#97f9c

Uchodzę za niedobrą i niemiłą osobę. Nie bierze się to bez przyczyny, bardzo często krzyczę oraz warczę na ludzi bez większego powodu. Poza tym jestem leniem, dlatego jeśli ktoś czegoś ode mnie wymaga lub poprosi o przysługę - ryknę bez serca "zaraz", w myślach mając zupełnie coś innego.

Moje myśli i moje ciało są jak dwa odrębne organizmy. Odkąd pamiętam, moje intencje czy zamiary nie miały połączenia z tym, co naprawdę się działo. Od dziecka nie miałam przyjaciół, bo choć myślałam o wszystkich serdecznie, traktowałam ich gorzej niż jak wrogów - pomimo że chciałam dla nich jak najlepiej, paradoksalnie. Prędko rodzina wyrobiła sobie o mnie zdanie jako o wyrodnym dziecku, które nikogo poza sobą nie kocha. Ileż kłótni w moim okresie dorastania było, że niemal ślina cieknie mi po brodzie, bo tak ujadam jak wściekły pies.

W głowie miałam spokój, serdeczność oraz wszystko mi się podobało. A moje ciało i ton głosu pokazywało, jak nienawidzę wszystkich i wszystkiego.

W czasie szkoły średniej uznałam, że moje zaburzenie może posiadać fachową nazwę. Nie miałam pieniędzy, by iść do profesjonalisty się sprawdzić, a szkolny psycholog czy inny publiczny z informowaniem rodziców zwyczajnie nie wchodził w grę. Pozostał mi internet i dowiadywanie się ile mogłam o moim być może schorzeniu. Tak naprawdę czytałam o wielu chorobach, bo w niejednej odnajdywałam jakąś cząstkę prawdziwej siebie.

W dorosłość weszłam "udając", że jestem miła. Próbowałam czynić dobrze, chwaliłam innych nie tylko w myślach, byłam pomocna, starałam się kontrolować swój naturalnie wściekły ton głosu, by brzmieć spokojnie i ciepło. Chciałam sama siebie naprawić i uznałam, że kto jak nie ja, weźmie nade mną władzę. W tym czasie zyskałam nawet kilku przyjaciół! Czułam się lepiej, nawet z rodzicami zaczęliśmy normalniej konwersować (choć później uznali, że jestem miła, bo czegoś od nich chcę).

Niestety teraz - czyli od dłuższego czasu niż kilka miesięcy - przez pracę, studiowanie, dużo wszechobecnego stresu i strachu, znowu nie potrafię wziąć się w garść. Prosiłam rodzinę o wsparcie finansowe, bym mogła iść do dobrego psychiatry, ale tak mnie podle wyzwali od symulantów, że odechciało mi się zapisać nawet na NFZ.

Dodatkowo odkąd opuściła mnie kontrola nad moimi zachowaniami - wszystko jest jeszcze gorsze i bardziej zaawansowane. Wychodzą ze mnie straszne rzeczy i czasem boję się, że komuś - nawet nieznajomemu - wyrządzę poważną, fizyczną krzywdę.
MagicPower Odpowiedz

Idź na razie na NFZ i zbieraj powoli pieniądze na prywatnego lekarza.

MorskaFala8 Odpowiedz

Nie masz na co czekać. Idź jak najszybciej do psychiatry na nfz. Wcześniej poczytaj opinię o danym lekarzu. A co do prywatnej wizyty to zbieraj pieniądze na nią.

PaniPanda Odpowiedz

Terapia. Nawet na NFZ, ja akurat trafiłam na bardzo spoko psychologów.

budyn4 Odpowiedz

Do psychiatry więc

Czaroit Odpowiedz

Bardzo prawdopodobna jest głęboko wyparta trauma z dzieciństwa.
Do tego potężny żal do rodziny i świata, że nie widzą Twojej prawdziwej dobroci, prawdziwego czystego JA, tylko oceniają zewnętrzne zachowania. Że widzą w Tobie zło, które sami na Ciebie projektują.
To wszystko może sprawiać, że w kontaktach z ludźmi zachowujesz się agresywnie. Podświadomie BRONISZ siebie przed ludźmi, ich ocenami i atakami.

Na początek warto by było po prostu nauczyć się pracy z emocjami. Umieć nazywać to, co się czuje. I bardzo ważne - przestać sobie robić to, co robili Ci rodzice. Przestać się oceniać i oskarżać! Gdy zrozumiesz, że jakiś aspekt Twojej osobowości robi to DLA CIEBIE, bo Cię kocha i chce Cię chronić, łatwiej będzie odpuścić ocenianie.

Proponuję takie ćwiczenie - ok, wrzasnęłam. W porządku, broniłam siebie. Wiem, że moje zachowanie było nieadekwatną reakcją, jednak moja zraniona część tego nie rozumie. Zatem co NAPRAWDĘ poczułam, gdy ktoś do mnie powiedział to i tamto?

Gdy już to odczujesz i nazwiesz, załóżmy, że będzie to złość, powiedz sobie: dobrze, mam prawo tak czuć. Odczuwanie złości to nic złego :) To tylko emocja, nic więcej. Odczuwanie emocji jest naturalne, WSZYSCY ludzie na Ziemi je czują. Złość, nienawiść, pogardę, pychę - również. A zasada jest taka, że im bardziej temu zaprzeczają, tym więcej tych emocji w sobie noszą.

Potem dalej - co jest POD złością? Jakie emocja i uczucia czuję głębiej?
Odczuj, nazwij.
A potem znów poszukaj kolejnych, głębiej i głębiej. Za każdym razem dając sobie akceptację, zrozumienie i szacunek dla tego, co czujesz. Możesz się przy tym czule pogłaskać po policzku czy dłoni, otulić ramionami, ucałować własną dłoń. W ten sposób pokazujesz swojej podświadomości akceptację. Dajesz jej DOWÓD, że ją rozumiesz i kochasz. Że ona może Ci zaufać, otworzyć się. Że kończysz z osądzaniem siebie. Że jesteś gotowa siebie pokochać.
Powodzenia :)

Dragomir

Dałem Ci plusa, chociaż to co piszesz jest jakieś takie...newage'owskie.

nata

Ktoś tu bawi się w specjalistę na podstawie krótkiego wyznania...

Szlakefly Odpowiedz

Książka "odkryj swoje wewnętrzne dziecko" - daje do myślenia. Mam podobnie, zrób też enneagram i poczytaj o swoim typie, też może lepiej zrozumiesz siebie.
Nie jesteś zaprzyjaźniona z emocjami, które odczuwasz, a pierwszym mechanizmem jest frustracja, ta książka pomoże Ci dojść do źródła tego stanu, jak uporasz się z tym, to powinno się powoli zacząć układać :)
Plus z biegiem lat uczysz się reagować "poprawnie", czyli tak jak to jest przyjęte, nawet wchodzi w nawyk później. W głowie masz jedno, ale o tym nikt nie wie.

Dragomir Odpowiedz

No ale skądś muszą się brać w społeczeństwie osoby o nieakceptowalnym charakterze (nazywane zjebami), patusy, degeneraci, złodzieje, oprychy, przestępcy...

WendyWu Odpowiedz

Zbieraj na lekarza sama

PaniPanda

Żeby uzbierać na lekarza, trzeba iść do pracy. Autorka napisała, że właśnie nie może się ogarnąć, potrzebuje pomocy, a Ty jej doradzasz coś niemożliwego w tej sytuacji dla niej. W nieogarnianiu w depresji człowiek ma problem ze zrobieniem kawy, zwleczeniu się z łóżķa, umyciem zębów. Jak ma uzbierać na lekarza? Nie zawsze się da, tak od razu.

Dreamliner24 Odpowiedz

Mam przyjaciółkę, która zachowuje się identycznie jak ty. Od studiów miała problem z dogadywaniem się ze znajomymi z roku. Nikt jej nie lubił ciagle były kłótnie. W pracy podobnie. Nikt jej nie lubił. W domu ciagle kłótnie z ojcem, Ale jak byłyśmy sam na sam to zachowywała się całkiem inaczej, była miła spokojna. Teraz myśle ze to była jej jakaś tarcza obronna. Może u ciebie tez tak jest.

Zupazdzemem Odpowiedz

Zaburzenia osobowości?

nata

Co ty nie powiesz?

Dodaj anonimowe wyznanie