#nQSze
Któregoś razu wylądowaliśmy razem na warcie. Stoisz człowieku w nocy, w pełnym rynsztunku bojowym, z żelaznym hełmem na głowie i z ciężkim kałaszem przewieszonym przez ramię. Niby taki karabin waży jakieś 4-5 kg, niby niedużo, ale gdy go dźwigasz całą noc, to uwierz mi – zaczynasz czuć ten ciężar. Nawet dowódcy nam mówili, abyśmy broń zatknęli sobie magazynkiem za pas, to wtedy kałach wydaje się lżejszy. Teoretycznie taki zabieg był nielegalny, ale wiadomo... człowiek jest tylko człowiekiem i trzeba jakoś ułatwiać sobie życie.
Ułatwić życie postanowił sobie także nasz kompanijny miglanc. Fajny był z niego kumpel, choć czasami irytowało, gdy udając chorobę wylegiwał się na izbie chorych, a my wszyscy musieliśmy zapieprzać za niego. Tamtej nocy, na swojej pierwszej warcie, stojąc obok mnie stwierdził nagle, że on więcej na żadną wartę już nie pójdzie, bo to nie dla niego. A ja w odpowiedzi wyszczerzyłem zęby w triumfalnym uśmiechu i oznajmiłem mu, że to niemożliwe. Że to mu się nie uda, bo warty są obowiązkowe. Dla wszystkich. Nawet jeśli raz czy dwa zasymuluje chorobę, to po prostu przesuną mu termin warty na inną datę i tyle. Odbyć ją będzie musiał. Całkowite uniknięcie następnych wart jest po prostu niemożliwe.
- A założymy się? - spytał, patrząc mi pewnie w oczy.
Nie założyłem się, bo znając jego pomysłowość, wcale nie byłem taki pewny swego. I słusznie. Przegrałbym zakład. Otóż wyobraźcie sobie, że ten miglanc rozpuścił wśród żołnierzy z pododdziału plotkę, że dziewczyna go właśnie rzuciła, że nie widzi już dalszego sensu życia i że na najbliższej warcie odbierze sobie życie. Plotka szybko się rozeszła, aż w końcu dotarła do uszu dowódcy kompanii. Ten nie chcąc mieć kłopotów nakazał, aby temu durniowi nie dawać więcej broni z ostrą amunicją do ręki.
Tym oto prostym sposobem nasz miglanc jako jedyny już nigdy więcej nie poszedł na wartę.
Brawo, Polak kuźwa potrafi.
Jakbym był dowódcą takiego, to do końca służby czyścił by kible,
Niepopularna opinia, koleś dobrze robił. Wszyscy powinniście. Obowiązkowa służba wojskowa, do tego tylko dla facetów, to absurd i barbarzyństwo.
Dlaczego?
@maryl bo to niewolnictwo
@gaddylee skoro półroczne szkolenie wojskowe to niewolnictwo to co dopiero 12 lat obowiązkowej nauki! Albo obowiązek udzielenia pierwszej pomocy! Albo podatkowy... Za wojsko masz chociaż wyżywienie i wynagrodzenie, a za szkole? Nic nie dostajesz
@MaryL
Wszystko, o czym wspomniałaś, niesie za sobą różne korzyści. Jedyną "korzyścią" po przymusowym wciągnięciu do woja jest umiejętność obsługiwania broni. A tej umiejętności towarzyszy świadomość, że państwo szkoli sobie ludzi do odstrzału, bo podczas wojny ważna jest ilość. Jakość wchodzi dopiero na wyższych stopniach, ale tego nie dochrapie się w pół roku wciągnięty na siłę człowieczek.
@ohlala, niewolnictwo == nieodpłatna, przymusowa praca. Z wojska masz pensję, możliwość otrzymania broni w razie wojny, umiejętność korzystania z niej. Więc myślę, że dla jednostki korzyści jest więcej niż z płacenia podatków, chyba, że chodzi Ci o korzyści dla społeczeństwa, ale tu też służba wojskowa nad podatkami wygrywa, bo państwo uzbrojone to bezpieczne państwo, a podatki to wiadomo jak są gospodarowane. Możesz nic nie zobaczyć.
"świadomość, że państwo szkoli sobie ludzi do odstrzału, bo podczas wojny ważna jest ilość" no nie zgodzę się. W dzisiejszych czasach nie jest już ważna ilość, więc ludzie nie są traktowani jak mięso armatnie. To nie jest tak, że dwie armię biegną na siebie jak w LotR albo grze o tron. Jak spadnie bomba to nie ma znaczenia, że było 15 typa czy 500. Teraz wojna jest bardziej technologiczna, co było dobrze widać na przykład jak wleciały tureckie drony. Wszyscy moi koledzy którzy byli w wojsku na przymusowej służbie to się uczyli na przykład obsługi maszyn, jeden latał dronami. I wszyscy byli zadowoleni z nowych umiejętności (włączając chłopaka po studiach inżynierskich). To już nie PRL :/
Wiem, że w Polsce już nie ma takiego obowiązku, chodzilo mi o znajomych z innego kraju. Aczkolwiek jak tak teraz myślę to starsi znajomi/wujkowie/tata też dobrze wspominają wojsko w Polsce i wynieśli stamtąd ogrom technicznej wiedzy, bo z racji że byli po technicznych studiach to dostawali fajne zadania. Nie wiem czemu szef miałby urwać komuś głowę z powodu obowiązkowego wezwania na ćwiczenia, to by było dziwne. Tam skąd są moi znajomi można to było całkiem długo przekładać.
Podtrzymuje, że obowiązkowa służba to nie jest większe niewolnictwo niż podatki, i o ile nie ma patologii, a czas jest konstruktywnie wykorzystany na szkolenia itp, to może to być fajne wartosciowe doświadczenie, z korzyścią dla jednostki i dla całego społeczeństwa. Sama bym chętnie poszła, bo szkolenia tego typu prywatnie są bardzo drogie.
Przyznam, że nie wiem o jakiej sytuacji mówisz w Donbasie, gdzie ilość piechoty miała większe znaczenie niż sprzęt. Możesz podesłać jakieś słowa kluczowe, po których znajdę jakąś informację, to na przyszłość bede wiedzieć.
Thx, sprawdzę o co chodzi.
Dobrze, że nie było tak, jak mój wujek opowiadał, jak za czasów jego służby wojskowej wysłali na nocną wartę przestraszonego młodziaka z karabinem i dwóch kolesi sobie wymyśliło, że go nastraszy.
Niech każdy sobie dopowie, jak to się dla tej dwójki skończyło.
Co ciekawe, młodziak dostał najprawdopodobniej pochwałę z wpisem do akt oraz traumę na całe życie.
@CzerwonaRurza tego niestety nie wiem. Tyle wiem, że to oczywiście zatuszowano.
Gdy ojciec był w wojsku (lata 80-te), w innej jednostce dwóm wartownikom nudziło się, więc bawili się w rewolwerowców. Uzbrojeni byli w pistolety maszynowe RAK - broń cechującą pewną podatnością na przypadkowe strzały, spowodowana łatwością samoprzeładowania pistoletu przy np. gwałtownym ruchu. I jeden z żołnierzy dobywając broni, przypadkiem ją przeładował i trafił kolegę w głowę.
I bardzo dobrze robił. W piękny sposób udowodnił bezsens przymusowego poboru.
Historia mojego ojca: był gościu, który tak nie chciał siedzieć w tym wojsku, że pewnej nocy wyszedł i na ojca dyżurze zaczął grozić, że się zabije. Miał jakiś mały nożyk, którym wymachiwał. Tata się zerwał, wyciągnął potężny nóż i zaczął go gonić krzycząc, że mu pomoże bo takim małym kozikiem to się będzie męczył. Gość się tak wystraszył, że więcej już nie powtórzył sytuacji i dokończył ten obowiązkowy czas w wojsku. Ojciec za to miał dodatkowe warty i zabraną przepustkę ale mówi, że było warto 😆
Czy tylko mnie irytowało nadużywanie słowa miglanc?
Nie tylko ciebie .
Od tego była fala w wojsku - żeby "prostować" takich.
Jak Polak nie zrobi, to nikt nie zrobi.
Znam takich, którzy symulowali chorobę psychiczną. Najlepsze, że dzięki koneksjom niektórym udało się uniknąć wojska. Kategoria E i do widzenia. Oczywiście, nie popieram takich działań.