#ZpODe
Owa kobieta jest teraz moją mamą. Pobrali się dwa lata po śmierci mojej biologicznej matki. Wprowadziła się do naszego domu razem z rok młodszą ode mnie córką. Dzięki nim miałam wspaniałe dzieciństwo. Nie dość, że zyskałam siostrę do wspólnych zabaw, to jeszcze otrzymałam prawdziwą matczyną miłość, której nigdy tak naprawdę nie znałam. Moja nowa mama nigdy na mnie nie krzyknęła, zawsze była gotowa do pomocy czy rozmowy i nigdy nie faworyzowała swojej biologicznej córki. Jako dziecko czułam, że nigdy nie było inaczej i że moja rodzina w tym wydaniu jest ze mną od moich narodzin.
Niestety, jest jedno "ale", a mianowicie dziadkowie ze strony biologicznej mamy. Od początku nie akceptowali nowego związku mojego taty. Robili awantury, że mama umarła przez niego, że związał się za wcześnie, że moja macocha leci tylko na kasę, że jest k...ą i nie miała gdzie mieszkać z dzieciakiem (jej mąż zginął tragicznie). Zawsze kiedy do nich przychodziłam wyzywali ją od szmat, dziwek, padały epitety, których znaczenie znali chyba tylko oni, ale na pewno nie były pochlebne; wyzwiska na ulicy czy spluwanie pod nogi były normą.
W końcu wykrzyczałam, że nie życzę sobie, żeby tak o niej mówili, bo nie poczuwali się do opieki nade mną, kiedy byłam mała, a ona mnie wychowała i jest moją prawdziwą mamą. Babcia udała omdlenie, zostałam potem siłą wyrzucona z domu dziadków, wydziedziczona i mam dożywotni zakaz przychodzenia do nich. Są teraz na tyle bezczelni, że wyrzucają znicze i kwiaty, które stawiamy z tatą na grobie mamy (nie złapaliśmy ich nigdy za rękę, ale na grób przychodzimy tylko my i oni, a wcześniej to się nie zdarzało).
Nigdy nie zrozumiem, jak można żyć z taką nienawiścią. Jednak nigdy nie zapomnę o mojej biologicznej mamie i jeśli dziadkowie będą chcieli odnowić ze mną kontakt, nie odmówię.
Mi się wydaje że dziadkowie nie pogodzili, nawet po takim czasie, że śmiercią twojej mamy. Co nie zmienia tego że ich zachowanie jest okropne.
Smutne to bardzo, bo jesteś wszystkim co im zostało po utraconej córce i zamiast się postarać o to, żeby mieć z Tobą jak najlepszy kontakt, to dziadkowie go zrujnowali. Współczuję.
Oczywiście nie usprawiedliwiam zachowania dziadków, ale myślę, że nie przetrawili śmierci córki i w taki sposób radzą sobie z bólem. Ich kochane dziecko miało partnera, było w ciąży, prowadziło szczęśliwe życie, a później zachorowało. Pewnie twoja biologiczna mama w szpitalu ciągle mówiła jak za tobą tęskni, co u ciebie itp. W końcu umiera. Jej partner znajduje sobie nową kobietę, przez co dziecko matkę. Dla dziadków to było za wcześnie. Chyba chcieli bronić córki, bo stwierdzili, że miłość, której dorobiła się podczas życia spadła ze zdwojoną siła na inną osobę.
Z tego wyznania można wnioskować, że jesteś bardzo dojrzała i dobrze wychowana dziewczyną. Brawo dla rodziców! Rozumiem ból dziadków, ale nie rozumiem uporu. Powinni się cieszyć, że ktoś pokochał ich wnuczkę. Nie jest łatwo żyć ze świadomością, że twoje dziecko nie żyje, a jego dzieckiem zajmuje się inna kobieta. Parę dni temu zmarła moja koleżanka, zostawiła dwoje małych dzieci. Jedno trzy lata, drugie niecały rok. Okropnie smutna śmierć sama w sobie, ale w połączeniu ze świadomością, że dwoje dzieci zostało bez mamy... Serce pęka. Mam tylko nadzieję, że mąż Sylwii znajdzie sobie kiedyś nową kobietę, która pokocha Maję i Alinkę tak jak Twoja mama Ciebie. Ściskam.
To było dawniej dość powszechne, że ludzie pobierali się dla łatwiejszego wspólnego życia. Wystarczyło że się lubią i przyjaźnią.
Widzę to też w moim drzewie genealogicznym.
Prawdziwą mamą? Twoja prawdziwa mama umarła. Ja rozumiem dziadków. No sorry ich córka umarła, a do domu zięcia i wnuczki odrazu zaczęła przychodzić inna kobieta z którą zięć się później ożenił. Wygląda to tak jakby zaczeli romans nawet przed śmiercią twojej mamy.
Umarła jej biologiczna mama, która na pewno ją kochała, ale nie miała szansy by być jej mamą. A kobieta, która ją wychowuje jest jej prawdziwą mamą bo się o nią troszczy i zajmuje nią od najmłodszych lat. Czy osoby, które adoptują dzieci, nie mają prawa nazwać się PRAWDZIWYMI rodzicami? Jeśli według Ciebie tak jest, to współczuję Ci ograniczenia. Co do dziadków, to dlaczego byli źli na zięcia, że się ponownie ożenił? Jeśli tak bardzo kochali wnuczkę, to dlaczego się nią nie zajęli bo śmierci córki? Dlaczego zerwali z nią kontakt? Ona była tylko dzieckiem. Czy to zbrodnia, że ktoś kto jej dał dużo miłości, jest dla niej ważny?
Serio? Nie jest jej prawdziwą mamą?
Pierwsza żona mojego dziadka też umarła i został on sam z małą córką. Później poznał moją babcię i dosyć szybko wzięli ślub.
I tak jak moja babcia mówi o mojej cioci, że jest JEJ CÓRKĄ, tak samo ciocia mówi o mojej babci, że ta jest JEJ MAMUSIĄ.
Moja druga babcia powiedziała mi o całej sprawie wlasnie twoimi słowami... "ale wiesz, że babcia wcale nie jest mamą cioci i babcią twoich kuzynów?". Jak tak można? Jak można powiedzieć, że ktoś kto ciebie kocha, wychowuje i robi wszystko dla twojego dobra nie jest twoim rodzicem, bo nie urodził...
Prawdziwy to ten kto dał czas miłość i wartości.
Często to jest biologia, a czasem decyzja.
Co to za bzdura, że matka jest tylko jedna. Matką jest ta, która wychowała i obdarzyła miłością. Jej biologiczna mama umarła, gdy autorka była bardzo mała. Czy to znaczy, że DZIECKO nie może pokochać nikogo innego? Widać, że autorka o niej pamięta, ale jak można stawiać na pierwszym miejscu kogoś, kogo się NIE znało i kto już nie żyje? Przykre jest to, co Ty piszesz. Geny to nie wszystko.
Biedna kobieta umarła, chciała kochać i wychowywać swoje dziecko. A jej mąż nie zadbał by dziecko o niej pamiętało.
Chodzi na jej grób. Nie no, ojciec WCALE nie zadbał, żeby pamiętało xd
Co to za pamięć jak mówi o niej tylko biologiczna mama a inna jest PRAWDZIWA?