#emL3Q

Ostatnio trafiłam na szpitalny oddział ratunkowy w jednym z większych polskich miast. Selekcja wstępna i wydanie opaski. Dostałam zieloną (podejrzenie skręconej kostki, jak się potem okazało - jednak pękniętej). Stwierdziłam, że to zrozumiałe, jak by nie patrzeć nic mojemu życiu nie zagraża.

5 godzin później, kiedy wciąż czekałam na przyjęcie, koło mnie na korytarzu odstawiono kobietę z otwartym złamaniem na nodze. Dosłownie widziałam jej kość. Raz, że myślałam, że zaraz zwymiotuję na ten widok, dwa - ona też miała zieloną opaskę. No to był dla mnie szok, ale pomyślałam - OK, może mają jakieś poważniejsze przypadki.

Minęły kolejne 3 godziny i już prawie byłam u lekarza, kiedy znów przywieziono pacjenta, tym razem chłopca, który miał wbitą gałąź czy patyk w policzek. On również miał zieloną opaskę.

Ja naprawdę nie wiem, co człowiekowi w Polsce musi się stać, żeby była choćby ta pomarańczowa.
scor Odpowiedz

Sąsiada w pracy przebił na wylot pręt zbrojeniowy. Kiedyś jak był z Sąsiadką u nas na kawie to też mówił, że otarł się o śmierć, a w szpitalu dostał ,,tylko zieloną''. Więc wychodzi na to, że musisz co najmniej umrzeć, aby może dostać inną.

PrzezSamoH Odpowiedz

Mój mąż czekał ponad 6 h z krwawieniem z wrzodów, bo lekarz/ratownik kwalifikujący uznał, że jest na to za młody i też oznaczył go kolorem zielonym. A to że przyjechał karetką, którą wezwał inny lekarz to pikuś ;)

PrzezSamoH

Cały ten SOR to był jakiś ponury żart, ale mam nadzieję, że po prostu trafiliśmy w jakiś zły moment.
Mąż miał zabieg, po którym rzygał dalej niż widział i ogarniałam go sama własnymi kilkoma chusteczkami, bo pielęgniarka nie miała lub nie chciała mi dać żadnego papieru.

PrzezSamoH

drenzen - mnie już nic nie zdziwi, jeśli chodzi o służbę zdrowia ;) Potem mąż leżał u nich w oddziale szpitalnym i tam już było super.

ZapomnialamHaslaZnow

Mój dwudziestoletni brat umarł na sorze (też wrzody). Także twój mąż miał dużo szczęścia. A wcześniej lekarze odsylali z kwitkiem. Rodzice musieli się tłumaczyć dopóki nie wygarneli że trzy tygodnie wcześniej w tym samym szpitalu miał zabieg pod narkoza. Ogólnie o służbie zdrowia to mogłabym książkę napisać i również mogłaby mieć tytuł "będzie bolało".

2579937

Mam podobne doświadczenia niestety. Też ufałam lekarzom (a raczej nauce której ufam dalej - po prostu widzę że oni nie mają z nią wiele wspólnego) dopóki nie dostrzegłam schematu ich działania - klapki na oczach, typowy schemat, leczenie tylko w swojej specjalizacji, zero holistycznego podejścia, wyśmiewanie, ignorowanie, dopasowywanie narracji pod tezę jaką oni uważają diagnozę za najłatwiejszą do wyleczenia. To prowadzi do tego że utrudniają i opóźniają właściwe leczenie danej choroby, co czasem kończy się tragicznie, dokładają obciążenia dla organizmu (niepotrzebne leki) i zawężają pole do szukania pomocy, odbierają nadzieję (a aspekt psychiczny chorego jest niezwykle ważny). Jako laicy nie jesteśmy w stanie odróżnić dobrego lekarza od złego. Z tego co zauważyłam to łatwiej jest znaleźć dobrego wśród młodych, bo teraz na medycynę idzie się raczej z pasji a nie dla pieniędzy.

amnosia

Racja. W styczniu leżałam na sorze 12 godzin, bo lekarze nie potrafili zdiagnozować zapalenia błędnika (byłam u laryngologa w tym samym szpitalu dzień lub dwa wcześniej, kiedy jeszcze byłam w stanie chodzić, stwierdził, że nic mi nie jest). Objawy podręcznikowe, ale próba jakaś tam wychodziła negatywna (co "specjalista" to inaczej ją przeprowadzał). Olewczy stosunek do pacjenta pominę, bo trochę rozumiem, że oni tam jednak siedzą więcej niż te 12 godzin (te same osoby się mną zajmowały kiedy mnie przyjęto i kiedy wychodziłam) i często muszą się użerać z innymi pacjentami, bo ludzie są różni. Ale to chyba jeden z najgorszych dni w moim życiu, byłam cierpiąca i nikt mi nie chciał pomóc.

Jawiem1210 Odpowiedz

Koleżanka zemdlała na korytarzu na uczelni. Odmówiono wysłania karetki. Koleżankę ktoś zawiózł i w między czasie to się budziła, to znów odpływała. Dali jej zieloną. 4 godziny leżała (dosłownie) na krześle w tej poczekalni na pogotowiu. Okazało się, że miała tętniaka.

nadia92

drazen ludzi po omdleniu potrafi przyjechać karetką pięciu na raz, a w międzyczasie zgłosi się kolejnych 5 osób ze skierowaniem i 10 bez skierowania. Sorry ale lekarz to nie Ojciec Pio i nie ma daru bilokacji. Na jednego pacjenta schodzi nieraz w gabinecie po 30min. Jeśli nic nie wiesz o tej pracy to się nie wypowiadaj. Po to jest triage żeby wstępnie ocenić stan pacjenta i w pierwszej kolejności przyjąć tych ciężko chorych i umierających. Jak widać koleżanka z tętniakiem mimo 4h oczekiwania żyje i ma się dobrze.

PrzezSamoH

nadia - a jakby koleżanka z tętniakiem jednak umarła to co? Zdarzają się i takie przypadki. Nie jestem za nagonką na lekarzy i pielęgniarki, bo wykonujecie kawał świetnej roboty, która nie dość, że jest ciężka to niewdzięczna. Tylko jak w każdym zawodzie zdarzają się błędy ludzkie i systemu.

nadia92

PrzezSamoH gdyby stan koleżanki z tętniakiem nagle się pogorszył to zostałaby oznaczona kolorem czerwonym i natychmiast wjechałaby na salę reanimacji. Tutaj nie ma uproś - jeśli jest kilku ciężkich pacjentów na raz np. wypadek masowy to na SOR schodzą wszyscy specjaliści z oddziałów zostawiając chwilowo swoją pracę.

PrzezSamoH

nadia - nie winię za taki stan rzeczy lekarzy, ale poważnie uważasz, że to jest okej? Dla mnie to obecnie brzmi jak jakaś loteria - trafisz na SOR w dobrym momencie to udzielą Ci dość szybko pomocy, a jak w złym to musisz zacząć umierać.

nadia92 Odpowiedz

To ja Ci powiem - pomarańczowa to głownie świeże udary mózgu, zwłaszcza krwotoczne gdzie stan pacjenta drastycznie się pogarsza oraz świeże zawały serca gdy człowiekowi grozi śmierć. Poza tym pewnie ostre brzuchu np. rozlane wyrostki czy ludzie po ciężkich wypadkach (jestem internistą więc aż tak się nie znam na nie swoich przypadkach)
Czerwony to ludzie którzy zatrzymali się krążeniowo i oddechowo i wymagają reanimacji.
Żółty to np. świeże udary niedokrwienne gdzie stan pacjenta jest stabilny, ale zdrowie zagrożone bezpowrotnie (trwałe niedowłady itp), szybkie migotania przedsionków, częstoskurcze nadkomorowe, kryzy nadciśnieniowe itp.
Zielony to wszystko to co powinno być przyjęte w SOR, ale życie ani zdrowie nie są zagrożone (blizna na policzku to nie stan zagrożenia zdrowia)
Niebieski to wszyscy ci którzy powinni iść do lekarza rodzinnego i my ich zwykle nie przyjmujemy - sami sobie idą po kilku - kilkunastu godzinach oczekiwania.

Dar0

Wreszcie ktos mowi na temat

Nyks

@nadia92 zapytam z ciekawości, może uzyskam odpowiedź... co z osobami z silną reakcją alergiczną?

MissyBu Odpowiedz

Mojego śp. już sąsiada zawieźli do szpitala z dusznościami, bólem w klatce piersiowej, drętwieniem kończyn. Dostał zieloną opaskę i kazali mu czekać. 5 minut później zrobił się raban, bo sąsiad umarł na krześle poczekalni.
Mój tata miał pękniętą kostkę i coś tam jeszcze pozrywane w niej, noga spuchnięta jak baniak pięciolitrowy, zwiał się z bólu 14 h w poczekalni.
Takie rzeczy w szpitalu w moim mieście to standard. Trzeba być śmierdzącym żulem z rozbitym łukiem brwiowym, żeby przyjeli od razu.

Ginger26 Odpowiedz

A o co chodzi z tymi opaskami?

Nea

Z tego, co pamiętam, to opaski zakłada się, żeby wiedzieć, komu w pierwszej kolejności trzeba pomóc. Zielona to przypadki najlżejsze, czerwona najcięższe.

Eleczka

Tak jest, fachowo nazywa się to triage lub segregacja medyczna. W założeniu ma usprawnić pracę na sorze i pokazać w jakiej kolejności zająć się pacjentami. Niestety niekiedy zielony kolor jest przypisywany osobom, które jednak nie powinny aż tyle czekać na pomoc...

WillaWianki

Ale triage dotyczy segregacji rannych w wypadkach masowych, nie ustawiania się w kolejce na SOR. Różnica jest o tyle zasadnicza, że jak człowiek jest już na SORze, to priorytetem jest ratowanie tych, którzy są w najgorszym stanie (brak tętna, brak oddechu, zwęglenie dużej powierzchni ciała), a w warunkach polowych takich ludzi się, niestety, nie ratuje - bo szanse na ocalenie ich są tak małe, że próby mogą odciągnąć uwagę ratowników od ciężko rannych ludzi, którzy rokują większe szanse (np. mają silne krwotoki albo zmiażdżone kończyny).

Eleczka

WillaWianki,na sorze też się to nazywa triage. Każdy pacjent jest na początek kwalifikowany do przydzielania konkretnego koloru oznaczającego priorytet przyjęcia. W wypadkach oczywiście też stosuje się segregację i tam dotyczy to głównie kto i w jakiej kolejności będzie transportowany do szpitala.

BlueJay Odpowiedz

Może w końcu dotrze do was w jak tragicznym stanie jest polska ochrona zdrowia i że idzie na dno w takim tępie, że potrzeba grubych milionów, żeby za 20 lat, żeby utrzymać ją na takim samym (!) poziomie jak teraz, nie mówiąc o ulepszaniu. W przeciwnym razie za kilka lat będziemy umierać na ulicy.

amnosia

To już wiemy od dawna, ale samą wiedzą niczego nie zmienimy.

herbatka001 Odpowiedz

Ja miałam czerwoną opaskę gdy miałam krwotok wewnętrzny i pękniętą nerkę i śledzionę. Przyjechałam z mamą na izbę przyjęć, wyjaśniłam co się stało, kazali mi oddać mocz do kubeczka (był krwisty) i od razu wzięli mnie pod opiekę lekarzy.

Mruczek09 Odpowiedz

Polska służba zdrowia w pigułce. Też miałam ostatnio pecha trafić na typa, który zamiast mnie naprawdę leczyć dał mi receptę na lek przecibólowy i odesłał do domu. Na szczęście poszłam potem do innego lekarza

Pitches98 Odpowiedz

Z urazem kręgosłupa, na tyle poważnym, że później miałam kilka tygodni rehabilitacji, też dostałam zieloną opaskę. Czekałam 4h, bo moja mama zrobiła awanturę po 3, kiedy już tam płakałam.

Zobacz więcej komentarzy (10)
Dodaj anonimowe wyznanie