Ostatnio chodzę często przemęczona, przez co zdarza mi się przysnąć na niektórych nudniejszych wykładach. Tak było wczoraj. Siedziałam, starałam się ze wszystkich sił skupić na tym, co opowiadał prowadzący, jednak zasłonięte rolety powoli ze mną wygrywały. Nim się zorientowałam, usnęłam, rozłożona na ławce na samym przodzie, i może przeszłoby to jakoś niezauważone, gdyby nie fakt, że nagle obudził mnie mój własny pierd! Nie był ani długi, ani śmierdzący, ani nawet szczególnie głośny, ale zdarzył się w momencie gdy na sali panowała absolutna cisza. Słychać było, jakby ktoś wystrzelił... Momentalnie zrobiłam się czerwona. Ale uradowana, że w sali istna noc, udawałam, że śpię dalej...
Dodaj anonimowe wyznanie
Całkowita cisza na wykładzie?
A co w tym niezwykłego?
Jak ktoś chce pierdzieć to na ogół siada na końcu sali a nie w pierwszym rzędzie.
Pewnie siada tez na kiblu, a jednak zdarzają się niekontrolowane pierdy w innych miejscach. Masz ograniczone procesy intelektualne czy tylko takiego udajesz?