#LVaUS
Kilkanaście lat temu pracowałam w supermarkecie. Bez prawa jazdy, 15 km od domu, do większej wioski szłam pieszo, a potem łapałam stopa. Zarabiałam zawrotne 1100 zł. Niestety - było to za mało jak na potrzeby mojej rodziny. Sytuacja była taka - ja i starszy brat pracujący, matka bierze alimenty na 4 młodszych. Ojciec pozostałej trójki nie żyje, dzieciaki nie mają po nim nawet renty (tak, razem ze mną 9 dzieci). Babcia ma emeryturę, też wszystko idzie na dom. Dlatego też bywało, że nie miałam pieniędzy żeby kupić sobie coś do jedzenia/picia w pracy.
Wracając do tematu wyznania - w pracy idąc na przerwę, okazywało się kierowniczce paragon, ona podpisywała i dopiero można było usiąść i zjeść. Szybko zauważyłam, że kierowniczka nawet nie patrzy na te paragony, tylko szybko strzela parafkę i wraca do swoich zajęć. Wystarczyło więc schować sobie paragon z batonikiem czy napojem i gotowe - a takich kasując drukowałam mnóstwo, bo obok była szkoła podstawowa i połowa uczniów przychodziła na przerwie po małe zakupy. Dla usprawiedliwienia dodam, że taki paragon nigdy nie przekraczał kwoty 4-5 zł, najczęściej Kubuś + snickers, bagietka czosnkowa + puszka pepsi.
Jednak jak to się mówi - kradzież to kradzież. Pamiętam jak strasznie się bałam na początku, że ktoś zauważy, jednak nigdy się nie wydało. Raz też zdarzyło mi się "pożyczyć" sobie pieniądze z kasetki - równe 50 zł. System był taki, że w przypadku manka (czyli braku pieniędzy w kasie) spisywało się oświadczenie w stylu - zgadzam się na potrącenie z kolejnej pensji kwoty takiej a takiej z powodu braku w kasie. O tym też wiecie tylko wy.
I to jest anonimowe wyznanie.
Jeśli to było Tesco to nie powinnaś mieć wyrzutów sumienia, bo polityka firmy zawsze była taka, żeby płacić jak najmniej pracownikom. Nie popieram kradzieży, ale też zatrudnianie ludzi za minimalną krajową jest poniżające i takim firmom nie należy się żadna lojalność. Mnie też kiedyś typek zapłacił mniej niż się umawialiśmy (pracowałam na barze), to sobie w rozliczeniu wzięłam 2 flachy dobrej whisky. Nie mam wyrzutów sumienia.
@karlitoska Co innego zgodzić się na jakąś pensję, a co innego ustalić z pracodawcą inną, niż się dostanie.
Przynajmniej, a jeszcze co innego wykorzystywać czyjeś trudne położenie (mała miejscowość, brak alternatywnego zatrudnienia) i ofertować mu minimalne wynagrodzenie. Napisałam, że nie popieram oszustwa, ale również nie popieram wykorzystywania taniej siły roboczej.
Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nic nigdy nie pod..l z pracy. Zwykle są to drobnostki np. długopis, prąd (ładowanie swojego telefonu), ale niektórzy kradną miliony.
@rocanon Czytałem kiedyś artykuł o tym, że potencjalny pracodawca na rozmowie kwalifikacyjnej może zapytać kandydata o to, czy ukradł kiedyś długopis z pracy. I żeby nie wyjść na nieszczerego, ale też nie na złodzieja z premedytacją, należy odpowiedzieć, że może kiedyś się zdarzyło, ale z powodu nieuwagi.
ja to do swojej dlugopisy przynosze i rozddaje
Ja mam całą kolekcję długopisów firmowych z firm, gdzie pracowałem, albo miałem inną okazję sobie taki "przypadkiem" przywłaszczyć.
Strasznie mi przykro, że nie miałaś pieniędzy na to żeby coś zjeść w pracy. Mam wielką nadzieję że teraz sytuacja twoja i twojej rodziny wygląda lepiej.
Naprawdę wychodzi taniej utrzymywać 9 dzieci niż kupić prezerwatywy?
Myślisz, że oni te dzieci planowali? Że to typ ludzi co myśli o konsekwencjach swoich decyzji? Bardziej prawdopodobne, że sporo się piło, a myślało, że jakoś to będzie, chwilo trwaj.
No nie, ale po co piszesz o tym dziecku, a nie rodzicom? Autorka wystarczająco wycierpiała z tego powodu.
Myślisz, że autorka tego nie wie i dopiero ja ją oświeciłam?
Nie, ale Twój komentarz jest w takim razie tylko złośliwy i nic więcej. Po co, hmm?
Jest takie przysłowie - Polak mądry po szkodzie
@PaniPanda Ale Polak już nowe przysłowie sobie kupił - że i przed szkodą i po szkodzie głupi.
@aniabezfrania Strach pomyśleć, po ilu drinkach na codzień jesteś Ty...
oo kolejne wcielenie kolokwium/tatacorki/ludojadow
@bazienka Haotyczny styl pisania, wszędzie rzeczy typu lol, xd wskazuje bardziej na kociambe. Albo jakiś zupełnie nowy troll.
@JMoriarty, ciesz się że urodziłaś się w rodzinie mniej dzietnej i o wyższym statusie społecznym. Gdybyś była na miejscu Autorki, byłoby Ci cholernie przykro usłyszeć takie mądrości jakie sama napisałaś.
Mi się zdarzało w byłej już pracy sprzedawać drobne usługi oferowane przez firmę i nie wystawiać paragonu - a kasę brałem dla siebie. Nie były to duże sumy, może kilka - 20-kilka zł. Płatności za usługi można było uregulować płacąc w euro, ale po kursie 1 euro = 4 zł, a że najbliższy kantor był odległy o jakieś 3 km, to czasem klienci płacili w euro. I często były to te droższe usługi, nawet po kilka tys. zł. Ponieważ blisko był bankomat, to jak wpadła jakaś większa suma w euro, wypłacałem odpowiednią ilość zł i podmieniałem za euro ofc. po kursie 4 do 1, a ponieważ na mieście kurs za euro to 4,2 - 4,5 zł zarabiałem 20-50 gr. na każdym euro. Niby mało, ale jak się wymienia setki euro to trochę jest.
Nie, nie wywalili mnie, nikt się nigdy nie kapnął, a wiem że innym pracownikom też się takie akcje zdarzały.
Nigdy nie uważałem tego za coś złego, nie mam wyrzutów sumienia, pensja nie należała do zbyt wysokich, a system prowizyjny był tak skonstruowany, że wyrobienie premii było prawie niemożliwe (zależne w dużym stopniu od wyników działu - co z tego że ja się wyrobiłem jak inne osoby z reguły zawalały). A pozyskiwane w ten sposób pieniądze traktowałem raczej w kategorii premii.
Nie dostałeś premii, to sobie ją ukradnij.
hehe
to smutne, ze pracujacy czlowiek jest zmuszony krasc jedzenie...
Trochę smutne wyznanie. Anonimowe, ale smutne.
Jeżeli pracodawca słabo płaci swoim pracownikom (o wszelkich oszustwach, czy nadużyciach nie wspominając) i istnieją ku temu sprzyjające okoliczności (słaba kontrola), to nic dziwnego, że pracownicy będą okradać i oszukiwać pracodawcę.
Statystyczne w marketach 40-60% kradzieży to robota pracowników.