#mjqWj
Jakiś czas temu w szkole była zorganizowana akcja, w której można było dołączyć do fundacji i zostać potencjalnym dawcą szpiku kostnego. Bardzo się nakręciłam i chciałam się zapisać. W pierwszej chwili chciałam zadzwonić do mamy i zapytać czy mogę, w drugiej chwili napomniałam siebie, że to przecież moja decyzja i zrobiłam to.
Byłam z siebie poniekąd dumna, że kiedyś będę mogła komuś pomóc, że mogę znaleźć swojego brata bliźniaka w potrzebie i powiedziałam o tym rodzicom jako, wydawałoby się, o dobrej wiadomości. Spotkałam się za to z krzykiem, z pytaniami w stylu co ja sobie wyobrażam i czy na pewno jestem mądra, bo chyba nie, skoro nie zdaję sobie sprawy z ryzyka.
Zamilkłam, no bo co innego zrobić. Tak czy siak nie zrezygnowałam i jestem szczęśliwa, że kiedyś się może przydam, tak samo szczęśliwa kiedy oddaję krew.
Przykre jest to, że nie dawno przypadkiem usłyszałam, jak mama używa mojego przykładu jako argumentu, który ma przekonać kogoś bardzo chorego, do leczenia się dzięki transfuzji krwi. Jako, że "można temu zaufać" i nie trzeba się bać. Szkoda tylko, że mi nie może zaufać.
Ja miałam podobnie, może nie wychowywałam się pod kloszem, ale też nie byłam "samodzielna" i nie umiałam dzwonić i sama czegoś załatwić. Jak poszłam na studia to wszystko samo do mnie przyszło, w końcu musiałam się gdzieś umówić, w tym do krwiodawstwa na oddanie płytek krwi. Reakcja moich rodziców, gdy zarejestrowałam się jako potencjalny dawca szpiku, mimo, iż byłam starsza niż Ty teraz była podobna. Ale ja im wszystko wytłumaczyłam i jakoś to przeżyli. Nie martw się, rodzice mają Cię za swoje małe dziecko, ale z czasem zauważą, że już dorosłaś. Sama miałam ze swoimi takie przykre sytuacje, ale teraz czuję, że są lekko dumni z tego, że pomagam innym.
Miałam podobnie. Jak byłam młodsza nie robiłam w domu nic poza pomocą w sprzątaniu, wprowadzaniem psów i obowiązkami szkolnymi. Nie gotowałam bo mama nie pracowała. A gdy poszła do pracy gotowała starsza siostra, a ja nie mogłam się tykać garczków "zostaw bo nic nie umiesz". Teraz mam 21 lat, czasem jestem w wielu sprawach nieporadna, chociaż się staram i tłumacze, że potrzebuję czasu, żeby się wprawić. Ani mama, ani siostra tego nie rozumieją.
Nie przejmuj się rodzicami. Kiedyś im przejdzie, a Ty nauczysz się funkcjonować sama. Powodzenia :)
Życzę wytrwałości!
To że Ty zauważasz problem i próbujesz się dystansować, nie znaczy że rodzice będą się od razu odnajdywać w nowych relacjach.
Ale działaj! To Twoje życie, a Rodzice to Twoi kibice. Powinni stać za barierkami :-)
Cóż, być może przez twoje ciągłe pytania o zgodę nabrali przeświadczenia że nadal jesteś niesamodzielna i na poziomie dziesięciolatki (i ani im przyszło do głowy, że sami mogli do tego doprowadzić). Wyobraź sobie jak byś zareagowała na informację dziesięciolatka, że się sam bez konsultacji zapisał na taką akcję. Myślę, że w tym wypadku podejmowanie kolejnych samodzielnych decyzji (oraz chwalenie się ich pozytywnymi wynikami i niewspominanie o ewentualnych porażkach, chyba, że wpakujesz się w poważne kłopoty) może przekonać rodziców do twojej samodzielności. Pokaż im, że już dorosłaś i nie muszą się tobą więcej zajmować.
Dokładnie jak tu mowią, samodzielnosc ci wróci po wyprowadzce. Serio. Nie boje sie juz dzwonić itd.
Nie przejmuj się tymi uwagami i staraj się, by nie zgasiły w tobie całego procesu rozpracowywania samodzielności. A co do pobierania szpiku czy krwi, rodzice nie mają racji mówiąc o dużym ryzyku. Owszem zawsze jakieś istnieje ze względu np na niezachowanie sterylności przy samych procedurach medycznych, w wyniku których pobiera się od organizmu materiał biologiczny. Ale jeśli chodzi o samo oddawanie komórek - szpik kostny stale wytwarza nowe, dzięki czemu krew po takim zabiegu szybko się regeneruje i nie zachorujesz od tego o ile masz sprawny szpik. Także taki argument byłby bardzo przesadny, nawet w kontekście troski o twoje zdrowie.
Moi rodzice tez byli względem mnie nadopiekuńczy, ciagle musiałem ich pytać o zgodę. Zacząłem się buntować, małymi kroczkami, było trochę krzyku, fochów ale zrozumieli, ze już nie jestem dzieckiem tylko dorosłym facetem.
Też się bałam na początku, ale praktyka daje efekty :)
Oj, aż mi się przypomniało, jak ja powiedziałam rodzicom, że wysłałam ankietę. Nigdy wcześniej w życiu mi ojciec nie zrobił takiej awantury, prawie 2 tygodnie się nie odzywał. Bo to przecież nieodpowiedzialne, z całą pewnością ktoś sprzeda moje dane i shandluje narządy na podstawie dopasowania DNA, potem tylko przyjadą mnie porwać, zakopią moje puste ciało gdzieś w lesie i nikt już o mnie nie usłyszy. Przyznam, że naprawdę się bałam przez kolejne miesiące.
Olej ich. Chcesz pomóc, jesteś pełnoletnia i masz prawo stanowić o sobie. Uczyń to pierwszym krokiem do usamodzielnienia się. Też miałem problemy z usamodzielnieniem się ale jakoś się udało (puki urząd skarbowy nie zrobi mi kontroli i nie zacznę zaglądać tu z jakiejś mieściny w Meksyku...). Powodzenia.