#i1DQx

Moi rodzice posiadają prastary, starożytny niemal fotel. Ogromny, obity czerwoną jak wołowina skórą, z elementami z drzewa hebanowego, tapicerowany przez przedwojennego mistrza tak obficie, że gdy się na nim siadło, zapadało się aż po łopatki. Dosłownie. To NAJWYGODNIEJSZY fotel na świecie. Ostatnimi jednak czasy (ok. ostatnich 15 lat) zaczął nieco sztywnieć, twardnieć, jego charakterystyczny zapach jakby zaczął ulatywać. Nikt nie wiedział dlaczego.

W ciągu tych lat dorosłam, wyszłam za mąż, teraz jestem w 8. miesiącu ciąży, spuchnięta jak zdechły waleń (to ważny szczegół). Cóż, taki urok. Mąż podrzucił mnie po drodze do rodziców, którzy jak się okazało, akurat gdzieś wybyli w okoliczną dzicz. Pokrzątałam się, pokręciłam i w końcu rozkapuściłam w tymże fotelu, czekając na ich powrót. Zasnęłam. Budzi mnie dziecię kopiące w rozdęty pęcherz.

Ni chu-chu nie idzie wstać. Szarpię się, sapię, próbując się nie posikać, a tu dupa. No nie dam rady się wyszarpać z błogiego odmętu, tak mi się tyłek zapadł i zassał. Brzuszysko niczego nie ułatwia. Wołam psa, łapię za szmatkę do zabawy, pies ciągnie, ale nie daje rady mnie podnieść nawet szarpiąc z całych sił. Zaraz się posikam. Próbuję wykonać kontrolowany przewrót na obok, ale fotel jest za ciężki, podobnie jak ja. Komórka cudem łapie jedną kreskę zasięgu, wysyłam rozpaczliwy SMS do każdego w kontaktach, kto może być do 15 minut drogi od domu, gdzie utknęłam, ale bez wzmianki o siku.

Pomoc nie przyszła, zsikałam się na ten fotel, przy ostatecznej próbie uwolnienia. Zażenowana, spanikowana, złapałam psią zabawkę ze szmatek i zaczęłam to wszystko wycierać, słysząc akurat nadjeżdżającego brata.

W panice nagadałam o bohaterskiej pomocy Fafika, nic się stało, bla, bla, bla... modląc się, by nikt nie poczuł tego zapachu. Nie poczuł. Za to każdy się dziwił, że po tej akcji skóra na fotelu wróciła do dawnej miękkości, i zapach znów ten sam. Dopiero gdy w zaufaniu przyznałam się 90-letniej cioci, ta stwierdziła, że póki babcia żyła, moczem właśnie konserwowała ten fotel i to normalne przy obróbce skóry...
Graczka Odpowiedz

Rewelacyjna opowieść ;))) zdecydowanie tego nie dało się wymyślić!

Niezywa Odpowiedz

Aż bym sobie usiadła w takim fotelu.

SzubiDubi

Obsikanym?:D

Praca

Zakonserwowanym 😊

Lavandavandy Odpowiedz

Perełeczka wśród wyznań o posikaniu się. Wdzięk jest, klasa jest. Można? Można:-)

bazienka Odpowiedz

juz wiesz, jak konserwowac, jesli dostaniesz w spadku :)
tylko nie mow domownikom...

Lewkonja Odpowiedz

Tron. W 2 znaczeniach 😜

AkariStyle Odpowiedz

Cudna opowieść! Masz bardzo pomocnego psa :D (Co z tego, że potrzebował "zachęty"? Przynajmniej pomagał xd)

I muszę przyznać, nigdy, w całym swoim życiu nawet nie pomyślałam, że skórę da się konserwować moczem. Że w ogóle coś da się nim konserwować.

Alienka Odpowiedz

Że też nikt się nie domyślił jakie jest źródło tego zapachu :D

KaktusowaSowa Odpowiedz

Przy konserwacji skóry nie chodzi o mocz a o zawarty w nim amoniak. To on jest odpowiedzialny za zmiękczanie skóry i zapach, bo prawdziwa wyprawiana akurat ma zupełnie inny zapach niż sztuczna lub plastikowe wyroby skóropodobne. Poza tym nie widzę w tym nic obleśnego. Powiedziałabym że fotelowi wyszło na dobre bo mocz jest sterylny i prawdopododnie w niewielkim stopniu zdezynfekował fotel.
Ale historia przezacna. Uśmiałam się tak że jeszcze jutro będę się szczerzyć.

Hafciarka Odpowiedz

Chyba jedna z lepszych historii na anonimowych! No i anonimowa.

Liarxxx Odpowiedz

troche obrzydliwe to konserwowanie

Zobacz więcej komentarzy (8)
Dodaj anonimowe wyznanie