#HESeW

Ten rok zapowiadał się szczególnie. Zaszłam w ciążę. Wkrótce okazało się, że moja siostra bliźniaczka również spodziewa się dziecka. Możecie się domyślić jaka radość zapanowała w rodzinie. Wspólnie zaczęłyśmy snuć plany o przyszłości. Dzieliłyśmy się zdjęciami USG, wynikami badań. Zastanawiałyśmy się jakie meble kupić, jaki wózek wybrać. Wspierałyśmy się we wszystkich trudach związanych z ciążą. Byłyśmy w tym wszystkim razem. Terminy porodu były bardzo podobne, więc nawet śmiałyśmy się, że rodzić też będziemy razem, a potem napiszą o tym artykuł. To była istna sielanka. Niczego więcej nie brakowało nam do szczęścia.


Tego dnia nigdy nie zapomnę. Telefon. Krzyk i płacz. Pojedynczo wyrzucane słowa.To była moja siostra. Z całego potoku słów zapamiętałam tylko jedno: dziecku przestało bić serduszko. reszty nie zrozumiałam, a może nie słyszałam - nie wiem. Do tzw. pokropka byłam jak w transie. Nie docierało do mnie. Przecież w przyszłym tygodniu miałyśmy razem wybierać tapety do pokoi dziecięcych.


Dopiero gdy zobaczyłam maleńką, białą trumnę pośród morza kwiatów, na moment do mnie dotarło. W tej małej białej skrzynce zamknięty był ogrom miłości, marzeń, które pozostaną niespełnione. Nigdy nie spodziewałabym się, że można tak mocno tęsknić za kimś, kogo się nie zdążyło poznać. W jednym momencie radość zamieniła się w smutek, a pośród tej całej żałoby ja - ta, która nadal jest w ciąży. Gdy trumnę chowali do grobu, czułam ruchy mojego dziecka.
Nie potrafiłam wrócić do normalności. Jak miałam się cieszyć, planować, chwalić się kolejnymi zdjęciami z usg? Czułam się winna. Kiedyś nie była dnia bez rozmów z moją siostrą, teraz nie wiedziałam jak z nią rozmawiać. Bałam się, że będę rozdrapywać jej rany, sprawiać ból.

Po porodzie negatywne uczucia nieco zelżały. Wszyscy bez wyjątku cieszyli się nowym członkiem rodziny.



Zbliżał się 1 listopada. Zaproponowałam, że uprzątnę grób. Chciałam coś zrobić dla tego dziecka i dla siostry. Nadal nie miała siły żeby odwiedzić cmentarz. Sprzątałam wypalone znicze i zwiędnięte kwiaty, gdy nagle odkryłam mrowisko i ślimaka pełzającego po grobowym kopczyku. Wtedy nie wytrzymałam. Tym razem to ja krzyczałam i ja płakałam. Moje dziecko spało w pachnących, mięciutkich poduszkach, a dziecko mojej siostry przykrywała zimna, stęchnięta ziemia, pełna robactwa.

Po porodzie ludzie pytali się mnie co czuję. Dopiero wtedy to zrozumiałam. Strach. Do końca życia już będę się bać, że mojemu dziecku może się coś stać.



Na co dzień nikt nie wie z czym się zmagam. Widzą we mnie szczęśliwą mamę - w sumie jestem szczęśliwa za dnia. Co noc zamykam się w łazience, wypłakuje się nad losem mojej siostry i jej dziecka, jednocześnie dziękując, że mogę swoje tulić w ramionach. I znowu czuję się winna szczęścia, które mam.
gitarzystka Odpowiedz

Ech... będę niedelikatna.

Ludzie umierają. Dzieci, dorośli, starzy. Czasem wcześnie, czasem późno. Czasem niespodziewanie, czasem nie. A ciąża jest okresem, kiedy natura eliminuje za słabe organizmy. Jesteśmy kupą mięcha i każdego z nas czeka koniec, a tylko nieliczni umrą szczęśliwie w później starości, w łóżku, otoczeni bliskimi.

Nie świruj, że Twojemu dziecku coś się stanie. To naturalny stan, bo tak samo coś może się stać Tobie, mężowi, siostrze, rodzicom, znajomemu itp. itd. Każdemu wokół Ciebie, każdego dnia. I w końcu się stanie, nie masz na to wpływu.

Doceń to, co masz, ciesz się każdą chwilą z bliskimi, pamiętaj, że kiedyś odejdą, ale nie zadręczaj się tym, bo taka jest kolej rzeczy, z którą nie jesteś w stanie nic zrobić. Ważne, aby ten czas, gdy ma się kogoś obok siebie, dobrze wykorzystać.

Ciesz się swoim szczęściem i wspieraj siostrę- w swoim czasie wszystko się ułoży. Pogadaj z nią od serca, opowiedzcie sobie nawzajem czego się boicie, czego od siebie oczekujecie itd. Macie piękną relację, dbajcie o nią. Taka rozmowa Wam pomoże przejść wspólnie przez ten ciężki czas, zapewniając sobie komfort nawzajem, a także nie kolidując sobie wzajemnie z żałobą i szczęściem.

Warto też, żebyś zainteresowała się tematem depresji poporodowej, bo możliwe, że jest częścią tej historii.

KaskaDupaska

Aż mnie zatkało. Sposób w jaki to napisałaś... chyba sobie to gdzieś skopiuje i będę czytała w gorszych chwilach.

jestemminusem

Dobry, racjonalny komentarz. Daję okejkę.

skrollok Odpowiedz

Współczuję tragedii.
Ale siostrze, nie Tobie.

Wybacz ale sama się nakręcasz, to nie ty jesteś tutaj najważniejsza. Ty masz swoje dziecko i się nim ciesz, a nie wymyślasz i wkręcasz sobie ten strach.
Zacznij wspierać siostrę, zamiast użalać się nad sobą. I zacznij zajmować się dzieckiem, które jak sama zauważyłaś możesz tulić w ramionach.

Przykro mi z powodu tej tragedii. Sama jestem matką i kocham moje dziecko. Nie wyobrażam sobie przez co przechodzi twoja siostra.

NOTHING000 Odpowiedz

Ale gdzie w tym wszystkim są wasi partnerzy? Nie wiem, może mylnie, ale odnoszę wrażenie, że miałyście tylko siebie nawzajem.

mostlas Odpowiedz

Potrzebny Ci DOBRY terapeuta. I rozmowa z siostra.

Kurde26 Odpowiedz

Wierzę w to że u bliźniaków jest takie współodczuwanie. Czujesz to co siostra jej ból i cierpienie, dzięki temu może ona cierpi mniej. Spotkaj się z nią, porozmawiaj, sama jak wtedy gdy miałyście 15 lat i rzucił ją pierwszy chłopak.

TheDarkestLarrie Odpowiedz

Współczuję twojemu dziecku, bo taka paranoiczka, jak ty, mu pewnie wszystkiego zakaże, żeby się tylko nic nie stało

ToTylkoJa90

Być moze, TheDarkestLarrie Wyraziła się zbyt ostro, ale bardzo często, tego typu traumatyczne wydarzenia, skutkują zaburzeniami procesu wychowawczego, które mogą prowadzić do nadopiekuńczości.

NOTHING000

ToTylkoJa90 - zgadzam się z Tobą. Ostre słowa, ale coś w nich jest. Ludzie po ciężkich przejściach nieraz stają się na danym punkcie przewrażliwieni, rodzą się w nich zaburzenia. A przeżycie autorki wyznania i jej odczucia, z których się zwierzyła, mogą brzmieć zapowiedź przyszłej nadopiekuńczości względem dziecka. Gorzej, jeśli ten scenariusz się ziści, dziecko wyrośnie na skrzywionego i pokrzywdzonego przez chuchającą i dmuchającą na niego mamę dorosłego, który jest kompletnie niezaradny. I nie będzie widziała w tym problemu albo nawet nie połączy w ciąg przyczynowo-skutkowy swoich metod wychowawczych i późniejszych następstw. Zresztą, ponownie - zastanawia mnie, gdzie w tym wszystkim jest partner, z którym tego dziecka się dorobiła, bo ani słowem nie wspomniała o jego obecności. Mimo więzi z siostrą, jego rola i wsparcie w tym wszystkim powinny być istotne.

Ewaawe Odpowiedz

Mi to przypomina historie Hioba. Nie mógł się cieszyć tym co ma, ponieważ zadręczył się tym, że jego wcześniej żony, rodziny już nie ma.

Dodaj anonimowe wyznanie