#RhpPO

Mam rodzinę, a czuję się, jakbym była sierotą. Moja rodzina jest w całości patologiczna, każdy w inny sposób. Większość alkoholicy plus dochodzą przestępstwa seksualne, wymuszenia, co roku inny rozwód i takie tam. Moja część rodziny (w sensie mama, ojciec, rodzeństwo) była przez wiele lat uznawana za tę najnormalniejszą. Oczywiście nie do końca, bo mój ojciec od długich długich lat walczy z ciężkim alkoholizmem i żadne terapie, odwyki i inne nie dają zbyt długotrwałego efektu. 
Od kiedy byłam mała, musiałam być idealnym dzieckiem. Zawsze myślałam, że na miłość rodzica trzeba zasłużyć. I całe dzieciństwo harowałam, chodziłam na wszystkie możliwe zajęcia dodatkowe, występowałam i uczyłam się nocami tylko po to, by moi rodzice mnie kochali i to potwierdzali. Gdy był choćby najmniejszy problem, to od razu byłam tylko gównem. Nawet nie wolno mi było płakać. Musiałam chować się w szafach czy łazience, żeby płakać, bo miałabym przerąbane. Musiałam stworzyć specjalnie dla nich osobną osobowość, bo przeszkadzała im moja stara. I generalnie udawałam przez całe życie idealną, a jak coś wyszło na jaw, że na przykład się okaleczałam, to o Boże... Nie wspominam tego najlepiej. 
Mój ojciec nigdy nie był dla mnie ojcem. Nawet gdy był trzeźwy, to kochał mnie tylko jak byłam idealna. Dostawałam prezenty i jeździliśmy na wakacje, ale to nie zastąpiło mi ojca. Matka to samo, kocha mnie i jest dumna, jak jestem idealna. Jak coś się działo i wyciągałam rękę po pomoc, to dostawałam w pysk najwyżej. Nawet jeśli obie cierpiałyśmy na przykład przed ojca lub resztę rodziny, to ona miała własne problemy i nawet nie mogłam się do niej odezwać, robiła z siebie ofiarę, jakby tylko ona cierpiała. Zawsze robiła z siebie ofiarę przed wszystkimi, nieważne o co poszło, a ja zawsze byłam tym niewdzięcznym dzieckiem, które jeszcze śmie, choćby cicho, nawiązać do jakiegoś problemu. 
Ogólnie rzecz biorąc, przestałam nawet patrzeć na nich jak na rodziców, a swoje dziecięce potrzeby wobec rodzica spełniałam u innych dorosłych, którzy byli dla mnie bardziej jak rodzice niż rodzice. Niby mam rodzinę, ale całe życie czuję się jak sierota. I piszę o tym teraz, bo znowu mam jakiś stan, że ryczę, bo chcę mamę i tatę. Jestem dorosła, a i tak o to ryczę. Widocznie potrzebuję jeszcze trochę, żeby pogodzić się, że nie ma ani mamusi, ani tatusia, jak mają moi znajomi.
Skalar Odpowiedz

Wyprowadź się od nich jak najszybciej (jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś, o ile masz możliwosć), myślę, że będziesz musiała przepracować swoje dzieciństwo.

bazienka Odpowiedz

zawsze mozesz sie od nich odciac, to czasem najlepsze wyjscie
no niestety mamy i taty juz nikt ci nie naprawi, nie da nowych fajnych i trzeba to przepracowac na terapii, a ty do tego jestes DDA, wiec tym bardziej powinnas zrobic to dla siebie
powodzenia :)

Vito857 Odpowiedz

Masz szansę być jako jedyna normalna w tej rodzinie. Nie zmarnuj tego, jak tylko będziesz mogła to uciekaj (o ile dotąd tego nie zrobiłaś).

Anastriannna Odpowiedz

Wydaje mi się że przydałoby Ci się przepracować to wszystko z terapuetą albo jakimś psychologiem.

MalinoweGofry Odpowiedz

Terapii potrzebujesz, a nie jeszcze trochę.

Dodaj anonimowe wyznanie