#gPFnm

Jakiś czas temu, kiedy wysyłałam córki na ich pierwsze kolonie, przypomniała mi się sytuacja z moich własnych i włosy zjeżyły mi się na głowie...!
To było lato 1987 roku. Miałam sześć lat i byłam najmłodszym dzieckiem w rodzinie, które chciało robić wszystko to, co starsze rodzeństwo, wyprosiłam więc udział w moich pierwszych koloniach. Wyjazd pamiętam dosyć dobrze i wspominam pozytywnie... Oprócz jednego momentu. Podczas ciszy poobiedniej wymknęłam się samotnie na plac zabaw, a tam w krzakach nieopodal siedziało trzech meneli i właśnie dobierali się do butelki wódki. Zobaczyli mnie i przywołali do siebie. Ja grzecznie do nich podeszłam, chociaż sparaliżował mnie strach. Do dzisiaj nie rozumiem tej logiki, jaką kieruje się dziecięcy umysł.
– Dziecko, przynieś nam trzy szklanki – wychrypiał jeden.
I wiecie, co ja zrobiłam? Zamiast uciec, pobiegłam do kuchni, przerażona, ale posłuszna! Poprosiłam kucharkę o szklanki.
– Po co ci one? – zapytała.
Pamiętam moją odpowiedź:
– Dla panów w krzakach.
– Dla takich to nie dam ci szklanek. Dam ci słoiki.
Wyobrażacie sobie? Dorosła kobieta widzi dziecko, które opowiada o jakichś mężczyznach w krzakach i wysyła je do nich z powrotem!
Wróciłam do meneli i posłusznie dałam im słoiki.
– A teraz uciekaj.
Uciekłam. Rzuciłam się na swoje łóżko i zaczęłam płakać z przerażenia. Po chwili przyszła opiekunka i na jej pytanie, co się stało, opowiedziałam całą historię.
– Nie martw się. Spełniłaś dobry uczynek – powiedziała ona.

Do dzisiaj nie pojmuję swojego posłuszeństwa pomimo strachu i reakcji tych dorosłych, odpowiedzialnych za moje zdrowie i życie. Mogłoby się skończyć to o wiele, wiele gorzej dla mnie...
Takie wspomnienie z końcówki lat osiemdziesiątych.
Dantavo Odpowiedz

Lata 80. I 90. to naprawdę były inne czasy, których nie zrozumieją osoby wychowywane w XXI wieku. Mentalność ludzi była całkowicie inna. Gdybym ja w latach swojego dzieciństwa opowiedział rodzicom taką historię, to podobnie jak u autorki opiekuna, by mnie pochwalili, że pomogłem panom żulom.

Uzytkownik404 Odpowiedz

A to nie tak, że ci panowie byli znani przez osoby z obozu? Jeśli to było stałe miejsce obozu, w pobliżu stałego miejsca przesiadywanie trzech panów z okolicy, pracownicy obozu mogli ich znać całkiem nieźle... może nie bardzo dobrze, ale jeśli panowie byli nieszkodliwi i zarazem wiedzieli, że nie są anonimowi, to prawdopodobieństwo, że zrobią coś niewłaściwego dziecku byłoby naprawdę małe...

ohlala

Gdy mowa o opiece nad cudzymi dziećmi to nie ma czegoś takiego, jak "znam tego żula". Bliscy znajomi potrafią skrzywdzić, a co dopiero jakiś człowiek z krzaków. Litości...

ohlala

@Ibanez

To nie ma nic do rzeczy, w latach 80. dzieci też były gwałcone.
Dobry opiekun by tego nie zrobił. Mam w rodzinie kogoś, kto opiekował się w tamtych czasach dziećmi na koloniach i żule zamiast słoików dostaliby srogi opierdol.

Uzytkownik404

Nigdzie nie napisałam, że uważam sytuację za prawidłową. Chciałam tylko zwrócić uwagę, że mogła wcale nie być tak dramatyczna i niebezpieczna, jak się wtedy wydawało autorce wyznania.
Po drugie - zastanawiam się czy to naprawdę rzeczywiście byli menele? Czy może tylko staruszkowie z sąsiednich domów? Starsi ludzie często niedostatecznie dbają o higienę i outfit, w latach 80. raczej nie było z tym lepiej.

MaryL2

To samo pomyślałam co @użytkownik404. Wszyscy mogli znać tych panów, mógł to być nawet brat/mąż kucharki. Mogła ona widzieć autorkę przez okno. Sprawdzić czy wróciła po 2 minutach. Wspomnienia z czasów kiedy się miało 6 lat są dosyć mgliste. Często zajęci zabawą, zaaferowani sytuacja nie wiemy nawet, że ktoś na nas zerkał, że ktoś co 10 minut liczy dzieciaki.

ingselentall Odpowiedz

Wszystko dobrze się skończyło, żule się napili, Ty miałaś ciekawą przygodę. Gratulki!

Dragomir Odpowiedz

To że menele nie znaczy od razu że i pedofile. Nie u każdego złe cechy chodzą w tych samych parach.

Dodaj anonimowe wyznanie