#aR2N7
Ostatnio tak się zdarzyło, że musiałam iść na "dwójeczkę", ekspresowo. Musiałam. Rozkoszowałabym się dłużej tą chwilą samotności, ale już wołali, że kolejni goście czekają. Umyłam szybko ręce i wróciłam na stanowisko. Krótka rozmowa z klientem, proponuję coś do picia, albo może coś słodkiego, a on się ciągle patrzy na moje ręce, niezwykle podejrzliwym spojrzeniem. Spojrzałam i ja. Nasze oczy się spotkały. Wiedział, że wiem, o co mu chodzi.
"Och, koleżanka ma urodziny i właśnie częstowała tortem czekoladowym", po czym, aby udowodnić prawdziwość moich słów, oblizałam palec z miniaturową grudką czekoladowego nadzienia.
Klient uśmiechnął się z ulgą.
Jak się już domyśliliście - nie, nie było żadnych urodzin, ani żadnego ciasta...
A klient zamówił tort czekoladowy.
No przecież to na urodziny koleżanki i prywata a nie pozycja z menu. Trzeba umieć wybrnąć 😉
Nie wierzę w autentyczność tego wyznania, raczej pierwszą rzeczą, o jaką się posądza pracownika gastro nie jest to, że mu się gówno do ręki przykleiło. Nie wierzę też, że autorka tak po prostu by je zlizała.
Czy tylko mnie wydaje się odrzucające to, że autorka oblizała palec przy kliencie? Już mniej obrzydzałoby mnie to, że coś na nim ma.
Pracujesz w gastro i „masz kucharzy” - to Twoja restauracja ? Bo jeśli nie, to masz kolegów kucharzy ewentualnie współpracowników.
Swoją drogą, gdyby kelnerka oblizała przy mnie palce przy okazji proponując herbatkę to bym podziękował grzecznie i nigdy więcej tam nie wrócił.
Fajnie umyłaś ręce. Powiesz która to restauracja?
Niezłego klopsa ulepiła, że ci się aż do ręki przykleił.
Nie mogłaś po prostu wytrzeć w coś tego palca?
Moglas uorzedzic na poczatku wyznania...fujjj
Właśnie jadłam obiad. Jezu... Aż mi się cofnęło.
na pewno było czuc zapach tej kulki kupy