#DsgB3

To wyznanie pewnie nie zostanie przyjęte zbyt dobrze, ale może samo napisanie tego coś pomoże...

Miesiąc temu straciłam pracę. Ktoś pomyśli "phi, też mi problem, ludzie ciągle tracą pracę, znajdują nową i nic się nie dzieje".

Tylko że praca była dla mnie dosłownie wszystkim. Czasem w żartach nazywano mnie pracoholiczką i może coś w tym było... Bardzo rzadko brałam wolne, zostawałam do późnych godzin, żeby coś tam skończyć (zwłaszcza jeśli to było ważne), rzadko i nieśmiało prosiłam o podwyżki, ciągle podnosiłam swoje kwalifikacje i uczyłam się nowych rzeczy, byle tylko na coś się przydać. To była dla mnie wręcz świętość i nie wyobrażałam sobie, by było inaczej. Nigdy nie widziałam siebie w roli tzw. tradycyjnej pani domu, co nie znaczy, że chciałam robić nie wiadomo jaką karierę. Chciałam pracować sobie na etacie robiąc rzeczy, które przynosiłyby mi chociaż częściową frajdę i przynajmniej przyzwoitą pensję. Czy to tak dużo?

A tu... firma przestała radzić sobie ekonomicznie, zdecydowano się na redukcję etatów. Selekcji dokonały osoby, których większość nie widziała nawet na oczy, do dziś się zastanawiamy jakie były kryteria... Poleciałam ja i mnóstwo osób z dłuższym stażem i większymi kwalifikacjami.

Gdy się o tym dowiedziałam, zaczęłam dosłownie hiperwentylować i pierwszy raz w życiu obawiałam się, że zemdleję. Wracając do domu, bardzo poważnie zastanawiałam się, czy by po drodze jakoś ze sobą nie skończyć. Skończyło się na upiciu się w barze.

Od tamtej pory moja egzystencja (bo życiem tego nie nazwę) wygląda następująco: po bezsennej nocy budzę się koło południa, przeglądam oferty pracy, wysyłam CV i gapię się tępo w monitor. Mija wiele godzin, zanim się zmuszę do ogarnięcia w jakimś stopniu domu czy ugotowania jakiegoś jedzenia. Zwykle nie potrafię. Czasem się trafi jakaś rozmowa, robię się na "bóstwo", idę, odpowiadam kulturalnie na pytania i dalej się gapię w monitor/telefon z nadzieją zaklinając go w myślach "błagam, zadzwoń, wyślij maila, COKOLWIEK". Wszystkie pasje poszły w odstawkę, bo nie jestem godna, skoro nie mam pracy. Czuję się jak warzywo.

Mój partner o tym nie wie, ale z dnia na dzień jest coraz gorzej. Czuję się jak najgorszy odpad, zwykły śmieć bez pracy. I nie wie o tym, że gdy go nie ma albo gdy śpi, zerkam nieśmiało na okno i mam coraz większą pewność, że to wszystko nie ma sensu. Jedyne, co mnie powstrzymuje, to fakt, że przy tej wysokości mogę przeżyć, ale jest mi coraz bardziej wszystko jedno. Jestem wręcz pewna, że w końcu to zrobię bez zważania na konsekwencje, bo zwyczajnie nie dam rady dłużej.

Nie rozumiem, jakim cudem są osoby, które utrzymują się z różnego rodzaju zasiłków i jest im z tym dobrze, gdy ja ledwo przeżywam kolejny dzień na chrzanionym bezrobociu. Ja nie chcę tak żyć. To nie jest żadne życie.
asienaebaam Odpowiedz

Praca powinna być dodatkiem do życia, środkiem do celu. To nie utrata pracy jest tu problemem ale twoja głowa. Powinnaś poszukać dobrego terapeuty.

Karina1210

Oba jest normalna. Jestem z nią i rozumiem. Nie każdy chce tylko bachor i ten maraz w domu

Karo

Karina, nikt jej nie każe siedzieć w domu. Ale taka panika i myśli samobójcze nie są normalne

jankostanko33

@Karina1210 Myślisz, że kobieta ma tylko dwie możliwości; poświęcić wszystko pracy albo poświęcić wszystko rodzinie? Można jeszcze żyć dla siebie, mieć jakieś zainteresowania, podróżować, cokolwiek. Całkowita rezygnacja z siebie, czy to na rzecz rodziny, czy kariery, zawsze doprowadzi człowieka do wypalenia i frustracji. Autorka poświęciła wszystko pracy i czy ktoś to docenił? Pierwsza poleciała, kiedy doszło do redukcji etatów. Jeśli sama się nie cenisz i nie szanujesz, to inni też nie będą.

SheDevil

To nie prawda, że praca musi być tylko "środkiem do celu" (utrzymaniem). Dla mnie kariera jest bardzo ważna i daje mi dużo satysfakcji i również nienawidzę siedzieć na bezrobociu. Ale myśli samobójcze z tego powodu to już przesada.

nadiaormine Odpowiedz

Pracuje zdalnie, mieszkam w małej miejscowości i jeju niestety są plotki że nie pracuje. Mam na to wylane i powiem Ci tak czuję się wolna jak bym nic nie musiała, pracowałam na etacie od rana do późnego południa, później zakupy, wracałam do domu obiad i już zaraz była kąpiel. Nie dziękuję wolę teraźniejszość, śpię do której chce, idę sobie na spacer z psami, zjem śniadanie, obejrzę tv, pojadę na zakupy, zrobię obiad potem trochę popracuje, poczytam jakąś książkę czy porobię to na co mam ochotę i co miesiac wpływaja mi pieniądze na konto. Da się nawet siedząc w domu a ty juz chyba moja droga do specjalisty powinnaś się udać bo już jest to troszkę chore aby przez utratę pracy mieć myśli samobójcze.

BialyWegielek

A czym się dokładnie zajmujesz?

Moje3konto Odpowiedz

Proste, ale powinno zadziałać.. w międzyczasie znajdź sobie kurs online do podniesienia kwalifikacji i wtedy w Twoim umyśle chociaż coś będzie - deadline. Tak pozatym to nie wiem co robisz, ale ja bym brała małe zlecenia. Bycie wolnym specjalistą brzmi lepiej niż bezrobocie :)

Atomlitu25 Odpowiedz

A ja właśnie chciałabym być w przyszłości kurą domową. Ogarnianie domu, dzieci, zwierząt czy gotowanie obiadu. Oczywiście tylko kiedy mój mąż będzie zarabiał wystarczająco i się na to zgodzi. W ogóle nie widzę siebie robiącej wielką karierę.

NOTHING000

To nic, nie każdy musi być jakkolwiek ambitny.

Ggyyhjootf Odpowiedz

Ja nie pracuje, tylko mój facet. Od rana do wieczora mam dzień dla siepie od roku. Robię co chce, zakupy, kosmetyczka, pasję, czytanie, filmy, psy. Nie wyobrażam sobie tak jak Ty praca od rana do wieczora, chyba bym się wtedy faktycznie zrzuciła z tej wysokosci

Sramwbutyy

Ja to samo!

NOTHING000

Czyli jesteś zwykłym pasożytem.

Ggyyhjootf

Nothing czemu pasozytem? Sprzątam, gotuję, piore, mam czas na pasję i przyjemności, facet też. Zarabia wystarczająco dużo, mamy czas i zdrowie na podróże, odkładamy też. Wraca do domu i nic nie musimy robić. Nam z tym dobrze :)

bazienka

a jak on np. zachoruje, ulegnie wypadkowi? budzisz sie z reka w dupie
albo zwyczajnie wasz zwiazek sie rozpadnie, z twojej lub jego inicjatywy, i nagle bedziesz musiala zaczac na siebie zarabiac? jak wytlumaczysz kilkuletnia dziure w cv, sprzataniem i zmywaniem garow?
nothing ma racje, jestes pasozytem

Ggyyhjootf

Głupia nie jestem, zabezpieczylam się konkretnie, wszystko przemyślane :) więcej nie napisze bo dużo znajomych tu siedzi ;)

NOTHING000

Bazienka, te minusy dla nas i plusy dla Ggyyhjootf to chyba od wszystkich wygodnickich paniuś żyjących beztrosko na cudzym utrzymaniu.

Sarenkanapolu

Czemu wygodnych panius? Skoro partnerowi też to odpowiada to z jakiej racji masz to oceniac jak ktoś żyje?

Hdnxnzmsms

Sama teraz na szybko założyłam.. I też to widzę. Może dlatego że pojawiła się dyskusja na temat tego jak żyje dużo osób i niektórych to zirytowalo więc chcieli się wypowiedzieć. BTW, co się dzieje z tymi plusami?

pinkblondi

Nothing, wyzywasz ludzi bo żyją jak chcą i nie krzywdzą innych. Nie zali się przecież ggyyhjoo ani nie jęczy. Poprostu powiedziała że ma zupełnie inna wizję szczęścia niż autorka wyznania. Szkoda że tak łatwo krytykuje się kogoś za to że chce żyć inaczej i po swojemu. Wg mnie każdy powinien dążyć do swojego szczęścia. I tylko pogratulowac mogę że znalazło się w życiu cos co sprawia frajde i można robić to co daje przyjemność

Malaczarnaaaxx

Pinkblondi w końcu ktoś dobrze wyjaśnił. Brawo

Zobacz więcej odpowiedzi (15)
KomentatorSportowy Odpowiedz

Nothing - z jakiej racji nazywasz tę kobietę pasożytem? Masz Ty mózg, jego imitacje bądź spotkałaś kiedyś na swojej drodze faceta, któremu coś takiego odpowiada? Czy potrafisz tylko jak zwykle oceniać, gówno wiedząc?

Z innej perspektywy odnośnie wyznania Autorki:
Jestem 28 letnim mężczyzna. Prace zarobkową posiadam w naszym domu tylko ja. Żona pierze, sprząta, zajmuje się 3 letnim synkiem, dwoma siersciuchami, rachunkami, zakupami (jeździmy razem, bądź jeśli nie ma mnie w domu - robi je przez internet). Do tego studiuje, jest aktywna fizycznie (ćwiczy sztuki walki), zadbana i UŚMIECHNIĘTA. Dlaczego miałbym uważać ją za pasozyta, skoro zawsze jak wrócę, mam obied na stole, wszystko jest ogarnięte, mamy czas dla siebie i dziecka? Mało tego - co jest więcej potrzebne mężczyźnie do szczęścia, niż zadowolona kobieta, uśmiechnięte dziecko i rodzinny spokój?
Oczywiście, żeby nie było niejasności. Moja żona nie ma zakazu pracy. Nie pracuje, bo moje zarobki w zupełności wystarczają nam na życie, oszczędności, wakacje. Nie jestem też rozpieszczonym mezulkiem. Gdy żona jest na studiach, choruje czy cokolwiek - potrafię sam zająć się domem i dzieckiem. Mamy swój podział obowiązków, nikt na tym nic nie traci, a oboje zyskujemy.
Więc, Nothing, gdzie tu jest pasożytnictwo?

peeyany Odpowiedz

hehe, zrozumiałaś już, że pracodawca to tylko pracodawca? Jak chcesz mieć pracę marzeń, to musisz mieć własną firmę. U kogoś będziesz tylko wyrobnikiem, który znaczy tyle, ile wypracuje dla firmy. Jeśli stopa zwrotu nie będzie wysoka, to znajdą kogoś innego.

Powiesz, że niedoświadczonego? Nieważne. Bilans będzie dodatni, bo on będzie chciał się wykazać, a płacić będą mniej, więc firma zyska.

rassdwa Odpowiedz

Zrozumiałabym gdybyś czuła się skrzywdzona, bo w pracę włożyłaś tyle serca, a jednak cię zwolniono. Ale Ty z pracy zrobiłaś cel swojego życia. Przeczytaj wolno i uważnie to, co teraz napiszę. "Żyję po to, by pracować." Nie uważasz, że to brzmi trochę żałośnie. Pracuję od ukończenia liceum i nigdy, ale to nigdy praca nie była dla mnie najważniejsza. Najważniejszy jest mój mąż, czas który wspólnie spędzamy, nasze wyjazdy, zainteresowania, przyjaciele, rodzina, wspomnienia. Praca jest jedynie środkiem do życia, a nie życiem.

chlebek Odpowiedz

Może spróbuj założyć działalność? Bylabys sama sobie szefem i mogła się spełniać.

Hafciarka

Haha W Polsce? Z tymi wszystkimi zusam, srusami. Powodzenia. Kilku moich znajomych miało swoje działalności. Wszyscy upadli tylko jeden przeniósł działalność do Niemiec i pewnie tylko dlatego jeszcze prosperuje.

ZjadaczKsiazek Odpowiedz

Chwila, twój PARTNER nie widzi tego, że nie wychodzisz z domu, którego nawet nie sprzątasz? Że gapisz się cały czas w telefon/laptop, że wegetujesz zamiast żyć?

Zobacz więcej komentarzy (12)
Dodaj anonimowe wyznanie