#lpxAW
Obecnie studiuję i wobec tego nie mieszkam w domu rodzinnym, a więc i rzadziej go widuję, ale pamiętam jak strasznie przeszkadzało mi, że świątek, piątek czy niedziela, rano czy środek nocy - a facet przesiadywał w naszym domu. Nie dokładał się do niczego, a jeszcze wyżerał nam jedzenie z lodówki, wylewał wodę, świecił światło itd. Raz, że po prostu miałam potrzebę przebywania czasami w samotności, więc niemal całodobowe towarzystwo bardzo mnie męczyło, a dwa, dokładałam się wtedy do rachunków, zatem w pewnym sensie również utrzymywałam tego pasożyta. Dodatkowo facet był - wciąż jest - po prostu chamem. Jego "dowcipy" wyjątkowo niskich lotów dotyczyły tylko seksu. Jak w gimnazjum. Nie mogłam powiedzieć, że puściłam się rurki w autobusie i wpadłam na innego pasażera, bo "puścić się" wywoływało salwę śmiechu i żartów "z kim?", "a fajnie było?", "nie wstyd ci było tak w autobusie?" itp. Jakby tego było za mało, facet jest z gatunku "znam się na wszystkim". Pouczał mnie dosłownie na każdym kroku. Źle gotuję, bo powinnam zrobić gęściejszy żur, a tłumaczenie, że nie lubię takiego gęstego żuru w ogóle do niego nie docierało. Źle się ubieram, bo powinnam nosić inne kolory i kroje, żeby było bardziej seksi. Kiedy choroba sprawiła, że włosy zaczęły mi wpadać, to chodził za mną i mało, że twierdził, że to moja wina, bo używam złych kosmetyków i on mi to wszystko wywali i kupi zwykłe szare mydło, to jeszcze komentował, że "no coraz więcej tych twoich włosów na wannie, na zdjęciach sprzed roku masz takie gęste włosy, a teraz takie nic". Kto tracił włosy ten wie, jak się wtedy czułam. Typ jest zwyczajnie chamski dla wszystkich, wstyd gdziekolwiek z nim iść, bo prawie na pewno zrobi awanturę. Raz zrobił burdę w restauracji, bo sos zachlapał brzeg talerza, a tak się przecież gościom jedzenia nie daje.
Znosiłam go dzielnie. Naprawdę się starałam, bo inaczej moja mama zaczynała płakać, że jej nie kocham, skoro nie akceptuję jej nowej miłości. Ale czara goryczy się przelała. Nie wdając się w szczegóły, jeden przedmiot w sesji mi nie poszedł i ciągnie się za mną do dziś. Facet zaczął nawijać, że jak można nie zdać w którymś już terminie, żebym poszła do biblioteki po skrypty i w ogóle "no ja pierdolę". Facet bez dnia spędzonego na studiach poucza mnie co mam robić. I poszło. Wyrzuciłam z siebie wszystko, co przez te lata się we mnie nagromadziło i powiedziałam co o nim myślę.
Obrazili się na mnie oboje. Przykro mi, że jakaś przybłęda zepsuła mi relację z moją jedyną rodziną (nie mam nikogo poza mamą), ale cholera, no nie żałuję.
Twoja mama musi być chyba zdesperowana, skoro takiego buraka i pasożyta w domu trzyma.
no wybitnie- od dziecka pobiera kase, a od kochasia juz nie
nie wiem w ogole jak mozna byc takim namolnym typem- co on domu nie ma? przecie zmozna sie spotykac u niego, na miescie,a nie wiecznie u niej
i zal, z esie facet- dorosly, zarabiajacy- nie poczuwa do dolozenia sie do rachunkow w domu, w kt pomieszkuje, albo chociazby np. zrobienia zakupow spozywczych, zasponsorowania obiadu w postaci pizzy czy innej chinszczyzny... ja bym tka nie mogla
@bazienka Pewnie mieszka jeszcze u mamusi.
to tak nie działa , uwierz mi
twoja matka nie ma ani trochę szacunku do ciebie ani tym bardziej siebie.
A ja uwazam ze masz ogromne szczescie poznajac takiego buraka za mlodu. Wyobraz sobie ile mlodych dziewczyn skonczylo jak twoja matula
Tylko czekac, aż coś odwali i twoja matka wreszcie przejrzy na oczy
Mama pewnie z czasem przemyśli i zrozumie, nie martw się, jeszcze będzie normalnie.
Że jeszcze w pysk nie dostał to aż się dziwię...
Kup matce dobry wibrator. Jak sie przekona, ze nie trzeba znosic takiego zera, zeby miec orgazm, zaraz przejrzy na oczy.
Widzę Cię jako wulkan ociekający lawą satysfakcji 🖤
Cóż... Brawo za odwagę, że w końcu mu wygarnęłaś i odcięłaś się od takiego toksycznego środowiska, które przecież powinno być twoim domem. Facet-burak raczej się nie zmieni, a co do twojej rodzicielki... Ciężko stwierdzić. Wydaje mi się, że jest jeszcze jakaś nadzieja i coś się zmieni, choć co musiałoby ją w tym kierunku popchnąć, nie wiem. Jak już ktoś zauważył, twoja matka wydaje się po prostu bardzo, bardzo zdesperowana, na tyle, by zdanie - jakby nie patrzeć - obcego faceta przedkładać nad uczucia rodzonej córki... Przykre, ale widywałam już takie sytuacje, i to w bliższym otoczeniu. Trzymam kciuki, by się ułożyło.
Nie pierwsze widzę prawie identyczne wyznanie tutaj.