#cO826
Najpopularniejszą metodą "kocenia" było mierzenie. Polegało to na zmuszaniu do odmierzenia za pomocą zapałki rozmiaru jakiegoś obiektu. W wersji light był to parapet mierzony całą długością patyczka, ale co bardziej "kreatywni" wymyślali rzeczy w stylu mierzenie korytarza lub odpływu klozetu jedynie główką zapałki. Dopóki stosowana była wersja light i obie strony traktowały to jako wygłupy wydawało się, że można machnąć ręką, jednak zdarzały się "koty" krnąbrne, które bawić się absolutnie nie chciały. Wówczas egzekwowano od nich posłuszeństwo straszeniem, biciem czy zabieraniem rzeczy i wyrzucaniem ich do śmieci, przez okno lub nawet do klopa.
Pewnego razu, kiedy to już przeistoczyliśmy się z "kotów", w drugoklasistów na którejś z przerw podszedł do mnie kolega i oznajmił, że "jeden >kot< nie chce mierzyć". On sam był kurduplem, ja natomiast, bez chełpienia się, z uwagi na rozmiary i pewne umiejętności nabywane od najmłodszych lat budziłem respekt.
Nigdy wcześniej nie bawiłem się w "kocenie", sam też nigdy go nie doświadczyłem, ale z jakiegoś powodu wstałem i poszedłem za kolegą, utemperować buntownika. "To ten!" - wskazał palcem mój kompan. "Ale dlaczego ja?" - odparł wciśnięty w kąt korytarza mały, przestraszony, pucułowaty chłopaczek, z wystającymi przednimi zębami. Ofiara idealna, niezdolna do obrony. Z perspektywy dorosłego człowieka to śmieszne, ale wtedy czułem, że mam nad nim pełnię władzy. Mogłem upokorzyć go na dziesiątki różnych sposobów. Stanąłem więc nad nim, groźnie zmarszczyłem brwi i moja ręka wystrzeliła naprzód... otwarta do powitania. Przedstawiłem się, uścisnąłem małą, spoconą ze strachu dłoń i nakazałem mu "nie słuchać tego ch*ja, a w razie innych problemów przyjść do mnie". Kolega z klasy trochę się obraził, ale szybko mu przeszło.
Za to z tego drugiego miałem do końca szkoły dobroduszny ubaw, gdy wołał za mną "cześć" z drugiego końca korytarza.
Minęło ponad 15 lat. Gdybym wtedy zmusił go do wzięcia udziału w tych pozornie nieszkodliwych, debilnych zabawach, nawet nie uciekając się do bezpośredniej przemocy, pewnie wciąż wspominałbym to z zażenowaniem. Zamiast tego do dziś czuję się dumny, że postąpiłem właściwie. I być może przeczyta to jakiś nastoletni kozak i wyciągnie naukę.
Chcesz poprawić sobie samoocenę? Poczuć się twardzielem? Pomóż komuś, zamiast go gnoić. Spraw, żeby szanował cię, a nie bał się ciebie. Stań po stronie tego, który jest prześladowany. To duże lepsze niż bycie gnojkiem, który musi krzywdzić innych, by czuć się "kimś".
Jakoś tak po przeczytaniu tego odczułam ogromną satysfakcję.
Już myślałam, że dziś tamten chudzielec ma firmę i zatrudnił Cię, bo wtedy byłeś dla niego miły....
Za dużo anonimowych by było jakby stwierdził że teraz są parą z tamtym chudzielcem.
Jaki chudzielec?! Ktoś pucołowaty jest raczej grubszy, bo ma (cytuję za SJP) "wydatne policzki". Jeżeli sugerowaliście się "małą ręką" to zapewniam, że taką ma większość dzieci, a jeśli "kurduplem" - chodziło o kolegę autora. Poprawcie mnie proszę w razie pomyłki.
Mimo wszystko, byłoby bardzo zabawnie, gdybyście z takim błędem merytorycznym byli grammar nazi...
Pozdrawia (być może) nowy gatunek językowego nazi... -,-
@Gro9 para? Przecież to chore.. Facet z facetem. Lecz się że swoich fantazji..
@Etiologia "mały, przestraszony, pucułowaty chłopaczek,"
Sugerowali się 'mały'. Nie ma nic, że był pulchny, a można być chudziutkim i pucułowatym ;)
@Anonimowane, myślę, że określenie "mały" odnosiło się do wzrostu. Mały grubasek
Btw, ile u was trwało to całe kocenie? Bo u mnie to była jednorazowa akcja na zasadzie apelu, a jedyne 'nękanie' jakiego szło do tego czasu doświadczyć, to 'kici kici' na korytarzu.
pewnie rok
na wydziale aktorstwa jest to ok miesiac
Na wydziale aktorstwa to się nazywa bodajże Fuksówka i raczej nie jest formą znęcania się. Z tego co wiem, młodzi adepci sztuki aktorskiej chętnie uczestniczą w tych zabawach. Ale tam to już są dorośli, w miarę ogarnięci ludzie. W szkołach, do szkoły średniej włącznie to może przybierać formy czasami naprawdę brutalne.
nieeee fuksowka to nie znecanie ale tez trzeba robic dziwne rzeczy typu przebierac sie, chodzic do tylu, mowic o sobie "jestem fuksem", wykonywac glupawe zadania, jak to mierzenie zapalka
nikt nikogo nie przymusza ani nie bije za odmowe, ale taka osoba jest potem zazwyczaj wykluczana z zycia towrzayskiego na roku
my w szkole mielismy tzw. otrzesiny, impreze, na ktorej robilismy questy, jakies tory przeszkod, jedzenie dziwnych rzeczy ( typu slodkie galaretni w sosie miesnym czy ine takie) , w sumie jedna imperza i dosc
nie zauwazylam tez znecania sie, ale w sumie moze kwestia szkoly. i tego, z ekonczylam ja 15 lat temu
Powiem krótko: Szacun!!! Niestety na jednego jak Ty przypada dziesięciu debili, ale przynajmniej dla jednego małego, pucułowatego chłopaczka świat choć trochę zmienił się na lepsze.
W różnych szkołach przybiera to różną formę. W gimnazjum wiedziałam, że mogą być różne akcje jednak przeważnie było tylko malowanie kota markerem, wystarczyło na smarować się kremem i jakoś się zmywalo. W technikum było już inaczej, starsze klasy z pomocą samorządu organizowały gry i zabawy jako konkurencje i tyle :)
Jestem dumna z Twojej postawy, szczerze. Ja w takiej sytuacji zachowałam się odwrotnie i do tej pory tego żałuję.
Jesteś super. Pozdrawiam, i bardzo żałuję, że nie udało mi się trafić na kogoś twojego pokroju w szkole.
no nie powiem, zaimponowales mi
Plusik za obronę 😉
Przyjemne wyznanie i nawet apel na końcu nie przeszkadza ;D