#6D7L1

Moja babcia ma działkę, na której uprawia aronię, orzechy i inne wynalazki. Co roku robi z tego nalewki. Ale nie do upijania się, ale takie „lecznicze” – orzechówka na sraczkę, jeżynówka na przeziębienie, czosnkówka jako środek odkażający itp. W związku z produkcją takich wynalazków babcia co roku kupuje gdzieś spirytus i przelewa go do butelek, które akurat ma w domu. Tyle tytułem wstępu. Bo nie o nalewkach będzie tu jednak mowa, ale o pikantnym żarciu, w którym z kolei gustuje mój dziadek. Staruszek jakieś 30 lat temu odkrył ostre papryczki i zaczął z nich robić przeciery. Skubany tak uodpornił się, że bez mrugnięcia okiem potrafi przyjąć ilość kapsaicyny, która niejednemu rozsadziłaby pół twarzy, a następnie zmieniła odwłok w żywy wulkan palącej rozpaczy.

Babcia z dziadkiem pojechali akurat na parę dni wakacji i poprosili mnie, abym wpadł do ich mieszkania i podlał paprotki. Zrobiłem, jak prosili. Tego dnia byłem bardzo zalatany, więc nie udało mi się znaleźć chwili na zjedzenie śniadania. W drodze kupiłem więc kawałek bułki i trochę żółtego sera. Uznałem, że wizyta u dziadków będzie dobrym momentem na spałaszowanie zaległego posiłku. Kanapeczka przygotowana, ale czegoś mi brakowało. Pomidora czy chociaż musztardy jakiejś... Otworzyłem lodówkę! Jest keczup! I to nie byle jaki, bo mój ulubiony, łagodny, w słoiczku. Otworzyłem, nabrałem łyżką potężną ilość i PLASK! walnąłem na serek.

Wgryzłem się w bułkę z taką pazernością, jakbym nie jadł nic od tygodnia. Nie minęła sekunda, kiedy poczułem lawę na języku. Wtedy dotarło do mnie: to dziadkowy sos z habanero czy innego cholerstwa! Zacząłem się krztusić, bo próbując złapać oddech, wciągnąłem spore kawałki buły z płynnym ogniem wprost do tchawicy. Łzy napłynęły mi do oczu, a moja cała głowa pulsowała trawiona piekącym sosiwem. Resztkami sił rzuciłem się do lodówki. Przez załzawione oczy zobaczyłem mojego Święty Graal – szklaną butelkę wody. Gazowanej. O radości! Przyssałem się do niej i łapczywie ściągnąłem trzy przepotężne łyki. Dopiero po ostatnim upadłem na kafelki, aby w konwulsjach wydać z siebie cichy wrzask: Krrrrrk!!! Właśnie wlałem w siebie potężną ilość babcinego spirytusu na nalewki...

Przez dwadzieścia minut leżałem na ziemi zwinięty w kuleczkę, raz po raz zwracając resztki bułki z sosem śmierci i spirytusem, którym to świństwo popiłem.
Moje gardło było tak zmasakrowane, że przez dwa dni nie byłem w stanie wydusić z siebie nawet jednego słowa. Najlepsze jest jednak to, że potwornie się upiłem...!

– Cienias! – mruknął po powrocie dziadek.
– Idź, młody! Żeby mi tyle spirytusu zmarnować... – dodała babcia.
Lyssa Odpowiedz

Jeśli chodzi o kapsaicynę, to warto wiedzieć parę szczegółów - kapsaicyna NIE rozpuszcza się w wodzie - popijając coś ostrego wodą, tylko pogarszasz sprawę, bo rozprowadzasz esencję ostrości gdzie się da.

Kapsaicynę najlepiej rozpuszcza właśnie alkohol, na drugi miejscu jest mleko - chociaz tu jest bardziej kwestia "ochronnej powłoki", którą mleko stwarza.

ravi Odpowiedz

Rany, dajcie mi tej orzechówki na sraczke... Właśnie siedzę w kiblu w robocie, od 10 minut wypruwam z siebie jelita. W dodatku jestem sama na stanowisku, więc musiałam zamknąć sklep na klucz. Już widzę ten żądny mej krwi tłum jak wyjdę.

Dopalacze Odpowiedz

myślałam, ze podlałeś paprotki spirytusem :D

kamcia Odpowiedz

Nigdy nie 'łagodźcie' ostrego smaku wodą! Tylko pomoże rozprowadzić kapsaicynę która odpowiada za pieczenie po całym gardle

NieMaNickow94 Odpowiedz

No ale ten spirytus powinien Ci pomóc z palącym gardłem. ;)

PotworSpodLozka

Ale nie na podrażnione gardło ;)

Kizimizi27 Odpowiedz

Mleko, łagodzi ostry smak :)

GrungeOnion Odpowiedz

Mój dziadek to fanatyk habanero.

JutroBedzieNiebo Odpowiedz

Na ostry smak najlepsze jest mleko!😉

ireallydontcare Odpowiedz

Czosnkówka?!?! Wtf?

Lodybezowe Odpowiedz

Też bym chciała mieć takich dziadków

Zobacz więcej komentarzy (5)
Dodaj anonimowe wyznanie