#NhT0o
Zastanawiam się, jak to jest, że my, pokolenie lat 70. i 80., szczycimy się tym, że mieliśmy normalne podwórkowe dzieciństwo, że uczono nas samodzielności i szacunku do ludzi, nauczycieli, do pewnych wartości etc., ale właśnie to my często wychowujemy nasze dzieci na bandę przygłupów.
Bo np. obecne 40-50 latki to koszmarne kaleki emocjonalne. To nie tyle była samodzielność co samotność i nie szacunek tylko strach. Wymuszony nierzadko pasem na d... albo linijką po łapach. Wszystko na pokaz przed sąsiadem, byle tylko zachować pozory. Nie mówić o problemach, nie mówić o emocjach i uczuciach, nie prosić o pomoc. Być silnym i zaradnym. Na pokaz. W rzeczywistości samotnym i cierpiącym.
Zgadnijcie jakie przedziały wiekowe przodują w statystykach udanych samobójstw albo klinikach leczenia uzależnień?
Tu bym polemizował.
Czlowiek ktory potrzebuje pomocy na prawde powinien o nią prosic i ją otrzymywać.
Ale
Nasze pokolenie to wykute w lektozowym mleku, glutenowym jedzeniu i pozyskiwaniu prawdziwych przyjaciół a całosc byla zawsze polerowana Mottem - "co nas nie zabije to nas umocni!"
Taaa... Szkoda tylko że ci wzmacniani najbardziej szukają najczęściej pomocy na dnie butelki, tworzą przemocowe związki bo byli uczeni emocje ukrywać a nie je kontrolować, kończą nierzadko bez przyjaciół, zgorzkniali i wyklinający młodszych którzy chcą żyć inaczej niż oni...
Mowa o tych którzy nie skakali z okna na bungee bezprzewodowym...
To ja już wolę to słabe, młode pokolenie które może i lata z pierdołami do psychologa i sprawdza w necie najprostsze rzeczy ale do ciężkiej kutwy nędzy przynajmniej nie wstydzi się płakać i mówić otwarcie o tym co czuje.
A i mój kolega ma łagodną postać celiakli, fajnie było w latach 90-tych unikać glutenu...
"Nasze pokolenie to wykute w lektozowym mleku, glutenowym jedzeniu i pozyskiwaniu prawdziwych przyjaciół a całosc byla zawsze polerowana Mottem - "co nas nie zabije to nas umocni!"
Gdy patrzę na moich rodziców, ich rodzeństwo, znajomych, sąsiadów, rodziców moich przyjaciół (wiek 45-60), to tak: 1. w młodości mieli wielu przyjaciół, chodzili na prywatki, mają piękne wspomniania, ale teraz nie mają przyjaciół praktycznie wcale, jak już to jakichś pojedynczych znajomych z pracy, a z ludźmi z lat młodości mają znikomy kontakt. 2. Może i nie mieli uczulenia na laktozę czy gluten, ale większość ma teraz nadwagę, skórę w kiepskiej kondycji, wypadające włosy, problemy z trawieniem, zepsute zęby. 3. Przeżyli, ale czy na pewno ich to wzmocniło? Większość choruje, chodzą od lekarza do lekarza, mają braki emocjonalne, nie potrafią mówić o swoich problemach. Bo to nie jest tak, że oni mają mniej problemów niż współcześni młodzi ludzie, oni po prostu duszą je w sobie, bo tak zostali wychowani. To, że o czymś się nie mówi, nie znaczy, że tego nie ma.
@ Cystof: Bezprzewodowe bungee mnie urzekło. Wezmę i ukradnę. Jeśli masz coś przeciwko, przepraszam ale nie.odstąpię. 😀
@upadlygzyms
Spoko, sam to gdzieś podłapałem także to nawet nie jest moje autorskie :)
1. Chyba każdy w młodości miał więcej przyjaciół, niż jak założył swoją rodzinę. Był czas na imprezy, to się na nie chodziło. Później dzieci, praca, czasu coraz mniej - to i znajomości się rozluźniały.
2. Młodsze pokolenia też w coraz większym stopniu mają nadwagę i otyłość. Skutek dostępności niezdrowego jedzenia, które uzależnia, a nie bicia pasem.
Tak, masz rację i dokładnie o to mi chodzi, że nasze pokolenie niczym nie różni się od pokolenia naszych rodziców. Żyjemy w innych czasach, ale wewnątrz jesteśmy takimi samymi ludźmi. Gdybyśmy się zamienili miejscami, to nasi rodzice nie jedliby glutenu, a my mielibyśmy większe problemy z emocjonalnością. Dlatego takie gadanie, że "kiedyś to było, a teraz to nie ma" jest bez sensu.
@Postac
1) Przyjaciele to nie to samo co znajomi czy koledzy. Mylisz pojęcia. Poza tymi przerażająco wielu 40-50 latków nie ma nawet tego.
2) Młodsze pokolenia koszmarnych wzorców żywieniowych nie wzięło z powietrza. Do tej pory starsze pokolenia mają zwyczaj napychać dzieci słodyczami i ciastami.
W tamtych czasach nauczyciel czuł że ma autorytet i poparcie dyrektora. Poza zupełną patologią , która zresztą była szybko usuwana ze szkoły nie zdarzało się żeby ktoś wyskoczył do nauczyciela. To i wychowywać było łatwiej.
Myślę że kolejne pokolenie czerpie wzorce z netu.
Dla nas wzorcem był Nikola Tesla a dla nowego pokolenie to pewnie producent samochodow a wzorcem "ostatniego" pokolenia jest Kim Kardashian.
Bez komentarza :(
Tak, na pewno kiedyś idolami byli sami wybitni ludzie, a wszyscy oglądali tylko programy naukowe. Przecież kiedyś nie istniały plotkarskie gazety, nie było też patocelebrytów. Tak, to ironia.
Hva, jak zwykle w formie, jad aż kipi.