#UFUx7
Zaczęło się od naśladowania jej ruchów, gestów, sposobu wypowiadania się. Potem malowałam się jak ona, przefarbowałam włosy na podobny kolor. Gdy skróciła włosy, ja zrobiłam to samo. Niektórzy zwrócili na to uwagę, ale przede wszystkim uznali, że bardzo ładnie wyglądam, odkąd zmieniłam styl. To tylko pogorszyło sprawę. Potrafiłam spędzić cały dzień na podglądaniu jej na różnych portalach, na przewidywaniu tego, co będzie robić. Ubrania, kosmetyki, muzyka, seriale, jedzenie - wszystko co ona lubiła, ja też zaczęłam lubić.
W trzeciej klasie liceum obsesja weszła na nowy poziom. Zainteresował się mną pewien chłopak, zaczęliśmy się spotykać. Do teraz nie mogę sobie tego darować, ale chciałam, żeby był... kopią chłopaka Kasi. Wymagałam, by nosił podobne ubrania, by miał takie same zainteresowania, by grał w piłkę itp. Najpierw to olewał, ale później zaczęło go to denerwować i ze mną zerwał. Wtedy nie rozpaczałam z tego powodu.
Ta obsesja trwała mniej więcej do końca zimy, bo przekroczyłam wtedy pewną granicę. Zaczęłam śledzić Kasię i jej chłopaka. Gdy miałam czas, to obserwowałam nawet jej przyjaciółki. Było to okropnie stresujące, ale nie mogłam się powstrzymać. Na swoje nieszczęście mieszkały niedaleko mnie, więc nie było dla mnie problemem iść za nimi przez parę godzin i wrócić do domu przed nocą. Zdarzało się, że wieczorem stawałam przed jej domem i patrzyłam na nią. Jak chodzi po pokoju, przebiera się. Którejś nocy z domu wyszedł jej ojciec, spanikowałam i uciekłam. Wtedy postanowiłam, z ciężkim sercem, dać sobie spokój z tą obsesją. Później miewałam fazy na kopiowanie innych ludzi, ale już bez przekraczania takich granic.
Wstyd mi, gdy pomyślę o tym licealnym stalkowaniu, ale z drugiej strony, gdyby nie ono, to może nadal byłabym niezadbaną szarą myszką bez przyjaciół. Kasia, choć nieświadomie, pomogła mi się zmienić.
LOL, mocne. Czy byłaś kiedyś u psychiatry? Czy, w ogóle, kiedykolwiek przeszło Ci przez myśl, że możesz być chora? Nie chcę być złośliwa ale pytam ze szczerym zaciekawieniem
Dlaczego ma iść do psychiatry? Nie robiła nikomu krzywdy. Sama też już tego nie robi, jak sama wyznała to była faza.
@Pokerfaceface Napisała, że miała jeszcze później fazy na takie kopiowanie, więc nie tak, że po Kasi temat się zamknął. Nie wysyłam przecież nikogo do psychiatry tylko pytam, bo też ciekawi mnie czemu jednak obecnie nie praktykuje już takich zachowań (przynajmniej świadomie). Pytam jeszcze dlatego, że kojarzy mi się to z pewnym zaburzeniem psychicznym. A, i nie robi nikomu krzywdy ok, ale być może sobie jakąś tak skoro ogromnie się stresowała ale mimo to nie mogła powstrzymać przed tym śledzeniem. Ogromny stres nie jest raczej przyjemny. Ale jeszcze raz zaznaczę, nie wysyłam nikogo do psychiatry, po prostu jestem ciekawe większej ilości informacji niż tych, zawartych w wyznaniu
A co by było, gdyby Kasia któregoś razu zorientowała się, że ktoś ją śledzi? Co by było, gdyby zauważyła to innego dnia, następnego i jeszcze innego? Co by było, gdyby kiedyś wyjrzała za okno i zobaczyła, że ktoś stoi pod jej domem i się gapi? Na pewno byłaby przerażona i to już by była jej krzywda.
Tak z ciekawości, o jakim zaburzeniu mówisz? Bo chcę poczytać.
W szpitalu na psychoterapii (indywidualnej) nazywaliśmy to „efektem lustra” bądź „kameleona”, a mam kilka zaburzeń natury psychicznej, więc w tym toku myślenia może być ziarenko prawdy!
Anonimowe na pewno, ale na miejscu Kasi bałabym się Ciebie, i zgadzam się z poprzednim komentarzem, to brzmi jak zaburzenie, które powinno być leczone, zanim staniesz się niebezpieczna dla otoczenia i siebie.
Ciekawi mnie jak daleko by to zaszło, gdyby wtedy ojciec Kasi prawie nie nakrył autorki.
Kasia o tym nie wie i nie może się bać.
Przez większość wyznania brzmi to jak wstęp do horroru w którym w pewnym momencie mamy parę dorosłych otwierających drzwi do domu a tam stoi dziewczyna w masce ze skóry z twarzy ich córki, z nożem w ręku i mówi "Mamusiu, wróciłam".....
takie luźne skojarzenie...
Przez całe wyznanie miałam wrażenie, że na końcu dojdzie do jakiejś tragedii...
Zapewne w tej pogoni za idealną kopią kogoś innego, utraciłaś sama siebie. Nie wiem czy jest się z czego cieszyć.
"Jej samej" zapewne nigdy tak naprawdę nie bylo, stąd próba utożsamienia się z kimś.
Wybacz to co powiem, ale nienawidzę,
n i e n a w i d z ę takich osób. Osób bez własnych zainteresowań, bez własnego zdania, bez własnego ja w ogóle. Spotkałam 2 takie osoby w moim życiu. Nie da się ich w żaden sposób pozbyć. Nikt nie zwraca na ich zachowanie uwagi, bo przecież tak na dobrą sprawę nic złego nie robią. Tymczasem osoba kopiowane czuje się obdarta do gołego ze swojej osobowości, indywidualności i prywatności. Ma wrażenie ciągłego bycia śledzonym, nic co robi, nie może pozostać niezauważonym. Jedno z gorszych i chyba najbardziej krępujących odczuć, jakich doświadczyłam.
Jestes jebnieta, to pewna diagnoza.
Kameleon z ciebie. Dlaczego nie uważasz siebie za wystarczająco dobrą, by pozostać sobą, zamiast kopiować innych?
A co by ci to dało gdybyś była jeden do jednego nią? Wciąż nie byłabyś zadowolona, bo nie byłabyś to ty, ona jest naturalna nikogo nie udaje. Takie obsesje często prowadzą do morderstw bo objekt nie chce mieć nic wspólnego z prześladowcą a prześladowca fiksuje z tego powodu.
Żałuję, że ja na to nie wpadłam w liceum, żeby kopiować te fajne koleżanki. Głupia ja bawiłam się w jakiś "swój własny styl"...