#cxRvr
To wydarzyło się latem, 3 lata temu. Mieszkałam wtedy w maleńkim miasteczku, dosłownie kilka bloków, dwa sklepy na krzyż i las dookoła. Wracałam od koleżanki, koło godziny 21. Było już trochę ciemno, ale odcinek do przejścia miałam niewielki, jakieś 500 m dzieliło nasze bloki. Jednak po drodze musiałam minąć kawałek parku, ledwie jedną uliczkę otoczoną krzakami, która dodatkowo była zasłonięta kioskiem, w ten sposób, ze nie było jej widać z okien bloku obok. Gdy szłam, obok kiosku stał mężczyzna w czarnej czapce z daszkiem. Kompletnie nie zwróciłam na niego wtedy uwagi, ot, stał sobie człowiek. Tylko że gdy przeszłam kilka metrów dalej, on podbiegł do mnie od tyłu i mocno uderzył mnie w głowę. Na tyle, że na dobrą chwilę mnie zamroczyło. On w tym czasie zdążył mnie przewrócić w krzaki, które mijałam i podciągnąć sukienkę. Wtedy zaczęłam dochodzić do siebie, a on ponownie mnie uderzył w głowę. Kolejne minuty pamiętam jak przez mgłę z racji uderzenia. Nie trwało to długo, zaledwie kilka minut, ale każda sekunda dłużyła się niczym godziny. Po tych dwóch-trzech minutach zdążyłam ponownie dojść do siebie i zacząć krzyczeć, wtedy on natychmiast wstał i zaczął uciekać. Leżałam na brzuchu, więc praktycznie w ogóle nie zobaczyłam jego twarzy poza momentem, gdy go mijałam i kilkoma prześwitami, gdy mnie przewracał. Jedyne co zdążyłam zarejestrować to ta czapka z daszkiem oraz bordowa koszulka i czarne spodnie, które widziałam od tyłu, gdy uciekał. A potem było już tylko gorzej.
Wezwałam policję, jednak funkcjonariusze nie potraktowali mnie poważnie. Jeden z nich kilka razy zaśmiał się do siebie, pytali, czy ja przypadkiem nie prowokowałam tego faceta albo czy to nie był jakiś mój kochanek, którego chcę wrobić. Karetkę też wezwali od niechcenia, mimo tego, że miałam krew na udach i zwijałam się z bólu przez głowę. Jedynie w szpitalu potraktowano mnie bardzo poważnie i to w zasadzie tyle.
W małych miasteczkach takie sytuacje szybko się roznoszą, więc ludzie puścili plotkę, że to nie był gwałt, po prostu jestem prostytutką, bo noszę czerwone sukienki. Moja własna babcia, przykładna katoliczka, stwierdziła, że to moja wina, bo za słabo się broniłam, więc pewnie chciałam. Nawet znajomi pytali, czy na pewno nie kłamię, bo przecież czasem kuso się ubieram... LATEM.
Tak mnie potraktowało otoczenie. Dlatego bardzo długo dochodziłam do siebie, wręcz nadal nie jest dobrze. Do tego dochodzi też fakt, że sprawcy nie złapano. Nikt nic nie widział, kamer tam nie ma, więc sprawa w martwym punkcie. W tym policja kilkukrotnie sugerowała, mimo obdukcji, że mogłam dobrowolnie iść z tym facetem w krzaki... Więc dziękuję takiemu społeczeństwu za rozwaloną psychikę, kilka lat wyrwanych z życia i ogromny ból w sercu, że tak mnie potraktowano, bo miałam na sobie sukienkę.
Jak co się złego dzieje to wzywaj policję która nie wierzy. Jak jej nie zawiadomisz to kłamiesz bo przeciaz jak naprawdę coś by się ci stało to byliby policjanci. I co tu robić?
Normalnie bym nie uwierzyła, że policja taka zła, ale sama rok temu miałam sytuację, że koleś groził mi nożem, a policja przyjechała po niecałej godzinie pytając przez telefon głupio czy nadal tam jestem z napastnikiem.
taaa bo podczas szarpaniny zapewne masz czas odebrac telefon? no debile
Taaa poprosiłas go by poczekał na ich przyjazd...
Nie życzę nikomu źle.. lecz czasami wydaje mi się, że osoby które twierdzą, że sama się o to prosiłaś powinny przeżyć to samo. Może by zrozumiały.
Trzymaj się ❤
Masz świętą rację. I to się tyczy nie tylko wtórnej wiktymizacji ofiar gwałtu.
Bardzo Ci współczuję i bardzo mi przykro z powodu tego, co Cię spotkało. Nawet w jednym z reportaży Justyny Kolońskiej policjantka przyznała, że sama nie zgłosiłaby gwałtu, bo wie, jak takie kobiety są traktowane przez policję.
Co 😳 Jak słyszę takie historie to mam wrażenie, że żyję w jakimś chorym, niskobudżetowym paradokumencie ☹️
@drenzen Tak, Kopińskiej, dzięki :) Autokoretka
Niestety często mentalność ludzi ze wsi i małych miasteczek właśnie taka jest. "To nie możliwe, żeby u nas grasował jakiś gwałciciel" więc szukają winnego gdzie indziej : /
Nie dość, że przeżyłaś traumę, to jeszcze osoby, które powinny ci pomóc, porządnie ci dowaliły... Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto pomoże ci się z tym uporać.
I tutaj nasuwa się pytanie: gdzie byli rodzice?
Bo gdyby mojemu dziecku jakaś nawiedzona starucha powiedziała, że za słabo się broniło, więc pewnie chciało, to bym suce gołymi rękami ukręciła głowę, a ciało utopiła w szambie.
Gdyby mojej córce ktoś powiedział, że sama chciała, bo miała na sobie sukienkę, to dostałby siarczyście w twarz z automatu. Co to w ogóle za tłumaczenie? A jakby miała spodnie to znaczy, że wtedy by nie chciała? :/ A co jak kiedyś kobiety nosiły w zasadzie tylko sukienki i spódnice? Albo co z dziećmi? Jak dziewczynka ma sukienke to znaczy, że pedofil ma przyzwolenie na krzywdzenie jej? :/
Jest lato na litość Boską, i choćbyś miała paradować w bikini to nie ma prawa nikt Cie dotknąć, więc policja te swoje prowokowanie może wsadzić. Ale niestety nie można nic zrobić, nawet sprawcy nie złapali (ciekawe czy w ogóle próbowali)
To przykre co Cię spotkało. Na szczęście nie wszyscy policjanci tacy są - może da się to zgłosić gdzieś wyżej? A co do znajomych... szkoda gadać. Przynajmniej wiadomo, jacy są. Wierzę że prędzej czy później znajdziesz wartościowych ludzi którzy obdarzą Cię wsparciem :)
Musisz być bardzo silna skoro radzisz sobie z tym sama