#3Az5q

Dotarłem do takiego momentu w życiu, że kiedy w końcu mówię kolegom, że żałuję, że się ożeniłem, że zmarnowałem życie dla toksycznej żony, nastaje milczenie, a po chwili „witaj w klubie”. I to nie jest żart, po którym wszyscy się śmieją, to słowa, po których nastaje chwila ciszy. Potem idziemy grać dalej w piłkę, zapominając na chwilę o zmarnowanych 15-20 latach życia, kiedy człowiekowi wydawało się, że ma męski obowiązek dbania o kobietę, starania, aby w jej oczach być ciągle godnym bycia jej partnerem, gdy w tym czasie ona już dawno nie była tą słodką dziewczyną z młodości, ale twoim oprawcą, który poniża, wyśmiewa, krytykuje, narzeka, niszczy. Teraz więcej gram, więcej jeżdżę z chłopakami w góry, więcej biegam, więcej spędzam czasu z dziećmi sam, a do domu wracam okrężną drogą. Okazuje się, że robię to samo co reszta kumpli i każdy wpadł na to sam.
Postac Odpowiedz

Już widzę to wyznanie od drugiej strony :
"Mam dosyć tego mojego męża. Więcej go w domu nie ma, niż jest. Wraca z pracy, wiecznie zmęczony, mimo, że to ja w większości ogarniam gotowanie/sprzątanie/zakupy. Kiedyś to się chociaż postarał, kwiatki kupił, czułam się kochana. Teraz nawet tego nie ma. Zasuwam w pracy, w domu, a mąż nawet nie wie, jakie ubrania/buty/coś do szkoły trzeba dzieciom kupić. Wszystko ja ogarniam. Po co mi on? Chyba tylko żeby dzieci ojca miały".

GravityGun Odpowiedz

Przeraziłeś mnie. Przypomniały mi się wszystkie sytuacje, kiedy byłam wkurrrrrr na mojego męża. Kiedy uchlał się na imprezie rodzinnej, kiedy kupił rozsypującego się szrota za cenę niezłego samochodu, kiedy wystawił mnie do wiatru z robotą na 2 osoby i odwalałam to w pojedynkę z 2 dzieci za plecami. Czasem wyglądam, jak ostatnia mazepa w powyciąganym swetrze, dresach i włosach w kok. Z drugiej strony - nigdy nie złoszczę się dłużej, niż kilka godzin, potrafię przeprosić, przytulić i dać buziaka. Kiedy leżymy wieczorem w łóżku - rechoczemy z byle czego. Zasypiamy w 2 przeciwległych końcach łóżka i z oddzielnymi kołdrami (wygodniej nam tak, oboje lubimy spać "luźno"), ale przynajmniej 5 minut tulenia przed snem musi być. I teraz nie wiem - może jednak jestem opresyjną łajzą, bo nie potrafię zapomnieć o pewnych sytuacjach? Kilka razy zdarzyło mi się mu wypomnieć pewne rzeczy. Czy to czyni mnie toksyczną żoną?

Domandatiwa

Każdy człowiek jest lub był w jakiejś sytuacji dla kogoś toksyczny. Najbardziej toksyczni są, oczywiście, ci, o których opowiada osoba akurat na nich wkurzona.

Nie chcę powiedzieć, że nie należy wiać z relacji, które mają na nas jednoznacznie negatywny wpływ. Chcę powiedzieć, że życie jest skomplikowane. Fakt, że ktoś wszedł w jakąś toksyczną relację (sama mam takie doświadczenie), świadczy również o jego osobistych niedomaganiach. I niemal na pewno również dołożył do relacji elementy toksyczne.

Megg16

Myślę, że mamy to, na co sobie pozwalamy. Byłam w związku z facetem który mnie bardzo źle traktował, a który teraz tworzy szczęśliwy, oparty na szacunku związek z inną kobietą. Obecnie jestem w związku z innym i żadne z nas nie pozwoliłoby drugiemu na bycie źle traktowanym. Kiedy się zagalopuję i złość mnie poniesie partner od razu mnie upomina i daje mi do zrozumienia że nie będzie przyzwolenia na takie zachowania. Tak samo w drugą stronę, jeśli uznam że w pewnym momencie przegiął to po prostu mówię mu że posunął się w kłótni za daleko i nie życzę sobie żeby to się powtarzało. Dzięki temu kłócimy się rzadko i NIGDY nie ponosi nas do takiego stopnia, żeby padały wyzwiska czy obelgi. To się tyczy też innych wymienionych w wyznaniu toksycznych zachowań, nie zabraniamy sobie niczego, mamy każdy swoje życia, swoich znajomych z którymi wychodzimy bez drugiej połówki. Mój partner, jeśli ma ochotę, może iść grać w piłkę z kolegami choćby i na cały dzień i nie musi się w tym celu ze mną rozstawać. Może pojechać z kolegami na męski wypad, wydać na to tyle pieniędzy ile zechce (bo jest człowiekiem godnym zaufania i wiem że nie rozwali tam dorobku życia), kupić sobie motocykl jeśli dopadnie go kryzys wieku średniego. Ja też się nie spowiadam z nowej sukienki, butów, spa czy telefonu. A wariatki takie jak opisuje autor są takie, bo faceci tacy jak autor na to pozwolili. Bo dali sobie wejść na głowę i on sam o tym pisze "kiedy człowiekowi wydawało się, że ma męski obowiązek dbania o kobietę, starania aby w jej oczach być ciągle godny bycia jej partnerem". Przy takich założeniach początkowych, z tego nie mogło wyniknąć nic dobrego. Jeśli dla niego ważniejsze było staranie się o to, żeby być godny bycia jej partnerem, niż żeby ten związek był taki, jakiego oczekiwał. Zacznijcie w końcu żyć dla siebie to takie sytuacje przestaną Was spotykać.

Megg16

Dodam, że jesteśmy razem od ponad 10 lat w trakcie których zaliczyliśmy roczną przerwę i nawet wyprowadzając się odnosiliśmy się do siebie z szacunkiem i pomagaliśmy sobie w pakowaniu gratów.

bestard

Nie wiem czemu uważasz, że on był jak twój mąż? Znam kilku takich co byli tak dobrzy dla żon, że te ich nie szanowały. Nie wiem i nie rozumiem dlaczego tak jest, że jak jeden z drugim byli opiekuńczy i się za bardzo starali to żonki ich z błotem mieszały i traktowały jak służących.
Złe wybory, ludzie biorą sobie takich partnerów na jakich ich stać a potem nie odchodzą często tylko zageszczają toksyczność związku aż w końcu każdy błaga o śmierć przed snem.
Sam byłem w takim związku. Zbyt wcześnie w niego wszedłem i nie potrafiłem ogarnąć wielu rzeczy, partnerka zaczęła czuć do mnie wręcz odrazę. Rozstaliśmy się, dojrzałem, stałem się zaradny i kolejny związek był lepszy choć trafiłem na kobietę z domu z problemami. Nie radziła sobie ze swoimi emocjami, zarzucała na mnie swoje problemy a ja nie potrafiłem jej pomóc, nie byłem psychologiem więc zaczęła mnie "deptać". Rozstaliśmy się, ochłonąłem, szukałem powoli odpowiedniej osoby, z którą potrafiłbym żyć i dla której wzajemny szacunek był ważny. Jest dobrze, nie idealnie ale potrafimy wszystko rozpracować.

GravityGun

Stwierdziłam, że pierniczę i idę zapytać męża wprost, czy jestem toksyczna. Popatrzył na mnie, jakbym pytała, czy prześpi się z Krysią Pawłowicz. To będzie "prawie cytat". "Bywasz okropna. Każdy bywa okropny. Samo to, że się nad tym zastanawiasz świadczy o tym, że nie jesteś".

ravageuse

@ Megg: "Myślę, że mamy to, na co sobie pozwalamy." Dokladnie tak samo mysle.
@ GravityGun: Z takim podejsciem masz szanse byc w szczesliwym zwiazku do konca zycia jednego z was.

Tydyt Odpowiedz

No widzisz, a ja znowu spotkałam wiele kobiet, które mają takiego męża jak ty. Mówią, że kiedyś mąż je przytulił, powiedział coś miłego, a teraz to tylko przychodzi wieczorem i liczy, ze coś będzie, a w ciągu dnia nawet sie nie przytuli. W domu mało pomaga albo wcale, wiecznie go nie ma bo hobby/praca/odpoczynek ( ale ona nie może nigdzie sama pojechać bo dzieci / na hobby nie ma czasu bo ma do zrobienia wszystko / z koleżanka mi się nie widuje, bo ciagle mąż wychodzi do kolegów) i wielce oburzony, bo żona nie jest taka jak on chce.
Kij ma zawsze dwa końce.

Anastriannna Odpowiedz

A może... ich żony albo Twoja mają dobre powody by narzekać. Zamiast sugerować się kumplami, zasugeruj się rozumem i zastanów się co się zmieniło. W jakim sensie żona stała się Twoim oprawcą? Serio jest nienormalna czy po prostu wkurza Cię to że chce żebyś zamiast grania np pomagał jej w domu? Kij zawsze ma dwa końce i pytanie co ona by o Tobie powiedziała? "Mam męża który wraca późno do domu, nie angażuje się w nasz związek, woli gry i kumpli od spędzania czasu ze mną, nie pomaga w domu w niczym, nie odkurza, nie myje naczyń itd wszystko spada na mnie, tak samo jak opieka nas dziećmi bo on tylko się z nimi bawi, ale realnie to ja się nimi zajmuję, wiecznie go nie ma, wiecznie jest zajęty". Czy Twoja żona tak by o Tobie powiedziała czy nie? Może za dużo na nią spadło i dlatego jest sfrustrowana, a może ma jakiś inny problem o którym boi/wstydzi się mówić, a Ty patrzysz na to płytko i tylko "że żona się czepia i w ogóle". Oczywiście jest też opcja że faktycznie to zła osoba bo w związkach są i złe kobiety i źli faceci. Ale skoro się z nią ożeniłeś kiedyś to polecam szczerą rozmowę z nią, na spokojnie, bez krzyczenia i pretensji. Niech powie co leży jej na sercu, Ty też powiedz. Bez oskarżania. A może terapia do tego? Opcji trochę jest. Nie patrz na kumpli tylko na siebie. Zresztą na terapii doszlibyscie do tego czy faktycznie chcecie ratować związek czy lepiej się rozstać. Pamiętaj że Ty masz swoją perspektywę i spojrzenie na sytuację a żona swoją. I nie poznasz jej perspektywy uciekając z domu i unikając jej. Bo problem może być i w niej ale również i w Tobie.

MaryL

Przy takich wyznaniach, to szczerze wątpię, żeby był choć cień szansy na to, że żona jest zła. Zawsze wygląda to schematycznie, gość nie podaje żadnych przykładów, tylko "ona się czepia, krytykuje, narzeka, poniża". Zero konkretów, jakby to co ona mówi w ogóle nie miało znaczenia. A jak pogrzebiesz głębiej to się okazuje, że na kobietę spadają i kobiece i męskie obowiązki (bo on zrobi "później") i jak śmie zgłaszać pretensje, to nagle złą żoną jest. Powinna zapieprzać z uśmiechem na twarzy i wdzięcznością, bo mąż tyle dla niej robi (czyt. po prostu chodzi do pracy, jak każdy inny człowiek).

Czaroit Odpowiedz

No zdarza się. Żona to najgorsza na świecie sucz i Twój największy wróg. Źle wybrałeś, a teraz ponosisz konsekwencje swojego wyboru.

Pytanie, co dalej? Będziesz taką miernotą i jęczybułą jak Twoi kumple, czy może pogmerasz w gaciach, znajdziesz jednak własne jaja i pójdziesz na terapię albo/i się rozwiedziesz, skoro jesteś tak potwornie nieszczęśliwy?

A nie, niech zgadnę. Nie możesz. Terapia nie wchodzi w grę, bo nie masz czasu.
Rozwód też odpada. Dla dobra dzieci naturalnie. Albo z powodu kredytu, albo jeszcze coś tam...

Oczywiście sprawa ulegnie radykalnej zmianie, gdy tylko znajdzie się odpowiednia pocieszycielka. Wówczas się okaże, że dobro dzieci to nie przeszkoda, sprawę kredytu i inne też da się rozwiązać. Hulaj dusza, witaj nowe życie! Niestety, po paru latach okaże się, że ta nowa jest jeszcze gorsza od tej starej, a ta stara to nie była nawet taka zła. Może nawet przyjdziesz do tej starej z kwiatami w zębach, ale wtedy ona będzie Cię już miała gdzieś. I znów będziesz tu płakał nad sobą, tym razem biadoląc, jak to straciłeś kochającą rodzinę.

Wiesz, czym się różni mężczyzna od smarkacza? Mężczyzna bierze odpowiedzialność za swoje życie, naprawia błędy, rozmawia, wypracowuje satysfakcjonujące rozwiązania a gdy ich nie ma, rozwodzi się i już. Smarkacz UCIEKA. Przed rodziną, bliskością, odpowiedzialnością, obowiązkami.

Póki co, zachowujesz się jak smarkacz. Ale w każdej chwili możesz to zmienić. Wybór jest w Twoich rękach.

StaryCap Odpowiedz

Kobiety takie są, ale nie tutaj. Tu są same super wyjątkowe, idealne kobiety. Każda jest zajebista, super i wogole najlepsza. Głupie mlode c*py.

Gosik

Cóż za akuratny nick. Kobiety są takie, jak i mężczyźni. Obie strony są często nieszczęśliwe w związku, często toksyczne, często o nic nie dbają. Osoby, które tego nie rozumieją i nie umieją spojrzeć na świat w innych sposób, niż z perspektywy tylko swojej osoby, są głupimi chu*Ami/ c*pami. Niezależnie od wieku

JMoriarty Odpowiedz

Tak to jest jak się patrzy tylko na wygląd. Nikogo nie możesz winić za swój wybór, ludzie się aż tak nie zmieniają. Ona zawsze była nienormalna, ale pewnie młoda i ładna, a ty myślałeś tylko k*tasem. Cóż, teraz zbierasz tego żniwa.

Walkorbowy Odpowiedz

Jakie to prawdziwe, choć ja nie zmarnowalem 20 lat, ale i tak o kilka za dużo.

Postac

O. Rozstałeś się w końcu z żoną?

Walkorbowy

Złożyłem pozew o rozwód. Czekam na sprawę w sądzie.

masloorzechowe3 Odpowiedz

Dlatego mimo, że przeraża mnie trochę wizja wiecznej samotności to nie wiem czy chce wiązać się z kimś na całe życie, nie wiem czy chce się wiązać się z kimś wogole. Może to egoistyczne, ale związek zaczął mi się bardziej kojarzyć z problemami niż szczęściem. W czasach nastoletnich i wczesnej dorosłości było to fajne, bo wystarczyło po prostu dla siebie być, z wiekiem w grę wchodzą pieniądze, podział obowiązków, mieszkanie razem i po jakimś czasie mozna mieć siebie nawzajem dość

karlitoska

Rzeczywiście wiele par jest nieudanych, a ludzie się ze sobą meczą. Nie jest to jednak zasadą - ja jestem z moim mężem 8 lat, z czego 6 mieszkamy razem. Rzadko się kłócimy, a jak nam się zdarzy, to nigdy nie zostawiamy sprawy otwartej, zawsze kłótnie kończymy przegadaniem albo przeproszeniem się, żeby nie ciagły się za nami wyrzuty, dbamy o siebie codziennie, oboje, dbamy o swój dom codziennie i przede wszystkim zawsze się doceniamy i mówimy nawzajem, że widzimy starania drugiej strony. Oboje jesteśmy z domów, w których rodzice dobrze ze sobą żyją. Pewnie dali nam dobre wzorce ale jeśli się ich nie ma to nie jesteśmy zwierzętami, trzeba nad sobą pracować.

Towarzysz2137 Odpowiedz

witaj w klubie..

Zobacz więcej komentarzy (1)
Dodaj anonimowe wyznanie