#626ZZ

Nigdy nie myślałam, że utknę w tak okropnym błędnym kole. Na dodatek w tak młodym wieku. Mam 21 lat i cierpię na nerwicę. Głównie przez stres, przez to w jakich warunkach dorastałam, przez to, że wszystkim się martwię i stresuje, ale nie będę się rozpisywać.

Wyobraźcie, że idziecie do nowej pracy. Towarzyszy temu stres praktycznie zawsze i każdemu. Ja natomiast kilka dni wcześniej nie dam rady spać, mam biegunkę, głowa boli tak okropnie, że nie dam rady myśleć, mam dziwne skurcze mięśni.

Moje błędne koło polega na tym, że kiedy się stresuje to doskwierają mi właśnie te dolegliwości, a kiedy już się uspokoję i przyzwyczaję do sytuacji, wtedy stresuje się tym, że znowu zacznie mnie boleć głowa (bo tego objawu najbardziej się boję, jest to najgorsza rzecz jaką muszę przeżywać). I tak oto stresuje się praktycznie ciągle i nie dam rady tego powstrzymać...

Chodziłam do psychiatry, ale leki które wypisał sprawiają, że nie potrafię myśleć, wywołują ból głowy lub nudności.

Korzystam też z ziołowych tabletek i mocnych przeciwbólowych, ale średnio działają.
Jestem osobą, która nie da rady dostosować się do życia. Nie wiem co mam zrobić. Nie mogę nawet się nikomu wygadać, bo nie wierzą mi, że jest tak źle i każą się ogarnąć. 

Czasami po prostu nie daję rady.
Najgorzej jest, kiedy w nocy nie dam rady zasnąć, a jedyne co mi towarzyszy to okropny ból głowy i łzy bezradności.
DownZpiekla Odpowiedz

Ja też mam nerwice. Zdarzają mi się ataki polegające na bardzo silnym ucisku i bólu klatki piersiowej, uczucia jakby dosłownie paliło mi się serce oraz drętwieniu rąk i twarzy, aż do tego stopnia, że przestaje móc mówić. Tylko, że mi takie ataki pojawiają się w sumie bez powodu. Mój psychiatra stwierdził, że to może być wina np problemów w dzieciństwie i wieku nastoletnim, z którymi obecnie jestem pogodzona, ale gdzieś wewnątrz mnie nadal coś pozostało. Chociaż średnio mnie to przekonuje, to w sumie nie jestem lekarzem. Ogólnie na tym polega cały ten problem. Sam strach przed tym, że taki atak może nastąpić, zwyczajnie może go wywołać. Co do leków, domyślam się, że dostałaś antydepresanty. Pewnie paroksetynę. Ogólnie początkowe objawy ustępują po jakimś czasie stosowania. Taki urok tych leków, że na początku zamiast pomagać, wręcz pogarszają. Za to potem zaczyna się ich docelowe działanie. Poza tym powinnaś poprosić lekarza o coś silnego na ataki. Np jakieś benzodiazepiny typu xanax czy coś. Są silnie uspokajające. Myślę, że by ci to pomogło.

kjujik92

Mam to samo. U mnie pojawia się to po silnych emocjach. Nieistotne czy są dobre, czy złe.

olibo Odpowiedz

Też mam nerwicę. Masz źle dobrane leki. Czasem trzeba trochę poszukać, zanim trafi się na odpowiedni zestaw, dawki itd. Twój psychiatra powinien ci zmienić leczenie, albo ty powinnaś zmienić psychiatrę.
Ściskam mocno. Wiem, co przechodzisz.

Qzin Odpowiedz

No tak i zamiast powiedzieć że te leki nie działają i spróbować innych - bo zmiana leków to proces około 3 miesiące zanim zaczna działać najlepiej zrezygnować od razu... Ech

Flossia Odpowiedz

Gama leków na nerwice jest szeroka i jakoś nie wierzę, że wszystkie wywołują u Ciebie efekty uboczne... Może trzeba zmienić psychiatrę i zainwestować w psychoterapię.
Pozdrawiam osoba od 1,5 roku bez większych objawów nerwicy z którą męczyłam się 6 lat

ja1234567 Odpowiedz

Cześć, mam 26 lat też miałem nerwicę. Zaczęło się nagle, jak miałem 21 lat. Myślę, że mój przypadek był dosyć ciężki. Ataki paniki, agorafobia, fobia społeczna, myśli samobójcze, nie byłem w stanie przejechać przystanku autobusem a co dopiero pracować. Z mojego doświadczenia wynika, że psychiatra nie pomoże. Brałem 6 różnych leków i nic, czułem się po nich tylko gorzej. Czasem powrót do stanu z przed brania leków (i tak bardzo złego ale lepszego niż po lekach), wymagał kilku miesięcy. Terapia pomogła w jakiś sposób ale myślę, że na samą chorobę minimalnie. Jedyną osobą, która może Ci naprawdę pomóc jesteś Ty sama. Wymaga to ciężkiej pracy, ogromnej dyscypliny, szczerości z samym sobą, odpowiedniego nastawienia, wiary w siebie , motywacji, żeby z tego wyjść i wiedzy na temat choroby, której niestety nie zdobędziesz od psychiatry ani terapeuty. Z mojego doświadczenia wynika, że ludzi nie obchodzi co Ci dolega, bo dlaczego ma obchodzić. Ludzka obojętność boli, ale wzmacnia charakter. Pewnie teraz myślisz, że to koniec świata ale wyjdziesz z tego i będziesz cieszyć się życiem. Mi ta choroba pomogło na wielu płaszczyznach, życiowych, dzięki niej uświadomiłem sobie wiele rzeczy i wiele doceniłem. Kosztowało mnie to ogromną ilość cierpienia i wielokrotnie myślałem, żeby dać sobie spokój i z sobą skończyć. Nie było łatwo z tego wyjść. Każdy przypadek jest inny, ale jeśli się za siebie weźmiesz może być lepiej niż przed tym jak się rozchorowałaś. Mi głównie pomogły książki i sport. Z książek zdobyłem wiedzę jak z tego wyjść. Książki, które uratowały mi życie: "Jak przestać się martwić i zacząć żyć" D.Carnegie, "3 proste kroki do zdrowia..." T. Rath, najważniejsza "Lęk i fobia" E.J Bourne.

Czaroit

Pięknie napisałeś. Gratuluję Ci sukcesu w pracy ze sobą :)
Podsumuję to w ten sposób: Wyjdzie z tego stanu tylko ten, kto weźmie odpowiedzialność za samego siebie. Tak, jak Ty to zrobiłeś.

Niestety, ludzie nauczyli się, że za ich stan odpowiedzialny jest pan doktor. Pan doktor decyduje co mają brać, kiedy, co im pomoże, co zaszkodzi. Pan doktor decyduje o ich ciele i życiu. Jak pan doktor i jego magiczne pigułki zawiodą, ludzie znajdują innego doktora i kolejne magiczne pigułki, które mają za zadanie ich wyleczyć. Czasem nawet na chwilę pomogą, bo człowiek jest po nich zbyt otępiały, by czymkolwiek jeszcze się przejmować... A potem znów mają "nawrót choroby". Tyle, że ta choroba nigdy nie odeszła, pigułki tylko zdusiły objawy. Żadne magiczne tabletki nie pomogą na ból, który się nosi w sercu. Tym bólem człowiek musi zająć się sam. I nawet jeśli chodzi na terapię, to terapeuta jest tylko pomocnikiem, nikim więcej. Daje wskazówki. Ale pracę nad sobą człowiek wykonuje sam, bo tylko on jeden może ją wykonać.

kotki1234

Jak ja nie lubię takiego pisania, tabletki raczej nic nie dadzą, trzeba samemu się ogarnąć. To jak ty podchodzisz do choroby i sie jej uczysz, zeby potem wiedziec jak sobie pomóc to jest owszem ważne. Ale nie jesteśmy w pełni odpowiedzialni za chorobę i za to, że czasem nie możemy sobie pomóc.
Spoko, zmusisz się do sportu podczas którego będziesz sie czuć beznadziejnie, może przez sekunde poczujesz się lepiej, potem zmusisz się do czytania/nauki/czegokolwiek, będziesz czuć się jeszcze gorzej, bo w końcu nie masz na nic ochoty i się tylko zmuszasz do tego, ale liczysz na jakies plusy, ktore nie nadejdą, bo chociasz się starasz ze wszystkich sił i dostosowujesz do poleceń z ksiązki jak być szczęśliwy, jesteś tak samo smutny, a nawet czujesz się gorzej, bo skoro to co ponoć tak działa na wszystkich, a tobie nie pomaga, to musisz byc chyba jakimś beznadziejnym przypadkiem. Co do zajec do ktorych się zmuszasz wypracowujesz sobie tylko niechęć i rozpacz na samą myśl o nich, mimo, że w normalnych okolicznosciach bys je lubił. Nie mówię, że ksiązki motywacyjne to zło, może komuś pomogą, komuś kto jest zdrowy, potrzebuje jakiegos naprowadzenia jak żyć, bo sam nie umie sie ogarnąć. Ale te "nauki" nie sprawią, że nagle twoje nieprawidłowosci w mózgu wrócą do normy, a dobrze dobrane leki owszem, mogą to zrobić.
Tak więc pod "poznaniem siebie" bardziej bym zachęcała do akceptacji tego jacy jesteśmy, że mamy minusy, ale każdy musi się z czymś zmierzać, cieszenia się z małych popraw, nie zrzucania na siebie winy za wszystkie nasze odstępstwa od normy i pogodzenia się z nimi, że czasem będą wracać, ale z pomocą nauki/medycyny/dobrych psychoterapeutów może uda nam się je zminimalizować.

Jawiem1210 Odpowiedz

A do psychologa chodzisz? Nie zwalczysz problemu nie zwalczając przyczyny. U mnie przyczyną było kijowe dzieciństwo i matka z nerwicą (nerwicę się dziedziczy na zasadzie wzorca zachowań),więc psycholog był konieczny. Polecam również aktywność fizyczną i medytację przed snem. Bardzo ulatwia zasypianie.

anonimowazlosnica Odpowiedz

Do leków na nerwicę trzeba się przyzwyczaić, na początku jest uczucie jakby się miało zamiast mózgu kisiel, ale to mija

Lavazza Odpowiedz

Jak miałam 19 lat złapał mnie napad nerwicy w szkole.. Pogotowie ratunkowe przyjechało, a ja bylam pewna, że umieram tam się dusiłam, że się dotleniłam razy pięć.. Tak jak Ty dostalam leki, widzialam po nich podwójnie i czulam się odłączona od mózgu, a w szkole raczej potrzebne myślenie. Ciągle bałam się, że znowu mi się to przytrafi. Trochę głupie, ale moja mama ma wśród znajomych takiego a la znachora. Polecił jeść duże dawki magnezu i wotaminy d. Wmówiłam sama sobie, że na pewno mnie to uleczy. Coś na zasadzie efekfu placebo i naprawdę pomogło. Nie musi to być łykanie witamin, choć magnez akurat pomaga ukoić nerwy. Spróbuj hipnozy i medytacji na you tube są super np. Pana Macha. Parę lat później doznałam znów ataku tak silnego, że wylądowałam w psychiatryku okazało się, że mam zaburzoną gospodarkę hormonalną na maxa i wystarczy, że leczę swoją niedoczynność tarczycy, hiperprolaktynemię i hiperkortyzol 🙃 psychoterapia też jest super. Uważam, że najpierw leczenie duszy i ducha, a jak nie pomoże to oczywiście fsrmakologicznie. Zmień lekarza i słuchaj dużo pozytywnej muzyki i odetnij się od spraw, które wzmagają stres. Polecam książkę,, jak żyć z nadwrażliwością"

Heppy Odpowiedz

A terapia? Brałaś jedne leki i stwierdzilaś, że nie będziesz? Kwestia dopasowania. Zazwyczaj nie trafia się od razu na odpowiedni lek. Nie chcesz się leczyć i szukasz jakiś magicznych sposobów. Powodzenia.

NieZamknelamLazienki Odpowiedz

Powitajmy zaburzenia obsesyjnokompulsywne. Mam tak w kółko. To siyte1 leczy farmakologicznie. Na mnie nie działały podstawowe leki, więc jestem na Kloptaminie czy jakoś tak. Mam tak, że o czymś myślę, i się stresuje tym że o tym myślę. Jak przestanę, to się stresuje ze sobie przypomnę.

Zobacz więcej komentarzy (10)
Dodaj anonimowe wyznanie