#vJbsz
Nie wiem inaczej jak to określić, pozostaje tylko tak. Cokolwiek się dzieje, zdarzają się okoliczności, które niweczą wszystkie moje plany, a jedynym winnym w oczach innych (tym bardziej jej) jestem ja.
W czym rzecz?
Karta rowerowa. Oczywiście każdy przez to przechodził, u nas w podstawówce każdy miał przynieść swój rower. Przypominałem wielokrotnie, że chcę tego dnia przyjechać do szkoły rowerem, aby zdać egzamin. Ona miała fobię, że rower ktoś mi ukradnie ze stojaka, zaproponowała, że mi go przywiezie na pół godziny przed egzaminem, który był na środkowej lekcji (11.35-12.20) i tym sposobem zdam.
Oczywiście nie przywiozła. To była era cegłofonów, więc wydzwaniam jak porąbany, by odebrała po 20 minutach i stwierdziła, że "zapomniała i ona jest na zakupach, wróci dopiero za 2 godziny, a nie da się przydłużyć? Poczekaj tam i graj na czas".
No to grałem, wszyscy koledzy odeszli, zostałem ja sam z nauczycielem, a ona się nie pojawiła. Nauczyciel dał mi stary rzęch, na którym się wywróciłem. Egzamin niezdany, rozcięte kolano, czekanie na nią w szpitalu.
Po latach mi mówi, że to moja wina, bo nie poczekałem, tylko chciałem już teraz zdać i wyszło jak wyszło, bo w gorącej wodzie kąpany byłem.
Jako dziecko chodziłem na kurs języka, bardzo dobrze mi szło, milion egzaminów, olimpiad, czaicie. Aż w końcu konkurs, który dawał mi szansę życiową. Mając zaledwie 15 lat, mogłem nawet wyjechać na Zachód i tam szlifować język, ucząc się w szkole, mając otwarte drzwi na zachodnie uniwersytety, a internat jak i małe stypendium opłacane z kiesy organizatora.
Co mogło pójść nie tak?
Dzień przed konkursem matula stwierdziła (mimo iż wielokrotnie jej wspominałem), że... wyjeżdżamy do rodziny. Bo tak. I nieodwołalnie nie mogę zostać w domu. A jak będę chciał zostać, to ona i tak mi nie zostawi pieniędzy na dojazd do Warszawy na konkurs.
Po latach mówi "No nie chciało ci się uczyć, to wiedziałeś, że nie wygrasz i nie pojechałeś, ja w ogóle do rodziny to sama chciałam jechać".
Osiemnastka. Zdawałem prawo jazdy, nie, usiłowałem. Dostałem kasę od całej rodziny, sam też dorobiłem sporo. 4 podejścia, czułem, że przy 5. zdam, ale brakowało mi stówki. Nie dała "bo nie, sam musisz zapracować".
Po latach stwierdziła "To tobie się nie chciało, ja bym ci tę kasę dała".
Rodzinie nagadała kłamstw, że wszystkie pieniądze wydałem "na chipsy, piwo, chlańsko z kolegami". Dowiedziałem się o tym niedawno, bo z rodziną sam nie mam kontaktu większego.
Gdyby nie fakt, że wiele z tych sytuacji potwierdzili moi znajomi, myślałbym, że jestem psychiczny, wymyślam bajki. A rodzina i tak myśli, że jestem nieudacznikiem.
Czytam i szlag mnie trafia...
Adolf, wiesz co robić
Zirytowalo mnie to wyznanie. A bardziej zachowanie matki. Aż ciśnienie mi podskoczylo
Z rodziną dobrze jedynie na zdjęciach.
Każde z opisanych wydarzeń było jakby krokiem w stronę samodzielności. Może po prostu tego nie chciała. Nie chciała, żebyś by niezależny. Żebyś zostawił ją sam. Albo po prostu chciała mieć nad tobą kontrolę.
@jakjasienazywam doszłam do podobnych wniosków. Typowy przykład nadopiekuńczej matki.
@jakjasienazywam Bardzo często rodzice chcą nauczyć dziecko samodzielności, a metody mają chybione. I dziecko uczy sie, że nie może liczyć na wsparcie, że jest samo i traci zaufanie.
@jaksienazywam może i były to nauki samodzielności, ale bardzo nieudolne. Gdyby chciała by był samodzielny to pozwoliłaby mu jechać rowerem do szkoły, dałabym szansę pójścia na konkurs i zostawiła pieniądze, a gdy chłopak zarobi to by jej oddał. Niestety to była typowa matka "Masz być samodzielny, ale nie możesz zrobić tak i tak bo mi sie to nie podoba" :)
Moja matka przez swoją,,nadopiekuńczość" nie pozwoliła mi iść do pracy, a później wspominała, ze nie potrafię być samodzielna. :")
Zagotowało się we mnie po przeczytaniu tego. Mnie by szlag trafił, jakby moja matka coś takiego mi zrobiła lub powiedziała.
To nie pech, tylko Twoja matka jest jebnięta. Przykro mi.
Tzw gas lighting - poczytaj, bardzo ciekawe zjawisko. I czym prędzej uciekaj od tej kobiety. Z tobą wszystko okej.
O to to, właśnie to samo miałam pisać - klasyczny gaslighting. Mam taką osobę w domu. Przez lata już się zdążyłam przyzwyczaić do ciągłych insynuacji, że "to ja robię z wszystkiego problemy". Każdy dzień to loteria, może się trafić normalny nastrój, a może akurat wypadnie pasywna agresja, sugestie że wszystkie losowe kłopoty są moją winą, podcinanie skrzydeł na każdym kroku i doszukiwanie się błędów we wszystkich moich decyzjach :') Autorze, jeśli to czytasz to radzę uciekać na terapię zanim uwierzysz w gadanie matki.
no mi sie to tez skojarzylo, ale komentarz mi nie wszedl
zazwyczaj odbywa sie to w parach, ale tu widze w innej realacji
https://www.youtube.com/watch?v=-hBW3qTimL4&t=1092s
lunathiel, mi do dzis brat i mama mowia, ze robie z siebie ofiare, a ojciec ze sobie wymyslilam pewne rzeczy... tylko z wymyslonych rzeczy nie zostaje trauma
@bazienka - Hej, bardzo fajny materiał! Ja te rzeczy akurat wiem, trochę się już o tym naczytałam, ale zachęcam wszystkich (dosłownie wszystkich!) do posłuchania. To są rzeczy, które warto wiedzieć, bo ułatwiają życie. Po prostu. Gdybym kilka lat temu miała trochę większą wiedzę na takie tematy (manipulacja, "toksyczne" zachowania, relacje z ludźmi i psychologia ogólnie) to pewnie moje życie wyglądałoby teraz o niebo lepiej.
Powiedz proszę czy zdałeś już te prawko.... ja podchodzę niedługo piąty raz i już tracę nadzieję. Wiem, ze nie na temat wyznania trochę
Trzymam kciuki, powodzenia!! ;).
Moja siostra zdała za 12 razem 😀 powodzenia 😀
Dzięki :) muszę w końcu zdać, bo już tyle pieniędzy poleciało
Zdalem za piatym, znajomy zdal za piatym, Ty tez zdasz za piatym... ;)
ja pierdziele co wy ludzie macie z tymi rodzajnikami?
TO PRAWKO. TO TO TO ONO. jak TO DZIECKO. nie te dziecko, to jest jakis potworek
zaimek "te" stosujemy TYLKO DO LICZBY MNOGIEJ- TE prawka, TE dzieci
jedno jest TO. ono.
Udało się!
@bazienka zawsze powiem inaczej niż trzeba i jakoś nie mogę zapamiętać kiedy co się daje, dziękuję za poprawienie
mitochondrion hint- zaimek w przypadku rodzaju nijakiego konczy sie na taka sama literke jak wiekszosc rzeczownikow tego rodzaju. tO prawko, krzeslO, dzieckO, winO
to jak z rodzajem zenskim- tĘ kobietĘ, dziewczynkĘ, torebkĘ :)
brawo :)
Ja czasem się tez zastanawiam czy jestem jakaś psychiczna. Mówię mamie o jakiś sytuacjach i ona kompletnie ich nie pamięta, za to wymyśla właśnie które stawiają mnie w złym świetle, a tych kiedy ona zachowała się złe to nie pamięta.
Pamiętam że kilka miesięcy temu było tu wyznanie w którym matka swoją winę zwaliła na dziecko, tutaj jest bardzo podobnie i bardzo Ci współczuję. Normalnie szlag mnie trafia jak to czytam