#VljRP

Jestem jedynaczką od dziecka przyzwyczajają do dobrego życia (wiadomo, bez wielkich szaleństw ale na poziomie). Wszystko zmieniło się w wieku 14 lat kiedy tata uległ wypadkowi w pracy i musiał przejść na rentę. Jako klasyczny prywaciarz, odprowadzał najniższe składki. Firma padła, a pensja zmalała kilkukrotnie. Trzeba było zaciskać pasa i skończyły się rozrywki, ciuchy i wakacje.

Od tamtej pory miałam jeden cel: aby osiągnąć sukces w życiu zawodowym. Poszłam w zawód średnio opłacalny z pasji. Bardzo dobrze zarabia tutaj może 2% całej branży ale uparłam się. Zamieszkałam z narzeczonym i pracowałam ciężko aby osiągnąć coś w branży, a ostatecznie otworzyć własną działalność. Kiedy co rok zmieniłam pracę aby rozszerzać kompetencje, wszyscy się ze mnie śmiali, że roboty nie potrafię utrzymać. Kiedy przejmowałam dodatkowe obowiązki w postaci social mediów bez podniesienie pensji, tylko po to, żeby zdobyć doświadczenie, nawet znajomi nazywali mnie frajerka. Mój facet pukał się po głowie kiedy za własne pieniądze jeździłam na szkolenia bo po co. Albo pytania czemu zmieniam pracę skoro dobrze mi płacą i szefostwo jest spoko. Przecież można być w jednej firmie do emerytury. Za każdym razem się bałam zmieniać posadę, ale z czasem weszło mi to w nawyk i wieku 27 lat pięciokrotnie zmieniałam stanowisko ucząc się nowych rzeczy. Mój facet siedział za to na ciepłej posadce i się nie wychylał, gdy ja otwarcie mówiłam szefostwu, że jestem niezadowolona z pensji i chce podwyżki bo dostałam lepszą ofertę, nawet jej nie mając w zanadrzu. Każdy ale to każdy mnie dołował, zniechęcał, krytykował. Wszyscy mówili, że jestem głupia tak ryzykując i praca w dobie kryzysu to skarb.

Ostatecznie, dobrze na tym wyszłam. Nie osiągnęłam jeszcze wymarzonych zarobków, ale na wypłatę mam 4 razy więcej niż partner. Wróciłam do poziomu życia przed ukończeniem 14 roku życia.

Wiem, że to zabrzmi banalnie ale nie słuchacie nikogo. Nawet najbliższych. Róbcie to, co uważacie za słuszne, nawet jeśli przyjdzie Wam tego pożałować. To, że inni się boją, nie znaczy, że i Wy powinniście. Walczcie o siebie. O swoje dobro i marzenia. Zdaje sobie sprawę, że nikt nie podcinał mi skrzydeł z zazdrości, tylko raczej z troski, ale to nieważne. Najważniejsza osobą w swoim życiu jesteś TY.
Postac Odpowiedz

Mogę się też wygadać?
Dobrze się uczyłam, poszłam na studia inżynierskie. W trakcie studiów dorabiałam, później już w zawodzie. Od razu po studiach dostałam dosyć dobrą pracę. I co?
I zaszłam w ciążę. Umowa mi się skończyła. Zdecydowałam się na to świadomie i dobrowolnie, kocham moje dzieci. Boli mnie tylko to, że na macierzyństwie dużo straciłam zawodowo. Chcieliśmy dzieci przed 30-tką, bo z medycznego punktu widzenia to dobry moment. Mamy zdrowe, prawidłowo rozwijające się maluchy. Mąż awansował, doszkalał się - a ja byłam w domu prawie 4 lata, zajmując się dziećmi. Zero szkoleń, zero dokształcania się, w dodatku permanentnie zmęczona i niewyspana. I teraz zaczynam od nowa. Tak, jakbym nie miała żadnego doświadczenia. Niby mam jeszcze dużo czasu na pracę, ale jak widzę ludzi w moim wieku, którzy coś osiągnęli, to mi zwyczajnie żal, że ja jestem znów na początku.

LubieBzy

To niestety cena bycia matką :( ale z tego co zaobserwowałam w pracy, z biegiem lat to się wyrównuje. Więc jeżeli da Ci to jakąś otuchę, to według mnie nadrobisz ten czas. Zwłaszcza jak człowiek wciągnie się w pracę i ma serdeczne osoby dookoła to kolejne rzeczy ogarnia się coraz szybciej :)

Frog

"Zdecydowałam się na to świadomie i dobrowolnie, kocham moje dzieci."
Zasadnicze różnice między kobietą a mężczyzną są zdeterminowane biologicznie i niezależne od jakichkolwiek czynników społecznych czy kulturowych. A bardziej zwyczajnie - przyszłaś na świat jako kobieta, więc nawet to, że OBOJE pragnęliście potomstwa, nie zmienia faktu, iż to TY te dzieci nosiłaś / urodziłaś (karmiąc wręcz całą sobą, od pierwszych chwil po poczęciu) i że to głównie na Tobie spoczywała opieka nad nimi i dbanie o ich dobrostan.

"Mamy zdrowe, prawidłowo rozwijające się maluchy."
I właśnie TO jest Twoim osiągnięciem w okresie minionych czterech lat.

"zwyczajnie żal, że ja jestem znów na początku."
Cały czas jesteś _w trakcie_ wędrówki przez życie.
I nawet jeśli jeszcze wiele razy zderzysz się z jakąś (choćby mentalną) ścianą / niespodzianką, to tyle samo razy pokonasz tę przeszkodę i pójdziesz dalej. Ja w to wierzę - bo wierzę w moc każdego człowieka, więc i w Twoją.
Wkrótce wiosenne słońce doda nam sił i energii.
Trzymaj się dzielnie :)

dewi

Twój komentarz to tak, jakbym sama o sobie pisała - taka sama historia. Nie martw się, wcale nie jest za późno. Jesteś na początku, ale to tak, jakbyś po prostu była młodsza. Też wszystko osiągniesz, trochę później (a to tylko 4 lata tego,opóźnienia) ale za to już spokojniej, bo już nie będziesz musiała wybierać między przerwą w karierze a dziećmi. Będąc w Twoim wieku i na Twoim etapie życia miałam wrażenie, że szybciej się uczę i opanowuję nowe umiejętności. Teraz, z perspektywy lat, bardzo jestem zadowolona z takiego ułożenia sobie życia.

Ifyoulikeme Odpowiedz

Najlepsze podejście! Przeszedłem taką samą drogę, wiele lat ciągłego rozwoju, nauki, zmian,i też byłem krytykowany, że "robię dodatkowe rzeczy za frajer", że "zmieniam pracę dla kaprysu" i tak dalej. Teraz mam wymarzoną pracę i zarabiam wielokrotność średniej krajowej, ale według osób z mojego otoczenia, które siedzą na tym samym stanowisku od 20 lat, to wszystko dlatego, że "poszczęściło mi się".

worm Odpowiedz

Prawidłowo i też jestem fanem takiego podejścia - i każdemu zawsze doradzam właśnie to. Żeby szedł własną drogą i jeśli popełni błędy to popełni - ale to będą jego błędy. Gdybym słuchał się rodziny i ich cennych rad to teraz pewnie bym siedział jako jakiś urzędnik albo ktoś taki jako maksimum tego co oni sobie wyobrażali, że jest fajną pracą itp itd

Dodaj anonimowe wyznanie