#uSt0B
Jak pielęgniarki mówią, puszcza wodę. Zawijają dosłownie folią, aby osoba dotrzymała do czasu pożegnania z rodziną. Wygląda strasznie, ale to pomoże te kilka godzin dłużej przeżyć. Osoba dostaje potężne ilości kroplówek, a to przesiąka przez nią jak przez durszlak. Zdarzało się tak, że zaraz po podaniu jednej... 7 kroplówce pacjent umiera przy zamianie na 8 worek. Tak siąpi.
Ludzie, którzy niebawem umrą pachną tak samo, wszyscy. Młodzi, starcy, dzieci, nie ma znaczenia. To taki słodko-mdły zapach wymieszany jakby z parą wodną w saunie.
Próbowałem wiele razy aby to inni poczuli, to mało komu się udawało. Wcale nie mam super węchu, nawet gorszy niż przeciętny człowiek, ale ten zapach jest dla mnie okropnie charakterystyczny. Zwłaszcza kiedy mijam takie osoby w publicznych miejscach, to ja wiem, że bardzo niedługo ta osoba otrze się o śmierć albo umrze.
Na początku mówiłem ludziom żeby się badali, ale po tym jak spotkałem się wręcz z agresją to odpuściłem. Nos nie szklanka, ale dwa razy z rzędu trochę boli.
No to pracuję w tym hospicjum i kiedy poczuję ten zapach zgłaszam... Na zmianie mam kilka spoko osób i one już dzwonią po rodzinie, ale są też tacy co mnie olewają, a pacjent schodzi w nocy... prawie zawsze w nocy. Piszę to, bo tydzień temu miałem przypadek małej Julii. Ona nie żyje już, ale wtedy miała 6 lat. Ciężka białaczka, brak ratunku.
Rodzice przesiadywali u niej niemal całą dobę. Przy zmianie opatrunków (owrzodzenie skóry) poczułem ten skur..... zapach. Nie mogłem nic powiedzieć, mało kto patrzył na to jakoś optymalnie. Spytałem tylko czy mogę z nimi posiedzieć. Julię znałem dobrze, prawie 6 miesięcy tutaj była. Wiedziałem co lubi, jak myśli, czego się bała. A bała się samotności, ona często mówiła, że nie chce już czuć się źle, że nie chce aby rodzice płakali, że woli odejść, bo chociaż będzie ciężko to minie.
Na swój wiek była niesamowicie rezolutna.
Więc zostałem. Dostała wysokiej gorączki, powiedziałem aby ją przytulali, wiecie dla nich dzień jak zawsze, ale posłuchali. Ona odeszła, wymamrotała tylko przed zejściem, że "już nie boli", a potem cała akcja. Reanimacja, hektolitry chemii, ale to było bezskuteczne.
Bardzo mi jej żal, ale tak jak nigdy. 10 lat tutaj pracuję i tak nie było nigdy.
Chyba wypalam się, dobrze, że nie mam swojej rodziny, nie zniósłbym tego.
Ale z drugiej strony wiem, że ten cholerny słodki i mdły zapach pozwala mi przewidzieć sprawy na wiele godzin, czasem dni, i zareagować.
Ciekawe kiedy poczuję to od siebie. Nawet nie ma mnie kto pochować.
Zerżnięte z „Doktor Sen” Kinga
Ale mimo to fajne xD
Plagiat nigdy nie jest fajny @Materialistka, więc skończ pisać w końcu brednie pod niemal każdym komentarzem tutaj, bo patrząc na to co piszesz pod innymi wyznaniami i komentarzami zalecam psychologa.
No i wszystko jasne. Też mi to jakoś śmierdziało.
@GeddyLee słodko mdły smród?
Skoro fajne to przeczytaj oryginał, a nie bronisz zrzynacza.
@hubabubabubabuba
dzięki za info :D właśnie zamówiłam tą książkę xd
Reanimacja przy chorobie nowotworowej w hospicjum? Co za bzdury! Z utratą wody to też ściema.
Jak już próbujesz zabłysnąć jakimś dobrym kradzionym tekstem to postaraj się chociaż żeby nie był on napisany przez jednego z najbardziej znanych pisarzy świata...
"Reanimacja, hektolitry chemii, ale to było bezskuteczne." - XD Jezu jakie bzdury.
Dokładnie - pomińmy fakt, że w hospicjum nie reanimują, to już na pewno nie podają hektolitrów chemii osobie, która właśnie umiera na nowotwór. To samo z 7 kroplówkami i śmiercią przy 8.
Coś mi trochę przelatuje Stephenem Kingiem.
Ten wpis jest obrazą dla wszystkich, którzy mają (lub mieli) kogoś w hospicjum. To nie jest temat do pisania wymyślonych wyznań.
Perfidnie zerżnięte. Jakbyś pracował w hospicjum to wiedziałbyś że oni nie reanimują. Pozwalają odejść byle jak najmniej bolało. Wiem, bo moje dziecko jest pod ich opieką.
Przykro mi z powodu Twojego Dziecka. Choć nigdy tego nie robię, pomodlę się o to, aby nie cierpiało.
Dziękuję, doceniam.
Wiem co ma słodko-mdlący zapaszek, otóż taki smrodek wydobywa się z pieluchy jak się bobas zesra.
Ściema do kwadratu. Jeszcze jakieś bajeczki o "utracie wody" i pitolenie o zmienianiu 7 kroplówki na ósmą, świadczące o całkowicie zerowym pojęciu na ten temat. Wiadomość z ostatniej chwili - poza szczególem, że wyciekanie płynów przez skórę możliwe nie jest, to kwestia ile płynu można w kogoś wlać i z jaką prędkością, zależy od jego krążenia (a przy umierających jest ono co najmniej słabe) - inaczej zafunduje się takiej osobie obrzęk płuc. Do tego są dwa rodzaje płynów - przy gwałtownej utracie wilgoci (np. przy skrajnym poparzeniu), poza zwykłymi płynami, używa się specyfików, które wolniej przenikają do tkanek - przy czym puszczenie tego zbyt szybko, albo w zbyt dużej ilości - jest równoznaczne ze zgonem.
Z tego co wiem w hospicjum podpisuje się papier o tym, że nie będą reanimować pacjenta.