Zdziczałam przez lockdown.
Na myśl o powrocie do pracy i wzmożonym kontakcie z obcymi ludźmi robi mi się bardzo niefajnie.
Najchętniej zamknęłabym się na cztery spusty w domu i wychodziła wyłącznie w stanie wyższej konieczności. :(
A co nie jest tak ? Na przykład nauczyciele i uczniowie. Dopadła ich taka niemoc i lenistwo, że zgroza. Dzieciaki nie umieją nic a nauczyciele co poniektórzy mają problem bo dzieciaki do nich już o 8 na dzienniku wypisują. Toż to nie do pomyślenia.
JMoriartyy
Nie jest tak. Ja marzę o tym, żeby ludzie znowu zaczęli chodzić do biura. Wolałabym się drugi raz covidem zarazić niż znosić to jeszcze przez tyle lat.
Zutaras
Większosc ludzi których znam tak mają akurat
sostysiacawsi
A ktoś inny może powiedzieć, że większość ludzi, których zna, tak nie ma.
PiratTomi
Chyba tylko niedojdy życiowe "zdziczały", bo jest im na rękę życie w swojej jaskini. Normalni ludzie normalnie funkcjonują przez cały okres od początku pandemii. Normalnie wychodzą z domu, choć wielu pracuje zdalnie lub przez ten bandycki rząd nie pracuje wcale.
PillEater
Ja zdziczałam w umiarkowanym stopniu, chodzę do pracy, wszystko załatwiam, ale ludzi olewam ciepłym moczem. Odwiedziły mi się spotkania ze znajomymi, raczej na dłuższy czas.
karinuredo
Po co wychodzić ze swojej strefy komfortu do ludzi, którzy ze swojej wyjść nie chcą, bo uważają swoją za normę? Ja lubię swoją jaskinię i od wielu lat nie czułam się tak dobrze, dziesiątki wizyt u psychologa tak dobrze na mnie nie wpłynęły jak roczna dobrowolna kwarantanna.
Miałam to samo, kiedy w marcu dosłownie przestałam absolutnie gdziekolwiek wychodzić. Pierwsze wyjście do sklepu po miesiącu/dwóch wiązało się u mnie z ogromnym lękiem, dopóki na nowo nie przyzwyczaiłam się do spotykania obcych ludzi.
Wyluzuj, wyłącz tv, wiadomości i zacznij żyć. Też rok temu przeżywałam wszystko, zamartwiałam się. Ale prawda jest taka, że wirus nie zniknie, choroby zawsze nam będą towarzyszyć. Ja od kiedy wyszłam z domu, wróciłam do pracy - do biura - odpuściłam stresy. Znam osoby, które zachorowały, ale to nie znaczy, że mam przestać żyć i zamknąć się w mieszkaniu jak w klatce. Moje dziecko chodzi do przedszkola, staramy się w miarę normalnie funkcjonować.
Też gdybym mógł, to w ogóle nie wychodziłbym z domu. Przebywanie z ludźmi, w szczególności obcymi, niezwykle mnie męczy.
Czy powodem jest obawa o zakażenie, czy że zasiedziałaś się w domu?
Jeśli to pierwsze to jak to radiant opisał - bunkier
Jeśli drugie - psycholog
Nie ty jedna. Wszyscy praktycznie tak teraz mają.
@Zutaras Proszę się za wszystkich nie wypowiadać.
A co nie jest tak ? Na przykład nauczyciele i uczniowie. Dopadła ich taka niemoc i lenistwo, że zgroza. Dzieciaki nie umieją nic a nauczyciele co poniektórzy mają problem bo dzieciaki do nich już o 8 na dzienniku wypisują. Toż to nie do pomyślenia.
Nie jest tak. Ja marzę o tym, żeby ludzie znowu zaczęli chodzić do biura. Wolałabym się drugi raz covidem zarazić niż znosić to jeszcze przez tyle lat.
Większosc ludzi których znam tak mają akurat
A ktoś inny może powiedzieć, że większość ludzi, których zna, tak nie ma.
Chyba tylko niedojdy życiowe "zdziczały", bo jest im na rękę życie w swojej jaskini. Normalni ludzie normalnie funkcjonują przez cały okres od początku pandemii. Normalnie wychodzą z domu, choć wielu pracuje zdalnie lub przez ten bandycki rząd nie pracuje wcale.
Ja zdziczałam w umiarkowanym stopniu, chodzę do pracy, wszystko załatwiam, ale ludzi olewam ciepłym moczem. Odwiedziły mi się spotkania ze znajomymi, raczej na dłuższy czas.
Po co wychodzić ze swojej strefy komfortu do ludzi, którzy ze swojej wyjść nie chcą, bo uważają swoją za normę? Ja lubię swoją jaskinię i od wielu lat nie czułam się tak dobrze, dziesiątki wizyt u psychologa tak dobrze na mnie nie wpłynęły jak roczna dobrowolna kwarantanna.
A bunkier już masz?
A ja na odwrót. Powoli mam już dosyć tego lockdownu i wyszedłbym do ludzi.
Miałam to samo, kiedy w marcu dosłownie przestałam absolutnie gdziekolwiek wychodzić. Pierwsze wyjście do sklepu po miesiącu/dwóch wiązało się u mnie z ogromnym lękiem, dopóki na nowo nie przyzwyczaiłam się do spotykania obcych ludzi.
Ojej :c
Wyluzuj, wyłącz tv, wiadomości i zacznij żyć. Też rok temu przeżywałam wszystko, zamartwiałam się. Ale prawda jest taka, że wirus nie zniknie, choroby zawsze nam będą towarzyszyć. Ja od kiedy wyszłam z domu, wróciłam do pracy - do biura - odpuściłam stresy. Znam osoby, które zachorowały, ale to nie znaczy, że mam przestać żyć i zamknąć się w mieszkaniu jak w klatce. Moje dziecko chodzi do przedszkola, staramy się w miarę normalnie funkcjonować.
Ja czuję to samo w każdy poniedziałkowy poranek.
w poniedziałek kończy mi się kwarantanna, ponad miesięczna. wracam do pracy we wtorek, do obsługi klienta w urzędzie. łączę się w bólu mocno!!!