#hnjgk

Inne osoby w moim wieku są „złymi dziećmi”, bo piją, palą, wdają się w bójki, a ja jestem złym dzieckiem, bo chcę porozmawiać z moją mamą i wytłumaczyć jej mój punkt widzenia, gdy ona zaczyna się czegoś czepiać.
Frog Odpowiedz

Koronnym "argumentem" mojej mamy był w podobnych przypadkach tekst: "Nie będę ciebie słuchać, bo gadasz bzdury." A potem jej foch i ciche dni.
We mnie zaś skowyt "moja wina, moja wina, znowu moja wina".

Niekiedy naprawdę warto poświęcić chwilę na wysłuchanie tych - nawet niekoniecznie sensownych - dziecięcych argumentów czy punktów widzenia.
Zapewniam - lepsze to niż zyebanie dziecku psychiki na lata, a bywa, że nieodwracalnie.

Postac Odpowiedz

A nie za często tak tłumaczysz? Odpuść czasami. Nikomu nie chce się prowadzić wiecznych dyskusji o krzywo ułożone buty albo inną błahostkę.

elbatory

Jak rodzicom nie chce się prowadzić wiecznych dyskusji o błahostki, to niech się tych błahostek nie czepiają. Odpuszczanie jest najlepszą drogą do pokazania, że rodzic ma zawszę rację i ma prawo się czepiać o wszystko, a dziecko ma zawsze słuchać i odpuszczać. A to nie jest prawda i to rodzice powinni to zrozumieć.

Postac

Rodzice są też ludźmi, Autor jest człowiekiem, prawdopodobnie nastolatkiem. Żyje w jenym domu z rodzicami i nie powinien zachowywać się jak bachor, bo może, a rodzice zawsze powinni zachowywać się dojrzale i dziecku na wszystko pozwalać albo każdą prośbę / nakaz argumentować przez godzinę. Przykładowo : "Odnieś talerz do zmywarki" to nie jest czynność, którą trzeba argumentować. Jednocześnie jest to błahostka, ale powinna być wykonana bez szemrania i w ogóle bez przypominania. Pole do dyskusji na pewno się znajdzie, ale jeśli Autor znajduje je w każdej czynności, to się nie dziwię rodzicom, że mają dosyć.

Postac

Albo inny przykład : rodzice nie lubią patrzeć na chodzące nago dzieci, ewentualnie uważają to za zboczone, gdy ma ja dzieci różnej płci i to drugie czuje się niezręcznie. Autor za to preferuje nudyzm i gania na golasa po domu. W tym wypadku też argumentacja niewiele zmieni: rodzice nie chcą oglądać, Autor przekonuje do naturalności takiego stanu rzeczy... Ale to nadal rodzice ustalają zasady w domu i Autor powinien dostosować się do nich w częściach wspólnych domu. W swoim pokoju niech sobie siedzi goły.

elbatory

Ale skąd wiesz, że właśnie o takie sytuacje chodzi? Równie dobrze jego mama może się czepiać o to, że założył nie taką koszulkę, albo że naczynia w zmywarce ułożył nie tak jak ona chce, a gdy próbuje jej wytłumaczyć, że to nie ma znaczenia, ona mówi, że jest złym dzieckiem. Jest wielu rodziców, którzy wymagają od dzieci, by słuchały nawet ich najbardziej absurdalnych i bezsensownych żądań. Z tego wyznania nie wynika, o co się czepia matka autora, więc radzenie mu, że ma ustępować jest słabym pomysłem.

Postac

Skąd wiem - nie wiem. Pewnie z doświadczeń, z obserwacji ludzi wokół mnie, ze znajomych. Zinterpretowałam wyznanie właśnie tak, że wadą innych jest picie i palenie, a wadą autora jest przesadne wydawanie się w dyskusje.

A czemu Autor ma nie ustępować? Jakby nie patrzeć jest dzieckiem w domu swoich rodziców. To nie on rządzi w domu.

elbatory

Dziecko nie jest jakimś obcym, które na siłę wprowadziło się do domu swoich rodziców, to oni sprowadzili dziecko na ten świat, więc ich dom jest w równym stopniu domem ich dziecka. W normalnym, zdrowym, kochającym się domu, nie ma rządzącego pana i posłusznych służących, tylko wszyscy mieszkańcy są sobie równi. W normalnym domu rodzice i dzieci rozmawiają, wymieniają swoje opinie i słuchają siebie wzajemnie, a nie jedno rozkazuje, a drugie ustępuje.
Wciąż tak wielu rodziców nie powinno mieć dzieci, bo kompletnie nie nadają się do rodzicielstwa.

elbatory

Jak ja się cieszę, że mam normalnych rodziców. Mimo, że od lat z nimi nie mieszkam, to i tak ich dom jest wciąż moim domem, ciągle mi o tym przypominają, mogę do nich przyjechać o każdej porze dnia i nocy, czuć się swobodnie, a moje zdanie liczy się tak samo, jak ich zdanie.
Nie wyobrażam sobie powiedzieć dziecku, że ma mnie słuchać, bo to mój dom, a on jest tylko dzieckiem. To poniżające i przykre.

Huglabugla

Postać, nie wiem czy bardziej współczuć Tobie, czy Twoim dzieciom.
Tobie, bo ewidentnie macierzyństwo było dla Ciebie złą decyzją i cały czas pokazujesz na tej stronie jak bardzo nie lubisz bycia rodzicem.
Twoim dzieciom, bo są dla mamy tylko przykrym obowiązkiem.

Przykre, że mąż wymusił na Tobie dwie ciąże, na które nie miałaś ochoty i przeszkodziły Ci w rozwoju kariery. Jeszcze bardziej przykre, że nie jest tak skory do zajmowania się dziećmi, jak do ich płodzenia.

Mam szczerą nadzieję, że Twoim dzieciakom jakoś się w życiu ułoży i Twoja niechęć do ich wychowania, słuchania i rozumienia nie odbije się fatalnie na ich dorosłym życiu. Miło będzie jeśli w przyszłości dorzucisz się do ewentualnych terapii, których Twoi synowie najprawdopodobniej będą potrzebować.

Postac

elbatory: nie, zaburzenie hierarchii w domu nie jest dla nikogo dobre. Ani dla dzieci, na które nakłada się za dużą odpowiedzialność (są tylko dziećmi, nie powinny w równym stopniu podejmować decyzji dotyczących prowadzenia domu), ani dla rodziców, którzy mają większą wiedzę i doświadczenie, a jednak robią to, co mówią dzieci.
W normalnej rodzinie to funkcjonuje bardzo dobrze. Wątpię, żebyś jako przedszkolak decydowała w domu, że zjesz na obiad czekoladę. Rodzice zdecydowali za Ciebie, że nie zjesz. Im jesteś starsza, tym więcej rozumiesz, w końcu przychodzi moment, w którym rozumiesz, że jedzenie czekolady nie jest zdrowe. Jak to zrozumiesz, rodzice mogą przestać kontrolować Cię w tym aspekcie: rozumiesz, znasz konsekwencje, więc decydujesz. Wcześniej nie powinnaś. Jak masz kilka lat i ganiasz nago w domu przy obcych, to nie rozumiesz, że ktoś może być pedofilem. Powinnaś posłuchać rodziców, żeby się ubrać. I tak dalej, i tak dalej. Im jesteś starsza, tym rozumiesz więcej, więc powinnaś mieć coraz więcej swobody. A słuchanie rodziców to nie jest jakaś ujma na honorze i trzeba się tego wystrzegać.

elbatory

Ale ja nie mówię o zaburzeniu hierarchii i pozwalaniu dzieciom na wszystko. Pewne zasady jak najbardziej są potrzebne. Tylko te zasady powinny mieć sens, a nie funkcjonować na zasadzie "masz zrobić tak, bo ja tak mówię, a ty masz mnie słuchać, bo jesteś tylko dzieckiem". Chodzi o to, by te dzieci uczyły się też, dlaczego mają przestrzegać konkretnych zasad. Że czekolady nie zje na obiad, bo to nie jest dobre dla jego zdrowia, a nie dlatego, że jest głupim dzieckiem. Już kilkuletnie dzieci (czyli takie, które same z siebie chcą po tę czekoladę sięgać) potrafią zrozumieć takie argumenty. Na pewno lepiej zrozumieją argument o zdrowiu, niż argument "bo ja tak mówię".

Zobacz więcej odpowiedzi (12)
Takich Odpowiedz

Miałam podobnie. Teraz kiedy jestem dorosła, już przestałam tłumaczyć, jeśli mama nie chce mnie słuchać. Po prostu zostaje przy swoim i koniec. Trzymaj się, przytulam

MaryL2 Odpowiedz

Niektórzy rodzice tak mają, że co byś nie robił, to będą krytykować. Smutne to jest, bo jako dziecko nie widzisz tego, i myślisz, że to twoja wina.

halbsoschlimm Odpowiedz

To może po prostu zamilcz i przestań dyskutować? Uwierz, dzieci z reguły nie mają racji, nawet jeśli w tym wieku wydaje ci się inaczej.

Solange

Mam 25 lat. Dopiero rok temu moja mama zrozumiała mój punkt widzenia na jedyną sprawę, co do której nie potrafiłyśmy się porozumieć od moich lat szkolnych. I nagle problem zniknął.
To nie była kwestia racji, ale punktu widzenia. Naprawdę czasem wysłuchanie i zrozumienie dziecka może zmienić wszystko. Może się okazać, że po prostu do dziecka trzeba inaczej podejść i wszystko staje się łatwiejsze.
Autor nie pisze, że ma rację, ale że chce wytłumaczyć swój punkt widzenia (moja mama akurat mnie słuchała, ale nie potrafiła zrozumieć dopóki nie znalazłam dobrej metody wytłumaczenia).

halbsoschlimm

A po co dążyć do niepotrzebnych kłótni czy nieporozumień? Czasem lepiej po prostu zamknąć gębę.

Solange

halbsoschlimm, ale właśnie zamknięcie się prowadzi do większej ilości nieporozumień. Autor nie chce się kłócić, on chce wyjaśnić i naprawdę wysłuchanie, jakie ktoś ma spojrzenie na daną sprawę i ROZMOWA to nie jest żadna skomplikowana sprawa. Moi rodzice jakoś dali sobie z tym radę i starali się zrozumieć, a mam jeszcze brata i siostrę. Poza tą jedną sprawą z mamą, która była powodem do kłótni, zawsze próbowaliśmy się zrozumieć, a to rozwiązywało większość problemów.

Megg16

Solange a może to nie Twoja mama w końcu zrozumiała Twój punkt widzenia, tylko Ty z wiekiem zmądrzałaś na tyle, żeby sensownie i zrozumiale go przedstawić, bo zwyczajnie wcześniej brzmiał jak nafochany bełkot nastolatki?

szarymysz Odpowiedz

"wytłumaczyć jej mój punkt widzenia, gdy ona zaczyna się czegoś czepiać. "

Zdefiniuj to "czepianie się".
Bo jeżeli krytykuje to, że koszulki w szafie są złożone nie w tę stronę, to rzeczywiście absurd. Natomiast jeżeli krytykuje to, że niczego w domu nie robisz i nie pomagasz mimo próśb rodziców, no to ty jesteś "do naprawy", a nie mama.
To samo np. ze strojem do szkoły: jeżeli preferujesz swój styl, ale ubierasz się czysto, schludnie i nie łamiesz zapisów statutu szkoły pod tym względem, to jej uwagi są czystym czepialstwem i nie powinieneś/powinnaś rezygnować z wytłumaczenia jej swojego punktu widzenia. Natomiast jeżeli wybierasz się do szkoły z pępkiem na wierzchu i szortach do połowy pośladków ;) no to jednak przemyśl jej krytyczne uwagi i weź sobie do serca.

No to - czepia się czy się nie czepia? :)

psychodreamer Odpowiedz

U mnie w domu też nigdy nie było dyskusji, bo rodzice uważali, że jak jestem młodsza to z automatu gówno wiem i nie mam racji.

Dodaj anonimowe wyznanie