4uGAxUuiv0HHRBqBY8QFnoECBsQAQ&usg=AOvVaw1Bv0MpLWOWJVv-Edy09ku4
To jest informator dotyczący wpływu alkoholu na płód
Palalala ma rację. Nawet lampka wina raz na tydzień może doprowadzić do ciężkich powikłań. Jest to wielokrotnie medycznie udokumentowane. Rozwój centralnego systemu nerwowego staje się z czasem subtelnym procesem, podatnym na zakłócenia.
Ach, to Podlasie...
No i? Piękny region Polski.
I nie zrobiłaś testu ciążowego? Tańszy niż kupiony przez ciebie alkohol
brawo, zamiast jednego problemu-oboje byliście bezrobotni dodaj jeszcze kilkadziesiąt kolejnych, aby już nie musieć się tak bardzo przejmować pracą. W najlepszym wypadku wpadniesz w alkoholizm, skoro świetnym rozwiązaniem tej sytuacji jest nawalić się do nieprzytomności, w efekcie przepijać wszystkie przyszłe ewentualne pieniądze, albo wychoduj uszkodzone dziecko, bo wepchnęłaś je w zespół FAS... Gardzę takim zachowaniem i totalną nieodpowiedzialnością co do alkoholu w wieku, w którym najwidoczniej jesteś taaaaaakaaa dorosła, skoro zrobiliście dziecko.
Ostro. W sumie to nie wiadomo czy było dziecko, może po prostu mocniejszy okres, a autorka się zasugerowała sytuacją. Żadna metoda antykoncepcji nie ma 100% skuteczności, a są takie momenty w życiu, ze na samą myśl o wpadce ludzie tracą głowy. Patrząc z perspektywy po fakcie dochodzą do wniosku, ze by sobie poradzili z reguły. Te argumenty o alkoholizmie po jednorazowym upicie się do nieprzytomności w konkretnym celu to już zupełnie kula w płot. Ale w jednym masz racje - metoda zastosowana przez autorkę wyjatkowo głupia i mogła przynieść odwrotny efekt - sprawić, ze dziecko będzie upośledzone i tym samym przysporzyć jeszcze większy problem. Nie podoba mi się tez całkowite wykluczenie partnera z całej akcji, powinna się podzielić podejrzeniami, zrobić test i dopiero wtedy kombinować. Chyba do 10. tygodnia jest możliwa aborcja przez zażycie środków poronnych, do zdobycia za granica albo przy pomocy organizacji typu aborcja bez granic. Nie wchodząc w ocenę moralną, bo osobiście ani mnie to grzeje ani ziębi, ale jest tylko mądrzejszych rzeczy, które można było zrobić tutaj, natomiast autorka ewidentnie spanikowała
Logika co niektórych - nie mamy pracy, nie mamy za co żyć, to zróbmy sobie dzieciaka. I nawet jeżeli to nie było planowane, to dzieci z powietrza się nie biorą.
To samo - ktoś ma problemy, więc się musi nawal..ć, bo myśli, że problemy w ten sposób same się rozwiążą.