#Iwjyi

Uważam, że mężczyzna i kobieta są biologicznie i kulturowo przystosowani do pełnienia swoich ról w społeczeństwie i domu. Części z was czytających może się to wydać trochę nie na czasie, ale tak nas natura stworzyła. Idźmy do właściwej treści wyznania.

Moja dziewczyna dostała w spadku mieszkanie po babci i po pół roku znajomości postanowiliśmy zamieszkać tam razem. Moja druga połówka jest za równouprawnieniem płci i oznajmiła mi, że nie ma zamiaru mi gotować, prać, sprzątać itp. Mam nauczyć radzić sobie sam, bo ona mnie nie będzie wyręczała. No spoko. Średnio mi się to podobało, ale czasy są jakie są, musiałem nauczyć się gotować i obsługiwać pralkę (mam 24 lata, świeżo wybyłem z domu i wcześniej takie rzeczy robiła za mnie mama).

Pewnego ranka mówi mi, że auto jej nie odpaliło i żebym coś z tym zrobił, schodzę na dół i mówię, że akumulator padł i trzeba go podłączyć do ładowania. Ona do mnie "wyciągnij go i naładuj". I wtedy mi się przypomniały jej wywody o równouprawnieniu i powiedziałem "Nie, nie, nie. Jak jesteś taka postępowa, to sama to zrób". I zaczęły się teksty "Ty jesteś mężczyzną" itp. Walnęła focha i zapomniała o równouprawnieniu.

Nie uległem. Odkręcała go z 40 minut na mrozie i z 20 minut wnosiła na trzecie piętro. Połamała sobie tipsy, podarła kurtkę, a na końcu zachorowała, bo przemarzła i ją przewiało. Ten akumulator ważył z ¼ niej.

Na kolejne sytuacje nie trzeba było czekać długo. Zamówiła szafkę pod telewizor do mieszkania z wniesieniem i jakie było jej zdziwienie, jak zorientowała się, że trzeba ją złożyć. Spojrzała na mnie, a ja na to, żeby dała znać jak skończy, bo idę sobie popykać na plejce. Trzy dni się męczyła i jej nie złożyła. W końcu przyszła i negocjowaliśmy - umówiliśmy się, że ja ją składam, a ona za to tydzień mi gotuje, sprząta, pierze, prasuje.

Są pewne rzeczy, do których facet jest stworzony i ma lepsze predyspozycje, jak i są pewne rzeczy, które kobieta powinna wykonywać, a nie równouprawnienie tylko tam, gdzie jest mi wygodnie. Facet jest od prac siłowych i takich, które wymagają zdolności manualnych, myślenia przestrzennego itp. Kobieta niech się zajmie za to domem i jakąś lekką pracą zawodową. Ona mi ugotuje, ja jej naprawię kran, ona mi wypierze, ja wymienię koło w samochodzie. Jakoś do tej pory to dobrze funkcjonowało. A jak już chce tego równouprawnienia, to niech to będzie prawdziwe równouprawnienie w każdym aspekcie życia, a nie tylko tam gdzie jej pasuje.

Moja planuje remont, ale będzie go chyba sama robić, bo ja palcem nie kiwnę, pomimo że wykończeniówka to dla mnie pikuś, bo mam ojca pracującego w tym zawodzie, który mnie uczył. Nie stać ją na fachowca, a ja nie zamierzam przychodzić z pracy do pracy i wyjmować sobie kilku miesięcy życia dla dziewczyny, którą znam ponad pół roku i która nie chce mi nawet obiadu ugotować.
Ifyoulikeme Odpowiedz

Wasz związek to jakiś koszmar, to raz. A dwa, mieszkasz w jej mieszkaniu, rozumiem, że szafka pod TV jest wspólna, a nie JEJ? Tak samo remont, mieszkając tam, "zużywasz" to mieszkanie, i pomoc przy remoncie się należy, nie robisz łachy! W dodatku nie wygłupiaj się z tymi porównaniami, skręcanie mebli to kilka godzin raz na kilka miesięcy czy rok, a pranie, gotowanie, prasowanie i sprzątanie to minimum 2 godziny dziennie, CODZIENNIE. Jak jesteś taki chojrak i samiec, domagają się sprawiedliwego podziału. Mama niestety zrobiła ci krzywdę, rozpieszczony egoisto.

Bo lepiej nie być egoistą i dawać się wykorzystywać, nie? xD Tego głębokiego PRLu nie da się bardziej zużyć, te mieszkanie jest z lat 80 ubiegłego wieku i nigdy nie było remontowane, na ścianach masz jeszcze olejną farbę do połowy i aluminiową popaloną miejscami instalację elektryczną, jak włączasz w jednym momencie mikrofalę i pralkę to wypierdziela korki xD W niektórych gniazdkach nie ma nawet prądu i były pociągnięte przedłużacze przez cały pokój, żeby podłączyć lampkę na jego drugim końcu. Szafka pod telewizor jest jej, bo ona ją kupiła, a nie wspólna. Znamy się trochę więcej niż pół roku i uważasz, że mam się dawać dymać na remonty? xD Remont zrobie kiedyś swojej żonie albo swoim dzieciom, ale nie pannie z którą jutro mogę nie być i to jeszcze może powiesz mi, że za swoje pieniądze? xD

Ifyoulikeme

Skoro nie należy jej się remont ani nawet skręcenie szafki za to że mieszkasz u niej za darmo, to powinieneś jej płacić czynsz. Tak tak, skoro to tylko "Panna z którą jutro możesz nie być", to płać jej normalnie za mieszkanie. Szok, bo do tej pory mieszkałeś z mamą i nie wiedziałeś, że za mieszkanie się płaci? Nawet za miejsce w pokoju dwuosobowym, z dostępem do wspólnej kuchni i łazienki płaci się kilkaset złotych. I nie mówię tu o opłatach, tylko o tzw. odstępnym, czyli pieniądzach za możliwość mieszkania u kogoś. Szok? Mieszkając tam, narażasz ją na utratę zysków, bo mogłaby np mieszkać z koleżanką i zarabiać na tym, dzięki czemu kupiłaby sobie ten nowy akumulator i nie musiałaby znosić dąsów królewicza. Tak chojrakujesz, a co wnosisz do tego związku? Dzięki niej macie gdzie mieszkać, oczekujesz że ci będzie gotowała, prała, sprzątała, prasowała i podtykała pod nos, a ty pan i władca dzięki temu raz na pół roku skręcisz szafkę, która sama kupiła za swoje pieniądze chociaż razem z niej korzystacie?

ad13

ludojadow, bez urazy, ale wydaje mi się, że raczej kiepsko rokujesz w kwestii związków. Zazwyczaj jest tak, że człowiek zwyczajnie chce kochanej osobie pomagać, czy ją w pewnych sprawach wyręczyć i daje mu to radość, a nie powód do uważania się za wykorzystanego. Natomiast aż takie wyrachowanie, jakie prezentujesz, wróży fatalnie.

Jasne, żadna ze stron nie powinna przeginać, leżeć na kanapie i tylko pokazywać palcem co druga ma zrobić, ale to nie przedszkole, gdzie każdy dostaje po tyle samo cukierków, bo inaczej jest niesprawiedliwie. Sprawiedliwie, w dorosłym świecie i związku, nie zawsze znaczy po równo, w sensie wymiernym.
Spróbuję wyjaśnić - nie "waży się" tu tylko określonych czynności, ani nie sumuje tylko ich liczby i czasu trwania, ale również wysiłek (w tym psychiczny), jaki dana osoba w daną czynność, czy ilość czynności, musiała włożyć. Dlatego przeniesienie worka cementu przez osobę X, nie musi równać się przeniesieniu worka cementu, przez osobę Y.
Nie jest więc ten podział taki prosty, jak rozdanie dzieciom cukierków, bo żeby obie strony czuły się sprawiedliwie, musi równoważyć się także ten wysiłek, dla obu stron indywidualny, nie tylko liczba konkretnych czynności i czas ich trwania.

Jeżeli natomiast zarówno kobieta, jak i mężczyzna, potrafią wszelkie podstawowe sprawy wokół siebie ogarniać, można dzielić się obowiązkami na zasadzie co kto woli, a inne czynności wykonywać na zmianę, lub wspólnie (tak funkcjonowało i funkcjonuje to w moim domu - polecam). I nie czarujmy się, na poziomie elementarnym nie potrzeba żadnych specjalnych predyspozycji - żeby nastawić pranie albo ugotować obiad, nie trzeba mózgu kobiety, a żeby wyjąć akumulator albo wbić gwóźdź, mózgu faceta. A że działa to w obie strony, jeżeli wymagamy od kogoś, to wymagajmy też od siebie.

Chcesz mi powiedzieć, że w związku dwojga ludzi jedno drugiemu powinno płacić odstępne za mieszkanie? XD Człowieku, Ty mi już naprawdę rozwaliłeś/aś mózg xD Nikt o zdrowych zmysłach od swojej drugiej połówki nie będzie brał odstępnego za mieszkanie ze sobą argumentując to: ``bo jakbym mieszkała z koleżanką to ona by płaciła i uciekają mi pieniądze``. Dostarczyłeś/aś mi teraz więcej humoru niż niejeden dobry MEM ;p

Expatt, czy Ty nie potrafisz ogarnąć prostego przekazu? Pytam się teraz na poważnie i to bez ironii. Jeżeli kobieta nic dla Ciebie nie chce zrobić, bo uważa że mamy rownouprawnienie i facet ma sobie sam gotować, prać, sprzątać, prasować itp, i ona nic dla mnie nie będzie robić, ale jednocześnie oczekuje, że ja zajmę się samochodem, remontem, skrecaniem mebli itp, bo jestem facetem i to moje a nie jej obowiazki, to jak taką sytuacje można nazwać? Uważasz, że to jest wporzadku, uczciwe i rzeczywiście przedstawia równouprawnienie płci?

Ifyoulikeme

To chyba ty nie rozumiesz. Nikt w normalnym związku nie każe siebie płacić za mieszkanie? Ok, zgoda. A jednocześnie, nie płacąc za mieszkanie, każesz sobie płacić za przysługę! Nie skręcisz głupiej szafki bez targowania się o tydzień gotowania i sprzątania. Więc rozumiem, że twoja dziewczyna ma za darmo dawać ci mieszkanie bo jesteście w normalnym związku, ale jednocześnie wystawiasz jej rachunek za każdą przysługę, bo nie jesteście jednak w normalnym związku, a ty jesteś narcyzem, egoistą i w ogóle do związku nie dojrzałeś.

Ifyoulikeme. Czytaj powoli to co piszę a pozwoli Ci to przyswoić sens moich wypowiedzi i ogólnego problemu jaki tu przedstawiam. Jeżeli jest to za trudne, to już spieszę z tłumaczeniem po krótce: ona nie chciała dla mnie nic zrobić, więc przy najbliższej okazji ja nie chciałem też dla niej nic robić. Ona chciała równouprawnienia, ja tego nie chciałem. Chciała go do momentu do kiedy przerosły ją męskie zajęcia domowe. Więc jej równouprawnienie dotyczyło tylko sytuacji w których było jej to na rękę. A ja nie jestem jeleniem żeby tylko dawać, bo nie na tym związek polega. Czy uważasz jej zachowanie za wporządku? Czy może uważasz, że z racji tego, że jestem facetem, to z urzędu mam mieć gorzej?

Ifyoulikeme

Ludojadow, ja też jestem facetem i uważam, że przynosisz wstyd facetom. A sorry, nie jesteś facetem, jesteś tylko rozpieszczonym dzieciakiem.

Ifyoulikeme. Wstyd to jest być facetem który jest pod butem swojej ukochanej. Ale widać Tobie taki standard związku odpowiada jeżeli tak bardzo go bronisz.

PiratTomi

A w jaki sposób płacisz jej za możliwość mieszkania? Ona ci musiała zapłacić za skręcenie szafki. Ty byś chciał tylko brać (mieszkasz w jej domu, chciałbyś by ci gotowala, prala i sprzątala, a ty może łaskawie raz na kilka lat założysz szafkę, z której też korzystasz lub pomożesz jej wyjąć akumulator), a nie dajesz od siebie nic (no chyba że ona ci odpowiednio zapłaci).

Gdybyś jej płacił za wynajem, miałaby pieniądze by zadzwonić do mechanika, który wymieni jej ten akumulator na parkingu albo na montera, który by skręcił meble.

Dzidzia, nie dorosłeś do związku. Mama zrobiła ci ogromną krzywdę.

Twój związek jest patologiczny i to ty tworzysz tę patologię. Ona po prostu wyznaczyła granice, by nie robić za służącą księcia, który nawet nie potrafi rozwiesic prania lub obrać ziemniaków. Dupe też miała ci podcierac tak jak zawsze robiła ci to mama?

Zobacz więcej odpowiedzi (15)
NicolRefn Odpowiedz

Jesteś zwykłym sadystą. W życiu nie kazałabym nikomu słabszemu ode mnie fizycznie (nawet jeśli z mężczyzn to tylko synkowi czy dziadkowi) dźwigać ciężarów -zawsze to ja je noszę - zakupy, zabawki... Jakbym widziała że ktoś na kim mi zależy nie radzi sobie - spróbowałabym pomóc. Czy to w naprawie kranu, kładzeniu elektryki czy w gotowaniu. Nie patrzyłabym się złośliwie ciesząc się jak się męczą. Oby to wyznanie to był bait bo ta dziewczyna z historii za swoją konsekwencje i upór zasługuje na kogoś znacznie lepszego...

Też nie chciałem się patrzyć jak wyjmuje ten akumulator, skręca szafkę itp, ale sama to sobie wybrała, to ona chciała równouprawnienia, nie ja xD

PiratTomi

Nico, autor to miejscowy przyglup, który co chwile zmienia nicki i próbuje wzbudzać sensacje.
Nie wiem po co zmienia te nicki, skoro od razu wiadomo, że to on.

Przynajmniej

@ludojadow XD to nie kropka.

TylkoNaChwilke

Znaczy ty wiesz, że termin „równouprawnienie” oznacza, że jeżeli chce skręcać meble i malować ściany (uwielbiam! Szczerze!) to mogę to robić... to nie oznacza, że „baba ma robić wszystkie męskie rzeczy”, bo chłop chciałby od niej 2 etatów (bo, bez dzieci to 1.5) - 1 w pracy i 2 w domu.

Jeżeli marzy ci się tradycyjny model związku, że facet wstaje rano i ma gotową kawę, śniadanie i gazetę, a obiad ma zawsze 2 dania + deser to pamiętaj, że obowiązkiem faceta w takim związku jest PEŁNE utrzymanie kobiety. Pełne, czyli razem z opłaceniem jej czynszu, rachunków, jedzenia, ubrań, kosmetyczki i fryzjera...

jankostanko33 Odpowiedz

Stary, poyebało ci się z tym tradycyjnym podziałem ról. W tradycyjnym modelu związku jest tak, że kobieta oragnia dom, gotowanie, pranie itd, ale mężczyzna ją i ten dom utrzymuje finansowo. A nie że ona wykonuje wszystkie domowe obowiązki, a ty raz do roku złożysz szafkę. Chcesz żeby cię kobieta obsługiwała, utrzymuj ją i płać sam wszystkie rachunki. Tak wygląda tradycyjny podział ról; mężczyzna poluje, kobieta dba o jaskinię.

LipsLikeMorphine

Za takim podziałem ról to i ja bym w sumie była i mogłabym się zgodzić. Ostatecznie jednak u nas nie pykło, bo mąż zarabiał mniej ode mnie, więc się wymieniliśmy :D kartoflankę robi cudowną. Ogólnie zupki w jego wykonaniu to miód na me serce. I żeby nie było - ja piorę ;)

Imaginarium

Kartoflanka rządzi!

chlef123

a ja uważam, że taki model to pańszczyzna i prosta droga do przemocy domowej. sama wykonuję w większosci "babskie" prace, a mój facet "męskie", ale w razie czego jest to elastyczny podział, który może ulec zmianie.

jankostanko33

chlef123 Masz rację. Znam przypadek, gdzie niepracująca żona zabiera mężowi całą wypłatę i wydziela mu tylko skromne kieszonkowe. Sama do pracy nie zamierza iść, mimo że dzieci mają już nastoletnie. Ale ja nie o tym. Chciałem tylko uświadomić autorowi wyznania, że tradycyjny podział ról nie wygląda tak, jak on sobie wyobraża.

Leonsja Odpowiedz

Dziewczyno tego "faceta", mam nadzieję że przeglądasz anonimowe i przeczytasz to wyznanie a następnie zakończysz związek z człowiekiem który ma cię za nic.

PiratTomi

Ta dziewczyna nie istnieje. To wyznanie to mokry sen jakiegoś zakompleksionego trolla.

Imaginarium Odpowiedz

Dajcie spokój... Chłopak sam przyznaje, że do 24. roku życia mieszkał na garnuszku mamusi i teraz jest w wielkim szoku, że czegoś się od niego wymaga xD To taki typ, który najchętniej byłby nadal na cudzym utrzymaniu - tym razem dziewczyny - i nie kiwnął w domu palcem, bo przecież mamusia zawsze go wyręczała.

Dzieciaku, dorośnij, zamiast strzelać swoje fochy.

ad13 Odpowiedz

Po przeczytaniu komentarzy autora, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że bardzo przypomina pewnego osobnika, znanego z braku umiejętności wyciągania logicznych wniosków z rozmowy i upartego obstawania przy swojej wątpliwej racji.

KlaraBarbara

Polaka, czy 90% naszej anonimowej społeczności?

PiratTomi

Też uważam, że to kolokwium. Zorientowalam się, czytając rozmowę tego debila z Expattem.

Madhu

Nawet komentarzy nie trzeba czytać, żeby wiedzieć, że to ten beton umysłowy. Ale jak ktoś ma wątpliwości, to komentarze, jak najbardziej, utwierdzają w przekonaniu, że to ten inżynier, sheldon, tatacorki, kolokwium i tjjk.

Esza Odpowiedz

Biedna dziewczyna. Mam nadzieję, że niedługo Cię wywali na zbity pysk. Wtedy wrócisz do mamusi albo odkryjesz, że za mieszkanie się płaci (serio!).

MariuszGajusz

Dokładnie to samo chciałem napisać :)
Ale nie ma szans żeby @ludojadow pojął o co chodzi w samodzielnym życiu, zanim się (podejrzewam że boleśnie) nie przekona na własnej skórze.

Soczewica Odpowiedz

Skoro popierasz taki tradycyjny podział ról to czemu drogi darmozjadzie mieszkasz w mieszkaniu swojej dziewczyny? Gdzie twoje mieszkanie?

PiratTomi

Mama nie kupiła, więc nie ma.

rutabo

Czyli jak byłoby jego mieszkanie to miałby prawo od dziewczyny pobierac czynsz czy nie bardzo? Bo coś widze ze wyłazi tu hipokryzja o której pisał autor.

Hvafaen

Rutabo, oczywiście, że tak. Widzisz hypokryzje tylko dlatego, że to napisały kobiety, bo żaden z tych komentarzy nie wskazuje na to by myślały inaczej (czyli, że sam nie miałby prawo brać na opłaty).

PiratTomi

No jasne, że wtedy mógłby brać od niej kasę lub oczekiwać, że w zamian za mieszkanie u niego, ona będzie robiła wiele prac domowych.

A ze u kolokwium nie ma partnerstwa, tylko relacja współlokatorska z "bonusem" w postaci seksu (choć pewnie seks z tą niemota zwana autorem do najlepszych nie należy), więc powinien płacić za możliwość mieszkania. Jeśli panicz coś zrobi w domu to oczekuje za to zapłaty, więc dziewczyna powinna go kasować za wszystko, w tym za możliwość mieszkania u siebie.

ad13 Odpowiedz

Jak można wyjmować akumulator przez 40 minut? Albo nieść przez 20?? Przecież to nie jest ani trudne, ani ciężkie...
Szczerze mówiąc nie rozumiem takich lasek i w tym się z autorem zgadzam, że jak się chce równouprawnienia, to wypada być konsekwentnym. Nie może być tak, że kobieta nie umie podstawowych rzeczy w domu sama zrobić, tylko się na chłopa ogląda. Dla mnie to trochę jak jakieś upośledzenie. Ok, jak coś jest faktycznie za ciężkie, rozumiem - lodówki po schodach nie zniesie. Ale takie pierdoły jak akumulator z auta, złożenie mebli, czy malowanie ścian, to nie są rzeczy wymagające jakichkolwiek specjalnych zdolności, można się tego zwyczajnie nauczyć i zamiast oglądać się na kogoś, robić samemu. Śrubokręty, młotek, wiertarka, gumówka, czy inne tego typu narzędzia też ani nie gryzą, ani nie są ciężkie, ani ich używanie nie wymaga talentów, czy tym bardziej określonej płci.

ad13

Inna sprawa, że jak się jest w związku, to miło jest różne rzeczy robić razem i sobie w miarę potrzeby pomagać, wzajemnie się przy tym jakichś nowości ucząc. I chyba na tym ta zabawa przeważnie polega, a nie na sztywnym przydziale określonych czynności do wykonywania, z wyliczeniem żeby było wszystkiego dokładnie po równo.

Jak się ma zero zdolność manualnych i nigdy w życiu nie trzymało się w ręku płaskiego klucza czy śrubokrętu to później tak jest. Nie jestem za równouprawnieniem a szczególnie za jego patologiczną odmianą, gdzie to facet musi nauczyć się wykonywać wszystko to co kiedyś należało do obowiązków wyłącznie kobiet, ale już kobieta nie zrobi wielu rzeczy które od zawsze były rolą faceta, bo za ciężko, bo za skomplikowane, bo to męskie zajęcia itp. Po co mi takie równouprawnienie tylko w jedną stronę?

ad13

Ale nie rozumiem dlaczego kobieta nie miałaby takich prostych, podstawowych spraw ogarniać, skoro naprawdę wymaga to jedynie odrobiny chęci. Ani to skomplikowane do nauczenia się, ani nie wymaga żadnych zdolności. Tak samo jak nie wymaga tego od faceta nastawienie prania, sprzątnięcie mieszkania, czy przygotowanie posiłku.

Jestem kobietą, robię podstawowe rzeczy przy aucie, złożyłam i zainstalowałam nowe meble kuchenne (w tym szafki wiszące), używam wiertarki udarowej, gumówki, wyrzynarki, suwmiarki (tej tradycyjnej), poziomicy, umiem naprawić kran, wymienić zamek w drzwiach, czy żyrandol, zrobić proste półki (książek mam masę), a nawet wykonać remont mieszkania (poza instalacjami - tego nie tykam), czy poskładać od podstaw rower z oddzielnych części. Ważąc 47kg, nie mam problemu z przeniesieniem 30kg worka cementu, nie sprawia mi trudności skucie tynku, czy płytek, a narzędzi mam w domu więcej, niż niejeden facet, bo co chwilę coś jest mi potrzebne (najpotrzebniejsze śrubokręty, kilka par kombinerek i suwmiarkę trzymam na wierzchu, bo non stop używam).

Uważam, że jest to zwyczajnie korzystne żeby umieć wszelkie podstawowe sprawy wokół siebie samodzielnie ogarniać, bez różnicy na płeć, bo to po prostu pozwala na większą niezależność. A będąc w związku, można wtedy mnóstwo rzeczy robić razem, albo dowolnie wymieniać się obowiązkami, na zasadzie "co kto lubi", albo czynności przez obie osoby nielubiane, wykonywać na zmianę.
Tak samo upośledzony jest dla mnie facet, który nie potrafi nastawić pralki, lub ugotować obiadu, jak kobieta, która nie umie trzymać w ręku młotka, albo wyjąć akumulatora z auta. To są rzeczy tak proste, banalne i podstawowe, że nie wymagają absolutnie żadnych predyspozycji (również "płciowych).

Hvafaen

Chwila. Czyli każdy sprząta wokół siebie i gotuje dla siebie, ale wspólne szafki itd. Ma ona skręcać? Nawet jej nie lubisz, a ściągnąłeś ją do domu by zastępowała ci mamusie. W moim domu meble skręcał mąż, gotujemy i sprzątamy razem. I mamy równouprawnienie.

Hvafaen

A nie czekaj, to ten dzieciak mieszka U NIEJ i nawet nie płaci połowy czynszu? 😂 Już teraz jesteś darmozjadem, a za pare lat będziesz grubym januszem, który wszystkie od żony wymaga, a sam nawet nie pracuje, ale krzyczy „on tu wszystkim rządzi!” popijając piwko. Niech ona się ciebie pozbędzie. Twoja matka powinna przejrzeć na oczy, wychowała chodzącą patologie.

diq1

Ad13
W normalnym kraju zarabiasz tyle, że do wszystkich wymienionych przez ciebie czynności wzywasz fachowca.
Patologiczne jest to, że przeciętny Polak idzie na urlop, żeby samemu zabrać się za remont, a nie odpocząć.
Umiejętność używania młotka nie powinna definiować człowieka, bo co jeśli jest wybitnym specjalistą np w informatyce?
Oczywiście, co innego, jeśli malujesz sobie ściany w domu i skręcasz półki w ramach hobby, bo daje ci to satysfakcję. Tu nie ma o czym dyskutować, każdy ma prawo do absolutnie dowolnego hobby.
Ale sam fakt oceny ludzi przez pryzmat tego czy potrafi gotować czy skręcić szafkę jest co najmniej słabe.

ad13

Zawsze lepiej umieć samemu podstawowe rzeczy dookoła siebie ogarnąć, niż być zdanym wyłącznie na fachowców, lub czyjąś pomoc. Z usługi fachowca zawsze można skorzystać, ale co innego ten wybór mieć, niż być na tę usługę skazanym - bardzo przydatne, szczególnie w niedzielę, święta i w nocy. Poza tym bez przesady, miałabym wołać fachowca do zmiany żyrandola, albo zamontowania haka w ścianie?? Przecież to idiotyczne, tak samo jakbym miała prosić kogoś żeby mi guzik przyszył, bo się oberwał. Toż co i rusz kogoś musiałabym angażować, i ciągle jacyś obcy by mi po domu latali. A tak, przychodzi mi coś do głowy, to od razu robię, nie muszę wydzwaniać, umawiać się, czekać na termin.
Nie mówię przecież o sprawach skomplikowanych, które wymagają wiedzy i uzdolnień (więc nijak ma się to do hobby), tylko o zwykłych, codziennych pierdołach, które z powodzeniem zrobi każdy. Dlatego uważam, że jeżeli ktoś takich banałów nie jest w stanie ogarnąć, to jest zwyczajną ofermą, podobnie jak gdyby nie umiał sobie zawiązać sznurówek w butach (tym też nie trzeba się pasjonować, żeby umieć wykonać).

Ale tak, ja jestem inne pokolenie, wychowane w PRL, a w podstawówce, niezależnie od płci, uczyliśmy się zarówno szyć i przygotowywać sałatki, jak też zbijać z desek karmnik dla ptaków, czy wypalać z drewna breloczki. I uważam, że to było bardzo spoko podejście. Z całą pewnością lepsze, niż dzisiejsza produkcja życiowych kalek, które w wieku 25 lat nie potrafią obsługiwać pralki, czy wbić gwoździa w deskę.
Poza tym fakt, mam fioła na punkcie niezależności i samowystarczalności, jestem też fanką zero waste, przerabiania wszystkiego po swojemu i tworzenia rzeczy nowych, z różnych, starych elementów. I nie ma dla mnie znaczenia, czy są to zajęcia "babskie" typu szycie ręczne, albo na maszynie, czy "chłopskie" - bez różnicy - to, co zrobię sama, daje mi satysfakcję, dlatego to lubię.

nata

Widzisz, w PRL mieliście jak napisałaś, a u mnie w gimnazjum w 2013 roku na lekcjach techniki funkcjonował podział na grupę żeńską i męską, które robiły zupełnie co innego - prace stereotypowo kojarzące się z daną płcią. Można było przepisać się do drugiej grupy, ale i tak oburzające żeby wyjściowo obowiązywało coś takiego.

KajKoLukx Odpowiedz

Nie opłaca się trzymać darmozjada, który nie umie prać własnych ciuchów, tylko dlatego, że raz na rok może mi się zepsuć samochód. Wolałabym wykopać cię z domu i płacić mechanikowi, oraz zamówić usługę skręcania mebli.
Jak myślisz, co wychodzi taniej; rok pracy sprzątaczki i kucharki, czy jedna wizyta u mechanika i jedno wniesienie mebli?

Katta18aaa

Dokładnie. Już nie mówiąc o tym że w mieszkaniu mogłaby wtedy zamieszkać współlokatorka która płaci czynsz więc dziewczyna jest do przodu kilka stów w miesiącu.

Zobacz więcej komentarzy (76)
Dodaj anonimowe wyznanie